Rozdział 5

722 35 7
                                    

Skończyłam wyć. To była naprawdę niezapomniana przeze mnie chwila. Takiego czegoś nie da się zapomnieć. Rozejrzałam się, po moich towarzyszach, wszyscy zdążyli zamienić się już w wilka. Ciekawe ile czasu zajmie mi nauczenie się błyskawicznej Przemiany, niektóre sytuacje tego wymagają. Zastanawiałam się czy każdy właśnie tak rozpoczynał swoje drugie, nowe, dzikie życie. Mój wzrok spoczął na największym z nich- alfie, o imieniu Dronon. Skąd to wiedziałam? Tak naprawdę nie wiedziałam. Mogłam tylko przypuszczać, ale mój instynkt właśnie tak mi podpowiadał. Czułam, że przywołuje mnie do siebie. Niespiesznym krokiem zbliżyłam się do niego. Po jego prawej stronie stał młody wilk, zapewne jego następca, a po lewej chyba samica alfa. Przystanęłam i złożyłam mu pełen gracji i szacunku pokłon. Potem podobie jak on przemieniłam się z powrotem w człowieka. Wbrew temu co myślałam nie było to nie przyjemne, właściwie nic nie poczułam. Nieśmiało podniosłam wzrok. W powietrzu unosiła się bijąca od niego władczość i siła. Wyglądał na starego i zmęczonego życiem, ale nadal majestatycznego. Z niecierpliwością czekałam aż przemówi.

-Elliott, która zostałaś zrodzona z księżyca, powstań. Witaj w Północnym Stadzie. Zostałaś wybrana. Jako jedna z nielicznych, którzy jeszcze stąpają po tej ziemi masz czystą krew wilkołaczą, nie zmąconą przez krew ludzką.- Wymówił te słowa z dumą, ledwo słyszlną w jego głebokim głosie.- Ostatnia z rodu Danvernów, mojego niemalże bliźniaczego rodu. Dlaczego powiedziałeś ród Danvernów? Poczułam w sercu bolesny ucisk. Dlaczego moi rodzice nic mi o tym nie mówili? Dlaczego nigdy nie widziałam ich w postaci wilków? Dlaczego nikt do cholery nie powiedział mi że wilkołaki istnieją?! Do wczoraj w nie nie wierzyłam! A może ja śnię? Nic nie rozumiem, czemu to wszystko przytrafia się akurat mi? Nie mogę uwierzyć w to co się stało. Ja nazywam się Strass. Musiał się pomylić. Musiał. Tylko ciekawi mnie czy przy nazwisku, czy przy mnie.

-Ann, Louis, podejdźcie. Zostaniecie jej mentorami, przekażecie jej całą naszą wiedzę, nauczycie wszystkiego co znacie. Waszym zadaniem jest ją wyszkolić. Chcę żeby przewyższała umiejętnościami każdego z was. I chcę znać jej moc.- po czym zwrócił się do całej watachy- Możecie odejść, rytułał zakończony.- powiedział moc. Powiedział to. O co chodzi, czy ja również mam odejść? Nie, chyba nie, przywoływał mnie swoim spojrzeniem. Wszyscy odeszli. Chyba powinnam się bać, ale nie wiem dlaczego, nic takiego nie napawało mnie lękiem.

-Podejdź do mnie, pokaż się.- posłusznie zbliżyłam się jeszcze bardziej, czułam na sobie spojrzenie jego rodziny.- Powiedz mi, czy kiedykolwiek widziałaś Błysk u kogoś ze stada?- Odruchowo chciałam pokręcić głową, ale przypomniała mi się Greta. Czemu jej z nimi nie było?

-Tak. Dwa razy.- nie potrafiłam nic odczytać z jego twarzy, jego żelazna maska wyrażała obojętność. Coś nakazywało mi patrzeć tylko i wyłącznie na niego.

-Kim była ta osoba? Złamała reguły, niedługo wymierzę jej sprawiedliwość.- Co to znaczy? Czy zostanie zabita? Nie chciałam jej śmierci, mimo tego ci mi uczyniła. Ale muszę powiedzieć prawdę. Nie chcę mieć na pieńku z alfą, już od samego początku.

-Greta. Greta Bouston, o ile się nie mylę.- Zmarszczył swoje krzaczaste brwi.- Nikogo o takim imieniu nie pamiętam.- Spojrzał na syna i na żonę, ale oni również pokręcili głowami na znak, że nie znają nikogo takiego.- Ona nie należy do naszego stada. Zdemaskowałaś ją, jednocześnie okrywając hańbą. Zapewne została wygnana. I należała do Wschodniej Watachy. Nie sądzę, żeby była Niepodłegłą. Na tych terenach jest za dużo wilkołaków. Z pewnością już by nie żyła. W każdym bądź razie, teraz jest Wygnaną. Nie powinnaś już jej więcej zobaczyć.- Nie powinnaś? Skoro została wygnana to chyba na dobre? Otworzyłam usta żeby o to zapytać, ale alfa uciszył mnie spojrzeniem.

-Wracając do nazwy twojego rodu, nie myśl że się pomyliłem- powiedział, zupełnie jakby potrafił czytać w myślach. Może to jest jedna z tych...mocy? - Jeżeli tak jednak pomyślałaś, wiedz, że byłaś w błędzie. Pozwól, że cię teraz z niego wyprowadzę. Zostałaś adoptowana. Twoi rodzice zginęli na wojnie z Południem. Byli bohaterami, uratowali mnie oraz moją rodzinę. Jestem im dozgonnie wdzięczny, więc wychowam cię zgodnie z ich prośbą. Zostaniesz wilkołakiem. Bliźniaki nauczą ciebie wszystkiego. Oczywiście jeżeli taka jest twoja wola. Obiecałem im, że zrobię to tylko za twoją zgodą. Teraz po tylu latach, czekam na odpowiedź.- czy miałam jakiś wybor? Jasne, że nie. A poza tym tego właśnie chciałam, w głębi duszy. Zawsze czułam się inna od reszty. Wyróżniało mnie nawet imię. Teraz mam szansę się wpasować, być taka jak inni. Wyjątkowa. Wyprostowałam się i z uniesioną głową powiedziałam tylko jedno słowo, które sprawiło, że moje życie wywróciło się do góry nogami.- Tak.

W objęciach nocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz