Rozdział 13

416 21 13
                                    

NICHOLAS

Ruszyłem do przodu, nie słuchając krzyczącej za mną Gotki, która za wszelką cenę próbowała wyrzucić mnie z mieszkania. Nie miałem już siły na użeranie się z kolejną kobietą. Byłem zmęczony wymianą zdań, którą odbyłem z Rosalie, po tym jak poinformowałem ją, że nasze plany diabli wzięli. Mówiąc w skrócie – nie przyjęta tego zbyt dobrze.

Rozglądając się w poszukiwaniu Madeline, wparowałem do salonu, jeśli salonem można było to miejsce nazwać. Pomieszczenie wyglądało jak pobojowisko. Wszystko było pokryte białym puchem, najprawdopodobniej pochodzącym z wypełnień poduszek, które leżały podarte na podłodze. Ekran telewizora w dalszym ciągu był włączony, ukazując sceny jakiegoś filmu, lecz siedząca na kanapie para, nie przejmowała się tym, dalej okładając się miękkimi przedmiotami. Ile maja oni lat, pięć?, pomyślałem, przewracając oczami.

Dziewczyna momentalnie zauważyła, że ktoś wszedł do środka. Wybałuszyła oczy ze zdziwienia, rozpoznając mnie w intruzie, zakłócającym ich szczęśliwą zabawę. Kto by się mnie tu spodziewał, co nie?, sarknąłem w myślach.

– Pakuj rzeczy – wydałem polecenie, uprzednio rzucając torbę podróżną na ziemię. Ojciec prosił bym był miły, to jestem, podsumowałem.– I pozbądź się tych piór z włosów.

– Ona nigdzie nie jedzie! – naskoczyła na mnie po raz kolejny granatowowłosa, zakładając ręce na piersi. Obrzuciłem ją tylko wzrokiem, po czym po raz kolejny spojrzałem na Mad. Wyglądała uroczo, gdy otwierała i zamykała na zmianę usta, przypominając pływającą w akwarium rybkę. – Nie masz prawa jej rozkazywać!

– Grace ma rację! – zawtórował mężczyzna, który także znajdował się w salonie. Wstał z kanapy i spojrzał na mnie oceniająco. A kto cię pytał o zdanie? Przebywanie w ich obecności jeszcze bardziej mnie zirytowało.– Nie masz prawa jej rozkazywać, ale ona może podejmować własne decyzje. Jeśli będzie z tobą chciała jechać, to pojedzie, a jeśli nie, to ładnie wyjdziesz z mieszkania i zostawisz ją w spokoju.

Skinąłem głową, chociaż tak naprawdę nie pozwoliłbym jej zostać w tym miejscu, nawet jeśli musiałbym ją stąd siłą wynosić. Przedstawienie czas zacząć, pomyślałem, gdy Mad zmarszczyła lekko czoło i zacisnęła usta, pewnie intensywnie zastanawiając się nad jakąś ciętą ripostą. Była jak tykająca bomba. Zamiast jednak wybuchnąć, wstała z miejsca i pochwytując przyniesioną przeze mnie torbę, wyszła na korytarz.

Naprawdę, zero sprzeciwu?, zdziwiłem się, bo szczerze byłem przekonany, że rozpęta awanturę na temat mojego podejmowania za nią decyzji. Ta jednak nie powiedziała nic, co jednocześnie miło mnie zaskoczyło, ale także zaniepokoiło. Dlaczego poddała się bez walki? Przecież z nas dwóch, to ona miała lepsze gadane, co udowodniła dzisiaj rano.

– Chyba mamy rozwiązanie tej patowej sytuacji – mruknął mężczyzna, wzruszając ramionami. Zacząłem lubić tego gościa.

– Marcos! – warknęła Gotka w jego stronę, tym samym zdradzając mi jego imię. – Oszalałeś? Przecież to jasne, że ona nie chce jechać! Działa pod wpływem emocji, jaką wywarli na nią ci fotoreporterzy! Ty sam po takim napadzie nie myślałbyś jasno!

Jacy reporterzy?, zastanowiłem się, nie rozumiejąc co miała na myśli. Czyżby Madeline zaatakowały te parszywe hieny, które żerują na życiu znanych osób? Spiąłem się gwałtownie, czując, że muszę jakoś to załatwić. Nie mogłem pozwolić jej na samowolne chodzenie po mieście, bez jakiejkolwiek eskorty, która w podobnym momencie pomogłaby jej wydostać się z takiego bagna. W sumie to nie jest głupi pomysł, by załatwić jej ochroniarza, pomyślałem, przy okazji ktoś miałby na nią oko, podczas gdy te szumowiny, które napadły jej ojca, nadal buszują po Nowym Jorku.

Hated HeirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz