Rozdział zawiera przekleństwa :'>>
Zobaczyłem... Ten sam samochód. Czerwony. Już wiem czemu go kojarzyłem. Przecież tyle razy jego mama przyjeżdżała po niego po treningach. Kobieta wysiadła z auta.
- Same problemy z tymi dzieciakami...- mruknęła.
- Przepraszam, coś się stało?- za wszelką cenę muszę wiedzieć czy to, to auto. Może jest uderzająco podobne i dlatego mam wrażenie, że te we wspomnieniach jest identyczne? Kobieta podskoczyła. Jestem taki straszny?
- Oh! Nishinoya, ale mnie przestraszyłeś!
- Przepraszam bardzo!
- Nie, nie, spokojnie.- uśmiechnęła się.- Wracając do Twojego pytania to... Asahi Ci się nie pochwalił?
- Hm? Nie...
- Wziął samochód bez pozwolenia. Nie byłabym taka zła, gdyby nie to, że jakimś cudem wjechał w drzewo, rozumiesz to? Tyle razy prosiłam, żeby uważał jak jeździ. Załamać się można.- Ona... Żartuje sobie prawda...?
- A... Gdzie konkretniej była jakaś usterka...?
- Z przodu, na masce. Lekkie wgniecenia na Jego szczęście.
- R-Rozumiem...- Nie wierzę... On... Łzy napłynęły mi do oczu. Przygryzłem wargę, żeby sie nie rozpłakać.
- Może wejdziesz do środka? Azumane jak zwykle nie zaprosił do domu.
- N-Nie, poczekam tutaj.
- W porządku.- kobieta weszła do domu. Nie mam zamiaru tu czekać. Nie na niego. Przez te cztery miesiące... O wszystkim mu mówiłem. O moich problemach, przemyśleniach, tych dziwnych wspomnieniach. Dlatego mówił, że sobie wyolbrzymiam. Próbował mi wmówić, że to jakieś moje popieprzone sny! Cholerny gnojek! Okłamywał mnie na każdym kroku, żeby pozbyć się odpowiedzialności! Co za pojeb! Ale jak to mógł być on skoro sprzątał salę...? Czekaj Nishinoya! Czy Ty próbujesz go jeszcze bronić? Po prostu skończył szybciej swoją robotę. Nie ma żadnego alibi. Pewnie jakbym zapytał wprost to zacząłby się wykręcać. To nie ma sensu. To wszystko nie ma sensu. Praktycznie wbiegłem do domu. Trzasnąłem drzwiami i je zakluczyłem na wszelki wypadek. Wszedłem do swojego pokoju, zamknąłem drzwi i od razu się popłakałem. Powoli zacząłem zjeżdżać po drzwiach, aż wyszło, że siedziałem, opierając się plecami o drzwi. Cholerny kłamca! Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Wyciągnąłem go z kieszeni i już miałem odrzucić połączenie, ale zobaczyłem, że jest ono od mojej mamy. Odebrałem telefon.
- Halo? Cześć synek! Przepraszam, że wcześniej nie odebrałam. Miałam ważne spotkanie i nie mogłam używać telefonu. Dzwoniłeś, więc coś się stało?
- J-już nie ważne.- starałem się brzmieć jak najbardziej normalnie. Jednak nikt nie oszuka mojej mamy.
- Yū, kochanie, płaczesz? Coś jest na rzeczy, mów co.
- Nic. Co ma być.- Chciałem jak najdłużej trzymać normalny ton, ale mój głos zaczął się łamać.
- Yū... mam przyjechać szybciej?
- Nie-e. Pracuj dalej.
- Wiesz, że w każdej chwili mogę...
- Mówię, że nie! Nic mi do cholery nie jest! Odwalcie się ode mnie wszyscy!- krzyknąłem, po czym rzuciłem telefonem o podłogę. Chyba zbiła się szybka, plus bateria wypadła... (Chodzi mi o tą taką prostokątną baterie, którą wkłada się zaraz po karcie i jak otwiera się obudowę telefonu to ją wtedy widać) Teraz będę miał spokój. Podwinąłem kolana pod klatkę piersiową i oplotłem je rękami, a głowę oparłem o kolana. Tak bardzo się zawiodłem! Jeszcze wczoraj było dobrze... Właśnie wczoraj... Cholera jasna! Ja się z nim im przespałem! On... Pewnie wiedział... Wiedział co do niego czuję i postanowił to wykorzystać na swoją korzyść... Chciał kupić sobie milczenie... Wykorzystał mnie jak szmatę! Wszystko było udawane! Wszystko się rozpierdoliło! Wszystko jak jebany domek z kart! Za jakie grzechy mnie to spotkało?! Co ja takiego zrobiłem?! Ja chciałem... Chciałem tylko, żeby odwzajemnił moje uczucia... Wolałbym już nie wiedzieć nawet kto mnie potrącił. Chciałbym, żeby to się w ogóle nie zdarzyło. Albo, żeby chociaż dobrze mnie potrącił! Byłoby lepiej. Dla wszystkich. Wykrwawił bym się na tamtej ulicy i byłby spokój. A teraz wszyscy muszą się ze mną użerać. Nie, Yū! Co Ty pieprzysz za głupoty! Ogarnij się! Przecież to nie Twoja wina, że ten popierdolony idiota Cię przejechał! Nie chcę... Nie chcę teraz nikogo widzieć... Chce być sam... Już na zawsze...
Przez resztę dnia nie wychodziłem z pokoju. I... Następnego dnia też... Nawet jak moja mama przyjechała nie wyszedłem jej przywitać. Nie mam ochoty. Po prostu w zamkniętym przeze mnie na klucz pokoju, leżałem w łóżku przykryty po głowę kocem i od czasu do czasu zdarzało mi się płakać. W innym przypadku po prostu leżałem w ciszy i wpatrywałem się w jeden punkt. Nadal nie mogę sobie przyswoić, że to Asahi... Moja mama próbuje się do mnie dobić, ale jedynie powiedziałem, żeby zostawiła mnie w spokoju i, że nic mi nie jest. Oczywiście wiem, że mi nie wierzy, ani jej to nie uspokoiło, ale przynajmniej wie, że żyje. Nie wiem czy ktoś do mnie dzwoni, bo od wczoraj telefon leży na swoim miejscu. Ciekawe czy w ogóle działa... W szkole dzisiaj też nie byłem. Nie mialem ochoty. Bo po co? I tak jutro czy pojutrze do niej będę musiał iść. Muszę się tylko psychicznie przygotować do spotkania w szkole Asahi'ego. Jak go zobaczę... Nie wiem jak zareaguje. Albo się rozpłacze i ucieknę... Albo się na niego rzucę i wydrapie mu oczy. Albo jeszcze inaczej... Nie wiem. Nie mam pojęcia. Ale na pewno wiem jedno... Że moje serce popękało na kawałeczki od kiedy od kiedy przyjąłem do wiadomości, że...
Asahi Azumane jest sprawcą mojego wypadku
____________________________________________
Witam, prosiaczki!
Ogólnie tak jak przewidywałam, będzie około 20 rozdziałów. Troszeczkę ich napisałam i, dlatego jestem w stanie to stwierdzić.Nie wiem co mogłabym jeszcze powiedzieć, więc...
Miłego dnia 💞🤗
CZYTASZ
°~Przyjaźń od zera?~°
RomancePo spotkaniu z pierwszakami, oraz nie fajną sytuacją z mopem (sezon 1 odcinek 9) Nishinoya wraca jak co wieczór do domu. Chociaż światło świeci na zielono, to samochód obok niego przejeżdża i ulega nie przyjemnemu wypadkowi. Po tym straconym dniu or...