Rozdział 4

681 33 4
                                    

Obudziły mnie promienie słońca, wpadające przez okno. Oświetlały moją twarz, jednocześnie rażąc oczy. Otworzyłam je i wzięłam głeboki wdech. "Tosty" pomyślałam. Slina pociekła mi na myśl o gorącym żółtym serze. Poczułam jak bardzo jestem głodna. Wystawiłam nogi za łóżko, kiedy przez moje ciało przepłynęła fala o dziwo łagodnego bólu. Wróciłam myślami do wydarzeń z wczorajszej nocy. Od razu pojadę do szpitala, kiedy mama mnie zobaczy. Jęknęłam w duchu. Jej nie da się przekupić w takiego typu sprawach. Powoli podeszłam do lustra wstrzymując oddech i zamykając oczy. Ale żeby ocenić straty jakie poniosłam musiałam je otworzyć. Stanęłam jak wryta. Jedyne co mogło mnie zdradzić to ogromne cienie pod oczami i kilka blednących już siniaków. Ani jednej blizny, zero krwi. Kurde, co to ma być do cholery?! Nie no ja w siebie nie wierzę. Usiadłam na ziemi i zaczęłam chichotać. Jeszcze wczoraj umierałam z bólu i strachu, a teraz wydawało się, że to był tylko sen. I to w dodatku strasznie śmieszny. Ale nagle przestałam. Dotarła do mnie straszna prawda. Jestem taka sama jak Greta. Moje rany również goją się w nienaturalnym tępie, mimo że trochę wolniej. Z kuchni dobiegł mnie głos mamy, a mój pokój znajdował się najdalej od niej.

-Ile ona może spać? To nienormalne! Idź ją obudź. Wszystko wystygnie.- powiedziała

-Spokojnie już idę. Kiedy masz zamiar jej go dać? Nie mogę wiecznie trzymać go w pracy. Jeszcze coś mu się stanie.

-Dobrze, dostanie go w poniedziałek.

Co oni kąbinują? Kim jest ten "on"? Nie...błagam ja nie chcę jakiegoś rodzeństwa, nie...Dobrze jest mi jako jedynaczce. Zmarszczyłam brwi, bo usłyszałam jak coś skrzypi. Schody -,- Szybko wskoczyłam do łóżka i przykryłam się kołdrą. Nawet nie zdążyłam się łudzić nadzieją, że powiedzą mi dzisiaj, bo tata był zbyt blisko. To wszystko dzieje się za szybko. Najpierw Greta, potem ja i moja wspaniała wycieczka do lasu a teraz na osłodzenie wszystkiego mam jakieś sekretne rodzeństwo albo coś jeszcze gorszego. Gdyby tylko nie użyli słowa "damy". Ja nie potrzebuję żadnego człowieka na własność. A może to nie człowiek? W tym momencie poczułam jak ktoś delikatnie mną potrząsa.

-Wstawaj śpiochu! Śniadanie czeka.

Powoli otworzyłam oczy, udając zaspaną. Dzisiaj pierwszy dzień kiedy jesteśmy wszyscy razem i możemy na spokojnie porozmawiać. Po prostu świetnie. Znając mnie wypaplam coś o czym mówić nie powinnam. Przebrałam się w ubrania, które zasnłaniały siniaki i zjechałam po poręczy i usiadłam do stołu. Mama przyjrzała mi się badawczo.

-Czemu masz takie sińce pod oczami?

-Źle spałam, chyba śniły ni się koszmary.

-Gratulacje wygląda na to, że rozchorowałaś się na weekend. Masz moje gratulacje.Kaszlałaś strasznie przez sen.

Słyszała jak kaszlę przez sen?! O nie, pewnie słyszała też jak wychodzę, bo przecież nie pamiętam czy zachowywałam się cicho. Na moje policzki wpełzł nieśmiały rumieniec, co chyba dodatkowo pogorszyło moją sytuację. A może ja lunatykuję? I zabijam zwierzęta przez sen? Zadrwiłam z samej siebie. Zaczyna się robić ciekawie. Zjadłam tosty i poszłam się napić do kuchni. Popatrzyłam czy mnie nie obserwują, ale byli zajęci rozmową. Z szafki wzięłam jakiś lek na szybsze gojenie się ran i zaczęłam wspinać się po schodach.

-Elliott?- Aż podskoczyłam na dźwięk głosu ojca. Może chcą mi powiedzieć ich "tajemnicę'? Odwróciłam się z nadzieją w oczach.

-Jeżeli źle się czujesz, to marsz pod kołdrę. Nie będzie wagarów w poniedziałek.- tata roześmiał się z własnego kiepskiego żartu, a ja uśmiechnęłam się krzywo w odpowiedzi.

Zdjęłam bluzkę, żeby posmarować siniaki maścią. Nawet nie zdziwiłam się, kiedy spostrzegłam, że nie ma po nich nawet śladu.

***

W objęciach nocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz