Rozdział 17

426 23 4
                                    

MADELINE

No i się, kurwa, zgodziłam. Muszę nauczyć się być bardziej asertywna.

Ku niezadowoleniu Claytona musieliśmy odczekać kilka dni z podpisaniem umowy, gdyż Derek ociągał się z dostarczeniem wszystkich dokumentów zakańczających naszą współpracę, a mnie nadal obowiązywała umowa wyłączności. Na szczęście wraz z końcem tygodnia otrzymałam swoją kopię i oficjalnie mogłam stać się członkiem załogi McConnellów.

Już po pierwszym dniu nie mogłam się nie zgodzić z tym, że czułam się w firmie dużo lepiej niż w poprzedniej pracy. Zespół zajmujący się prawnymi sprawami korporacji, był skory do pomocy oraz niesamowicie przyjacielski. Wśród nich poczułam, że w końcu znalazłam swoje miejsce, a także zyskałam możliwość samorealizacji, na czym szczególnie mi zależało. Chociaż ciągle musiałam sobie przypominać, że to tylko tymczasowe.

Przechodząc koło gabinetu Nicholasa, zwróciłam wzrok w jego stronę. Niestety nie byłam w stanie nic zauważyć, gdyż szklane ściany były zasłonięte. Możliwość tą odkryłam dopiero po jakimś czasie – ściany dało się zasłaniać i odsłaniać w taki sposób, że osoba w środku jeśli chciała mogła wyglądać na zewnątrz, ale nikt z holu nie mógł zajrzeć do jej gabinetu. Wcześniej, gdy jeszcze tu nie pracowałam, nie zauważyłam takiej możliwości, bo za każdym razem byłam zaaferowana konfrontacją z Nicholasem. Wszystko tu jest jakieś bardziej inteligentne, pomyślałam, ściany zmieniają się w lustro weneckie za pomocą guzika, można także zamknąć drzwi, nie ruszając się zza biurka – także na pilota! Mogłam się założyć, że nawet ekspres do kawy w pokoju pracowniczym działał zdalnie, ale jeszcze nie rozgryzłam w jaki sposób.

– Jest już pani McFeenly! – zawołała Sabrina, stażystka, którą spotkałam, gdy wpadłam w odwiedziny za pierwszym razem. Posłałam jej upominające spojrzenie. – Madeline, tak pamiętam, Madeline – zreflektowała się od razu. – Mam nadzieję, że noc przebiegła pani wspaniale.

Skinęłam głową, nie zaprzeczając. Nie mogłam przecież wyjawić jej prawdy, że cały wczorajszy wieczór spędziłam na ponownym użeraniu się z Nickiem na temat naszego planu oznajmienia światu, że planujemy ślub. Póki co pojawiliśmy się na jednej romantycznej kolacji, a po niej cały internet spekulował na temat łączących nas relacji. Teraz Nicholas wymyślił sobie jakiś wystawny bankiet, mający odbyć się dzisiejszego popołudnia. DZIŚ! I kiedy mnie poinformował? W środku nocy, na odchodne, gdy miał już dość słuchania moich argumentów. Aż dziwię się, że Clayton nie postanowił się nas pozbyć.

– Napije się może pani... Napijesz się kawy? – zapytała dziewczyna, wytrącając mnie z zamyślenia. Muszę się skupić! Praca! Pokiwałam głową. – Wspaniale, przygotuję. Dokumenty leżą na biurku, a pani Hoofeng prosiła, byś zarezerwowała dla niej piętnaście minut przed lunchem.

Dobrze, że chociaż Lee pamiętała o tym, że miałyśmy się spotkać, westchnęłam, nienawidząc siebie za to, że przez głupie kłótnie z Nicholasem ciągle coś wylatywało mi z głowy. Podziękowałam dziewczynie za informację i przeszłam do mojego tymczasowego gabinetu, który należał wcześniej do Claytona – ten za to usadowił się w wygodnym fotelu mojego ojca.

Tata, pomyślałam. Całe szczęście mężczyzna obudził się już ze śpiączki farmakologicznej, w którą wprowadzili go lekarze. Wiem, że chcieli dobrze, bo przez to jego organizm na spokojnie mógł dochodzić do siebie, ale dzięki swoim poczynaniom prawie doprowadzili mamę do wrzodów żołądka. Od kiedy ponownie otworzył oczy próbowałam się z nim spotkać, ale każdego popołudnia, po wyjściu z pracy, zostawałam odesłana ze szpitala z kwitkiem, gdyż "ma ważne badania, ale trwają one bardzo dużo czasu". Prychnęłam pod nosem. Dupa, a nie badania. Zapewne płacił im za to, by mnie nie wpuszczali, bo bał się tego co miałam zamiar mu powiedzieć. Dziś jednak obiecałam sobie, że odwiedzę go w czasie lunchu, gdy nikt nie będzie się mnie spodziewać i wytknę mu jego nieodpowiedzialność. Jęknęłam. Z początku miałam zamiar zrobić to po pracy, co pewnie znów zakończyłoby się porażką, ale nie mogłam, gdyż jaśnie pan Nicholas stwierdził, że mieliśmy obowiązek pokazać się światu po raz kolejny.

Hated HeirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz