Od autorki:
Z powodu praktyk, które zaczynają się wczesnym rankiem, rozdział dodałam Wam już teraz. Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie. <3
~~*~~
MADELINE
Zagryzłam zęby widząc jak Nicholas z uśmiechem na twarzy wrócił do salonu z walizką wypełnioną plastikowymi żetonami. Rzucił na stół dwie talie kart i zasiadł u jego szczytu. Przerażona nie na żarty zastanowiłam się, co takiego złego zrobiłam w życiu, że Bóg mnie tak pokarał. A mogłam spokojnie spędzać czas na nudnym charytatywnym bankiecie, przynajmniej zrobiłabym coś pożytecznego i wpłaciła niemałą sumkę na ochronę lasów deszczowych.
– Texas Holdem? – zwrócił się do nas Nick jakimś dziwnym kodem.
– Texas Holdem – odpowiedziałam głupio, trzęsąc się ze strachu, który nagle zebrał się we mnie. Przełknęłam jednak rosnącą mi w gardle gulę, ciągle żałując, że nie byłam w stanie im odmówić. – To jest jakaś odmiana pokera, prawda? – zapytałam, kompletnie zielona w tych sprawach.
– Drodzy państwo! Mamy nowicjusza! – zawołał Elijah i zagwizdał głośno, zwracając na siebie uwagę. Usiadł naprzeciwko Lilianny, po mojej lewej stronie, a Nicholas usadowił się twarzą do mnie. – Spokojnie. Nie jest to takie trudne, jak mogłoby się wydawać. Będziesz miała dwie karty swoje, trzy będą na stole do twojego użytku. Na początku dwie osoby siedzące obok osoby rozdającej muszą w ciemno wnieść pewną ilość żetonów. Wiesz co... Może pokażemy ci w praktyce.
Pokiwałam głową wiedząc, że na przykładzie zrozumiem więcej, niż w czasie ustnych instrukcji. Przyglądałam się jak podbijali kwoty, trzymając pokerowe miny, a Elijah, który przysunął się do mnie, tłumaczył mi na ucho każde swoje zagranie. Kolejne karty pojawiały się na stole, a ja załamana myślą, że jednak nie było to takie proste jak mówił, próbowałam się skupić.
– Dobra możemy chyba zacząć grać – jęknęłam, gdy rozegrali już trzy tury. – Chyba coś ogarniam.
– Będę ci podpowiadał – odrzekł mój nowy kolega, uśmiechając się do mnie uroczo, a w jego prawym policzku pojawił się uroczy dołek. Położył przede mną telefon z rozpisaną hierarchią kart. Podziękowałam mu niemo i odwzajemniłam uśmiech, a ten zwrócił się do reszty: – Proponuję, abyśmy zagrali na spokojnie.
Nicholas i Lilianna skinęli głowami i gra się rozpoczęła. Mimo iż wszyscy zgodzili się na lekkie, łatwe zagrania, widziałam w ich minach zaciętość i zanim upłynęły licytacje na polu walki zostali tylko mężczyźni. Przyjaciółka pasując w przedostatniej licytacji, wzruszyła ramionami, jakby nie przejmowała się tym, że jesteśmy w przegranym zespole.
– Showdown czas zacząć, przyjacielu – oznajmił mój "narzeczony" i odwrócił swoje karty. Miał jedną damę i ósemkę, co dawało mu dwie pary. – Nie bój się, obejdę się z tobą bezboleśnie.
Elijah westchnął ciężko i rzucił swoje karty na stół. Jedna para. McConnell wyrzucił ręce w powietrze, a na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Wygrał.
– To była przyjemność – rzekł i zabrał wszystkie żetony ze środka stołu. Zadygotałam. Zakończona rudna oznaczała tylko jedno... – Pytanie, czy wyzwanie, kochani?
– Pytanie – odezwało się równocześnie małżeństwo, szczerząc się jak mysz do sera, za swoją zgodność.
Serio? Dajecie mu w ten sposób pieprzoną satysfakcję, westchnęłam w myślach, a zadowolona twarz Nicka zwróciła się w moją stronę, czekając na to, aż i ja podejmę decyzję. Pamiętaj Maddie, że to dopiero początek, warknęłam sama do siebie i rozpoczęłam wewnętrzną debatę, czy nie lepiej byłoby pozbyć się skarpetek i mieć rundę z głowy. Nagle zaświeciła mi się w głowie lampka oznajmująca, że był to przecież początek rozgrywki, a było powiedziane, że na początku gramy na spokojnie. Lepiej było zostawić ubrania na potem, gdy rozgrywka stanie się bardziej niebezpieczna.
CZYTASZ
Hated Heir
RomanceMadeline McFeenly od zawsze uważała, że granica pomiędzy szarymi ludźmi, a bogaczami, była aż nadto widoczna, dlatego też, mimo iż pochodziła z rodziny, w której dysponowano pokaźnymi kontami bankowymi, postanowiła, że chce sama decydować o swoim lo...