Rozdział 19

348 22 9
                                    

Od autorki:

Z powodu praktyk, które zaczynają się wczesnym rankiem, rozdział dodałam Wam już teraz. Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie. <3

~~*~~

MADELINE

Zagryzłam zęby widząc jak Nicholas z uśmiechem na twarzy wrócił do salonu z walizką wypełnioną plastikowymi żetonami. Rzucił na stół dwie talie kart i zasiadł u jego szczytu. Przerażona nie na żarty zastanowiłam się, co takiego złego zrobiłam w życiu, że Bóg mnie tak pokarał. A mogłam spokojnie spędzać czas na nudnym charytatywnym bankiecie, przynajmniej zrobiłabym coś pożytecznego i wpłaciła niemałą sumkę na ochronę lasów deszczowych.

– Texas Holdem? – zwrócił się do nas Nick jakimś dziwnym kodem.

– Texas Holdem – odpowiedziałam głupio, trzęsąc się ze strachu, który nagle zebrał się we mnie. Przełknęłam jednak rosnącą mi w gardle gulę, ciągle żałując, że nie byłam w stanie im odmówić. – To jest jakaś odmiana pokera, prawda? – zapytałam, kompletnie zielona w tych sprawach.

– Drodzy państwo! Mamy nowicjusza! – zawołał Elijah i zagwizdał głośno, zwracając na siebie uwagę. Usiadł naprzeciwko Lilianny, po mojej lewej stronie, a Nicholas usadowił się twarzą do mnie. – Spokojnie. Nie jest to takie trudne, jak mogłoby się wydawać. Będziesz miała dwie karty swoje, trzy będą na stole do twojego użytku. Na początku dwie osoby siedzące obok osoby rozdającej muszą w ciemno wnieść pewną ilość żetonów. Wiesz co... Może pokażemy ci w praktyce.

Pokiwałam głową wiedząc, że na przykładzie zrozumiem więcej, niż w czasie ustnych instrukcji. Przyglądałam się jak podbijali kwoty, trzymając pokerowe miny, a Elijah, który przysunął się do mnie, tłumaczył mi na ucho każde swoje zagranie. Kolejne karty pojawiały się na stole, a ja załamana myślą, że jednak nie było to takie proste jak mówił, próbowałam się skupić.

– Dobra możemy chyba zacząć grać – jęknęłam, gdy rozegrali już trzy tury. – Chyba coś ogarniam.

– Będę ci podpowiadał – odrzekł mój nowy kolega, uśmiechając się do mnie uroczo, a w jego prawym policzku pojawił się uroczy dołek. Położył przede mną telefon z rozpisaną hierarchią kart. Podziękowałam mu niemo i odwzajemniłam uśmiech, a ten zwrócił się do reszty: – Proponuję, abyśmy zagrali na spokojnie.

Nicholas i Lilianna skinęli głowami i gra się rozpoczęła. Mimo iż wszyscy zgodzili się na lekkie, łatwe zagrania, widziałam w ich minach zaciętość i zanim upłynęły licytacje na polu walki zostali tylko mężczyźni. Przyjaciółka pasując w przedostatniej licytacji, wzruszyła ramionami, jakby nie przejmowała się tym, że jesteśmy w przegranym zespole.

– Showdown czas zacząć, przyjacielu – oznajmił mój "narzeczony" i odwrócił swoje karty. Miał jedną damę i ósemkę, co dawało mu dwie pary. – Nie bój się, obejdę się z tobą bezboleśnie.

Elijah westchnął ciężko i rzucił swoje karty na stół. Jedna para. McConnell wyrzucił ręce w powietrze, a na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Wygrał.

– To była przyjemność – rzekł i zabrał wszystkie żetony ze środka stołu. Zadygotałam. Zakończona rudna oznaczała tylko jedno... – Pytanie, czy wyzwanie, kochani?

– Pytanie – odezwało się równocześnie małżeństwo, szczerząc się jak mysz do sera, za swoją zgodność.

Serio? Dajecie mu w ten sposób pieprzoną satysfakcję, westchnęłam w myślach, a zadowolona twarz Nicka zwróciła się w moją stronę, czekając na to, aż i ja podejmę decyzję. Pamiętaj Maddie, że to dopiero początek, warknęłam sama do siebie i rozpoczęłam wewnętrzną debatę, czy nie lepiej byłoby pozbyć się skarpetek i mieć rundę z głowy. Nagle zaświeciła mi się w głowie lampka oznajmująca, że był to przecież początek rozgrywki, a było powiedziane, że na początku gramy na spokojnie. Lepiej było zostawić ubrania na potem, gdy rozgrywka stanie się bardziej niebezpieczna.

Hated HeirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz