Rozdział 17

274 34 51
                                    

- Mamo...? J-Ja... Naprawdę przepraszam!!

- Yū. Spokojnie.- Mama mnie przytuliła.- Bardziej bym się gniewała, gdybyś był dziewczyną i zaszedł byś w ciążę...

- Mamo...- uśmiechnąłem się delikatnie.- To mi nie pomaga.

- Wiem... Powiem tak. Nie jestem zła, ale... Żeby tak od razu? Byliście chociaż razem?

- ...

- Oj, Yū, Yū... Nie płacz. Pójdziemy jutro na policję i wszystko powiesz.

- Co..?

- Chyba przydała by się sprawiedliwość, prawda?- Czy tego chcę? Czy chcę, żeby Asahi skończył w więzieniu..?

- Ja... Nie chcę tego robić... Mam już dość. Dość tego wszystkiego... Jego, tego wypadku, auta, unikania... Po prostu dosyć.
Chce mieć już spokój. Muszę to sobie wyszstko przemyśleć...- moja mama westchnęła.

- Jak chcesz... Ale pamiętaj, że ten chłopak powinien zapłacić za to co zrobił... W każdym bądź razie, pamiętaj tak przy okazji, że jedziemy jutro na badania do szpitala.

- Jasne.- byłem szczęśliwy z jednej strony. Moja mama przyjęła to wszystko ze spokojem. Cieszę się, że ją mam. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Spodziewałem się, że to ktoś z drużyny.- Jeżeli to ktoś z drużyny powiedz, ze mnie nie ma, proszę.

- Okej.- Moja mama poszła otworzyć.

- Em... Dzień dobry. Jest może Yū? Muszę z nim pilnie porozmawiać.- usłyszałem znajomy głos.

- Wybacz. Mojego syna nie ma jeszcze w domu.

- Dobrze... Dziękuję bardzo, dowodzenia...- Moja rodzicielka zamknęła drzwi i spojrzała na mnie z niemym pytaniem.

- Nic... Nie chce z nikim rozmawiać...

- Rozumiem. A... Co powiesz, żebyśmy spędzili razem wieczór?- zapytała.

- Jesteś pewna? Ciężko pracujesz... Nie chce zabierać Ci czasu wolnego.- odpowiedziałem.

- Przestań dramatyzować. Chodź do salonu.- tak jak zaproponowała moja mama usiedliśmy w salonie i z jakimiś przekąskami zaczęliśmy oglądać film.

~~~

Następnego dnia nie poszedłem do szkoły, orze to, że jechałem do szpitala na jakieś tam badania kontrolne. Właśnie wraz z mamą wchodziliśmy do gabinetu lekarza. Trochę porozmawiał z moją mamą, po czym ją wyprosił i zaczął przeprowadzać potrzebne badania. Po wszystkim zaczęła mnie wypytywać.

- Przypomniałeś już coś sobie?

- Em... Cały czas mam przed twarzą jakiegoś mężczyznę... Jest zamazany, ale jakieś cechy mógłbym wymienić no i... Kilka razy słyszałem co mówi, ale...- Mówić czy nie?-... nic więcej.

- Rozumiem... Pewnie koledzy Cię wspierają.

- Oni... Nie wiedzieli o wypadku...

- Jesteś pewien? Jak leżałemś w śpiączce był tu taki jeden. Chciał wejść, ale... Jakby się bał? Nie wiem i przez to stal zawsze przed salą oglądając Cię przez szybę w drzwiach.

- Co!? Um, przepraszam... Mógłby Pan go opisać?

- Wiesz... To było już prawie pół roku temu... Z tego jak pamiętam to brunet z długimi włosami i lekkim zarostem... Tak, jestem pewien.- Asahi... Tu był? To nie ma sensu! A nie, ma! Chciał sprawdzić czy mnie nie zabił. Ten to ma tupet!- Coś się stało? Nie wyglądasz na zadowolonego.

- A, nie! Wszystko w porządku!- odparłem. Ta... Nic nie jest w porządku.

~~~

Przez ostatnie dni nie chodziłem do szkoły. Moja mama specjalnie zwolniła mnie z zajęć o w sumie to ona zaproponowała, żebym został narazie w domu. Jak ja się cieszę, że ją mam.

Dzisiaj mamy sobotę. Popołudnie... Deszczowe popołudnie. Na szczęście nie burza! Stwierdziłem, że chce wyjść na spacer. Niezależnie od pogody. Ubrałem czarną bluzę z kapturem, buty i wyszedłem z domu. Zacząłem spacerować w różne miejsca. Siedzenie w domu przez kilka dni naprawdę nie jest tak fajne jak myślałem. W sumie chodzenie w deszczu trochę mnie uspokoja. Jest dosyć spokojnie, a przynajmniej w mojej okolicy. Zero aut, żadnych ludzi. Tylko ja, moje myśli i deszcz.
Szedłem jeszcze przez chwilę, aż zauważyłem... Stanąłem jak wryty widząc go przed sobą. Już miałem uciekać, ale złapał mnie za rękę.

- Puść mnie! Nie chce z Tobą gadać!- zacząłem się wyrywać. Cholera, ma naprawdę mocny uścisk.

- Poczekaj chwilę, wytłuma...

- Nie chce niczego słyszeć! Twojego głupiego tłumaczenia się!- odparłem.

- Posłuchaj mnie wreszcie!!- krzyknął.

- Nie!- krzyknąłem.

- DO JASNEJ CHOLERY, NISHINOYA! TO NIE JA CIĘ POTRĄCIŁEM!

____________________________________________
Witam, prosiaczki!
A

macie szybciej rozdzialik, bo czemu nie :3
Em... Mam bardzo, bardzo fajny pomysł na zakończenie, ale coś czuję, że zostanę potrącona autem jak Noya, więc jeszcze się zastanawiam czy napewno chce to zrobić ;-;



















Tu nic nie ma.
























Nie masz po co tu schodzić.


























Czemu mnie nie słuchasz?






















Jak chcesz




























Mówiłam, że nie ma po co tu schodzić :D
Miłego dnia 💞🤗

°~Przyjaźń od zera?~°Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz