XIX. Ta inna Biedronka

669 57 11
                                    

Biedronka w skrajnym oszołomieniu wpatrywała się w swojego partnera, który z głośnym okrzykiem bólu przyciskał dłoń do swojej piersi. W pierwszej chwili nie zrozumiała, co takiego zrobił. Dopiero gdy osunął się bezwładnie na ziemię, dotarła do niej brutalna prawda.

Użył na sobie Kotaklizmu.

- NIE! – wrzasnęła, rzucając się w jego stronę.

Nie dbała o krążące w powietrzu akumy i ludzi w fioletowych płaszczach, którzy próbowali się do niej zbliżyć. Posłała ich wszystkich na ziemię w kilku ciosach i padła na kolana przy leżącym nieruchomo na bruku Kocie. Łzy utrudniały jej widzenie i miała wrażenie, że coś trzyma ją za gardło, bo nie mogła złapać tchu.

Bała się. Bała się sprawdzić, czy Kot żyje.

Lekko dotknęła jego ramienia, chcąc go przekręcić na plecy, ale wtedy, ku jej największej zgrozie, ciało chłopaka zaczęło się rozsypywać pod jej palcami. Nie minęła nawet minuta, a przed sobą miała jedynie niewielką kupkę czarnego popiołu, który właśnie rozdmuchiwał wiatr. Uniosła dłoń do twarzy, patrząc jak drobinki popiołu ulatują z jej palców.

Nie. To się nie mogło wydarzyć. To musiała być iluzja. Nie dopuszczała do siebie innej opcji.

Spojrzała z desperacją na Renę, lecz lisia superbohaterka wyglądała na tak samo wstrząśniętą. Oczy miała utkwione w punkcie, gdzie jeszcze przed chwilą leżał Czarny Kot. Biedronka przeniosła wzrok na Queenie, szukając u niej rozwiązania, ale Królowa Pszczół miała łzy w oczach i przyciskała dłoń do ust, próbując powstrzymać się od szlochu. Jedynie Pancernik nadal walczył, ale i on wyglądał na oszołomionego. Próbował dać swoim towarzyszkom czas na pozbieranie się, chociaż sam też go potrzebował.

I wtedy zrozumiała z całą mocą: to nie była iluzja Reny czy sztuczka Lady Mothbeth. Kot poświęcił swoje życie. Odszedł. Zamienił się w proch na wietrze. I po co? Biedronka nadal nie miała pojęcia, co zrobić ze Szczęśliwym Trafem. Był tak samo bezużyteczny teraz, jak kilka minut temu, gdy go przywoływała.

Nie słyszała nawet pikania swoich kolczyków, a odgłosy walki stały się tylko nieistotnym szumem. Szok i niedowierzanie były zbyt wielkie. Gdzieś z tyłu głowy miała myśl, że zaraz się przemieni, ale nie obchodziło jej to. Straciła swojego partnera. Bratnią Duszę. Skoro on odszedł, to jaki był sens, by dalej walczyła? Jak miała istnieć, gdy jego nie było? To zwyczajnie przeczyło prawom natury. Biedronka i Czarny Kot. Yin i Yang. Dwie strony jednej monety. Kim właściwie była bez niego?

Z jej gardła wydobył się głuchy szloch i zamknęła oczy, pozwalając łzom płynąć. Nawet gdyby teraz ktoś wbił nóż prosto w jej serce, ból nie mógłby być większy od tego, który czuła. Miała wrażenie, że sama też się rozpada na kawałeczki. Że jej komórki zamieniają się w taki sam pył, jakim stało się ciało Kota. Jej dusza dosłownie rozdarła się na dwoje i Biedronka pokornie czekała, aż przyjdzie i jej koniec. Tylko w ten sposób mogła znowu się z nim połączyć. Skoro wszechświat opierał się na równowadze, tylko tak można było ją odzyskać.

Przynajmniej znowu go zobaczę...

Kolejny powiew wiatru rozdmuchał resztę prochów i nagle oczom Biedronki ukazał się sygnet Czarnego Kota. Przez chwilę tylko się w niego wpatrywała, nie mogąc zrozumieć, dlaczego nie zniknął razem z właścicielem. Zaraz jednak sięgnęła po niego niepewnie i mocno zacisnęła w dłoni. Wydawał się być wyjątkowo ciężki i zimny. W tym samym momencie błysnęło różowe światło i na chodniku nie klęczała już dłużej Biedronka, ale Marinette.

- Niech to jasna cholera! – zaklęła Rena, patrząc ze strachem na najlepszą przyjaciółkę.

Rena jako pierwsza otrząsnęła się z szoku i blokowała dostęp Płaszczy do Biedronki, gdy ta podnosiła Miraculum Kota. Dlatego też pierwsza zobaczyła jej przemianę zwrotną. Słysząc przekleństwo swojej dziewczyny, Pancernik obejrzał się szybko przez ramię i zacisnął mocno zęby. Sytuacja z każdą chwilą stawała się gorsza.

Miraculous Musical: Upiór w OperzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz