Rozdział 18

354 21 1
                                    

MADELINE

– Mam nadzieję, że ostatnio trochę biegów trenowałaś, bo jak cię, kurwa, złapię, to zamorduję cię z zimną krwią, a sąd mnie uniewinni! – zawołałam, a moje ciało rozpierała wściekłość.

W trzech krokach przemierzyłam salon, rzucając się na dziewczynę w morderczym szale. Nie mogłam uwierzyć w to, że siedziała sobie zadowolona z siebie na kanapie w salonie rezydencji McConnellów, gdy ja przez kilka dni umierałam ze strachu o jej życie. Chociaż wcześniej myślałam, że się przyjaźniłyśmy, teraz miałam ochotę rozpętać jej piekło na ziemi.

Lilianna podniosła się szybko z kanapy i nie przejmując się tym, że robimy przedstawienie, rzuciła się do ucieczki. Chyba specjalnie przygotowała się na taki obrót spraw, gdyż na swoich szczupłych kostkach zawiązane miała sportowe tenisówki, dające jej niemałą przewagę, ale ja nie miałam zamiaru się poddawać.

– Daj mi wytłumaczyć! – zawołała. Nie zwalniając tempa, uciekła za kanapę. Po moim trupie, warknęłam w myślach. – Jak mnie wysłuchasz, to zrozumiesz!

– W dupie mam twoje wyjaśnienia! – Brnęłam do przodu, dając z siebie jak najwięcej, a w myślach przeklinałam wysokie szpilki, które postanowiłam założyć dzisiejszego ranka. – Po jaką cholerę masz ten zasrany telefon? Ciesz się, że nie zadzwoniłam na policję, bo byś kurwa całą karę za bezpodstawne wezwanie wzięła na siebie!

Zwalniając, zamaszystym ruchem pozbyłam się przepięknych, lecz niepraktycznych butów, czym dałam jej chwilę przewagi. Miałam jednak nadzieję, że nie oddali się ode mnie na tyle, bym później nie była w stanie jej złapać. Zaraz potem z uczuciem ulgi, wysprintowałam ponownie. Nasza gonitwa nie trwała zbyt długo, bo przerwał ją męski głos:

– Nicholas jesteś w stanie powstrzymać swoją narzeczoną, zanim zabije moją żonę?

Stanęłam jak wryta, o mało co nie wpadając na mały stolik z bardzo starą wazą, której wartość przekraczała zapewne moje półroczne wynagrodzenie. Przytrzymałam ją, aby nie upadła i wycelowałam tempy wzrok w dziewczynę.

Kurwa, nie zrobiłaś mi tego!, przekazałam jej w myślach obruszona. To jest jakiś żart! Przecież nie mogłaś... A może jednak mogłaś?

– Niespodzianka – wydusiła z siebie, niepewnie podnosząc dłonie do góry na wysokość ramion, a na serdecznym palcu jej lewej dłoni zabłysnął złoty krążek.

Wciągnęłam głośno powietrze do płuc, próbując przeanalizować z grubsza wszystkie informacje. Policzę do dziesięciu i jesteś martwa, przekazałam jej w myślach, a ona jakby je słysząc, rzuciła się z piskiem do dalszej ucieczki. Jeden. Dwa. Trzy. Cztery. Pięć. Sześć. Zanim udało mi się kontynuować pogoń, moje nogi zgubiły grunt. Silne ręce Nicka owinięte wokół mojego pasa sprawiły, że poszybowałam do góry.

– A teraz się uspokoimy i porozmawiamy – zaproponował, niosąc mnie ku kanapie.

Wierzgałam nogami w każdą stronę, próbując za wszelką cenę się mu wyrwać, ale nie byłam w stanie. Tak samo było w biurze, gdy postanowił spektakularnie mnie z niego wynieść.

Fuknęłam na niego głośno.

– Nie jestem samicą jeża, żebyś na mnie fukała w nadziei na kopulację, kochanie. Ten twój trening kardio po salonie, to był jakiś wymyślny taniec godowy?

Kiedyś naprawdę go zabiję, przyrzekłam sobie, gdy odstawił mnie na wypoczynek i zajął miejsce w pobliżu, jakby bał się, że ponownie rzucę się na kobietę. Położył ramię o oparcie za moimi plecami, by jakby co momentalnie złapać za moje ramiona. Chyba się za bardzo nie mylił, pomyślałam, gdy jak wygłodniała liwica obserwowałam każdy ruch dziewczyny. I bardzo dobrze, niech się pilnuje.

Hated HeirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz