Rozdział 8

302 35 56
                                    

Następnego dnia czułem się niewyspany, zmęczony. Moja mama z racji, że zaczyna dzisiaj pracę po południu, próbowała mnie nakłonić, żebym został w domu, ale odmówiłem. Wczorajsza rozmowa z Sugawarą uświadomiła mi, że dopóki Asahi nie powie mi, że nie chce ze mną gadać, ja mam zamiar się starać na każdy możliwy sposób. Naprawdę zostałem zmotywowany do działania. Kiedy się ogarnąłem poszedłem do szkoły. Na pierwszej lekcji miałem japoński. Od gadania nauczyciela coraz mocniej chciało mi się spać. Pierwszy raz w życiu czuję się, aż tak wymęczony. Głowa strasznie mnie boli. Tak dziwnie pulsuje. Oczy same mi się zamykały. W sumie... Nic się nie stanie, jeżeli na chwilę je zamknę.

Piękna pogoda. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Szedłem wyraźnie zadowolony. Ale dlaczego? Miałem jakiś ważny powód? Sądząc po sytuacji wracałem ze szkoły do domu. Byłem naprawdę czymś podjarany. Właśnie przechodziłem przez pasy. Nagle... Leżę na podłodze. Pisk opon. To chyba był samochód. Czy... To jest jakieś moje wspomnienie? Ale to chyba nic ważnego. Nie pamiętam auta... Tablic rejestracyjnych, koloru czy chociażby marki. Ktoś się nade mną pochyla. To... Chyba mężczyzna. Tak, napewno mężczyzna. Dobrze zbudowany. Brunet..chyba ma...nic ważnego, ale jego pełny obraz nadal jest dla mnie nie jasny.

- Oya... Noya... Nishinoya!!- podskoczyłem, przez nagły krzyk nauczyciela.

- Przepraszam...

- Coś się dzieje?- zapytał.

- Trochę... Boli mnie głowa...- odpowiedziałem.

- Chcesz udać się do pielęgniarki?- zapytał.

- Nie... Dam radę.- odparłem.

- W porządku, ale nie śpij więcej na zajęciach.- Jedynie przytaknąłem głową i starałem się uważać już do końca zajęć. Co to był za sen? Czy to w ogóle był sen? Może to wspomnienie z wypadku? Chociaż dałbym sobie rękę uciąć, że to, to. Zaraz rozsadzi mi łeb. Może, jednak pójdę do tej pielęgniarki?

***

Na przerwie tak jak mówiłem, poszedłem do pielęgniarki, gdzie poprosiłem o jakieś leki na ból głowy. Kobieta chciała już dzwonić do mojej mamy, ale zapewniłem ją, że wystarczy, że wezmę tabletki. Wyszedłem z jej gabinetu i poszedłem na dalsze lekcje.

***

Tak jak myślałem już po pierwszej lekcji ból głowy zniknął i mogłem normalnie funkcjonować. Obecnie przechodziłem po dziedzińcu, żeby przejść do szatni. Idealnie po drodze spotkałem Asahi'ego. Szedł sam, więc oczywiście zauważyłem w tym swoją szansę. Podbiegłem najszybciej jak umiałem.

- Asahi, porozma...

- Nishinoya, nie mam teraz czasu, żeby rozmawiać z dziećmi.- odpowiedział i poszedł dalej. Dziećmi!? Dziećmi!? Jestem dla niego dzieckiem!? Bo jestem niższy!? Wyminąłem go. Jeżeli tak chcę się bawić to proszę bardzo. Chyba, jednak nie potrzebnie się wczoraj martwiłem. Jestem  głupi, że cokolwiek do niego czuję. Ja martwiłem się o naszą relacje, ale... Czy cokolwiek jest miedzy nami? Czy to nie jest przypadkiem koniec? Nie będzie trzeba tego zaczynać od zera, prawda? Nie rozumiem tylko dlaczego padło akurat na mnie. Jestem tak złym przyjacielem, że stwierdził, że załatwi wszystko za jednym zamachem? Dobra, koniec! Przed chwilą mówiłem, że się nie poddał, ale... Zdenerwował mnie tym "dzieckiem". Mam siedemnaście lat do cholery! Poszedłem się  przebrać się, a później skierowałem się na salę, gdzie ćwiczyło już kilka osób. Po chwili wszyscy już byliśmy i zaczęliśmy rozgrzewkę, a zaraz potem "mecz". Dziecko!? Ja mu dam dziecko! Nie jestem dzieckiem! To, że zerwał z jakąś laską nie jest żadnym powodem, żeby mnie tak traktować. Uh...

- Przepraszam!- krzyknąłem kiedy kolejny odbiór wyszedł niedokładny. Nishinoya, ogarnij się człowieku! Jak tak dalej pójdzie to niedługo nawet nie będziesz stał na boisku. Sprawa z Asahi'm mnie rozzłościła, ale ten dziwny sen... Nie ustaliłem już, że to nie był żaden sen... Tylko wspomnienie z wypadku. Szkoda, że akurat propos jakiegoś faceta... Wolałbym pierw wiedzieć coś na temat samochodu... Łatwiej będzie można odnaleźć sprawcę. Kolejna piłka leciała prosto na mnie. Dam radę! Dam radę! Wyciągnąłem ręce do przodu, żeby odebrać ją sposobem dolnym. No i oczywiście mimo wszystko wcześniej za dobrze mi szło i... Odbiłem ją. Jednak w taki sposób, że kąt padania piłki wybrał moją twarz. Tak, sam sobie wymierzyłem cios. Upadłem na plecy, a piłka poleciała w drugą stronę, gdzie zatrzymała się o siatkę.
Tanaka stojący przede mną zaczął się śmiać, a ja jedynie westchnąłem. Z wrażenia, aż kilka pojedynczych brązowych kosmyków wyleciało ze swojego codziennego ładu.

- Noya, dobrze się czujesz?- podszedł do mnie Suga i wyciągnął rękę, żeby pomóc mi wstać.

- Taa... Nie winny błąd. Każdemu się zdarza...- przyjąłem pomoc w postaci ręki szarowłosego.

- Tylko, że Tobie zdarza się to przez cały trening.- zaśmiał się.

- Mam zły dzień, okej?- odpowiedziałem. Szarowłosy spoważniał. Delikatnie przechylił głowę w prawą stronę, gdzie znajdował się Asahi.- Niee... Znaczy... Poniekąd, ale to nic.

- Nishinoya, usiądź na chwilę na ławce.- powiedział nagle trener.- Wolę mieć pewność, że nic Ci nie jest.

- Ta jest...- zrobiłem to co kazał mi trener i jak się okazało, już do końca treningu przesiedziałem na drewnianej ławeczce.

____________________________________________
Witam, prosiaczki!
Jeszcze 4 dni do Daisugi, jak tam wasze odczucia? Ja szczerze sama nie mogę się doczekać 😅

Pytanko, czy chcecie coś z okazji Wielkanocy? Bo nie wiem czy mam zacząć coś wymyślać ;-;
No chyba, że wy macie coś szczególnego na myśli to z chęcią posłucham waszych propozycji :DDD
P.S.Nie musi to być konkretnie z tej książki, czy w ogóle hq :3

Miłej nocy 💞

°~Przyjaźń od zera?~°Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz