Rozdział 22

346 22 11
                                    

Madeline

Jak gdyby nigdy nic weszłam do środka, nie przejmując się kipiącym ze złości mężczyzną. Mógł wrzeszczeć i wygłaszać swoje przemyślane kwestie, a ja i tak bym się tym za bardzo nie przejęła. Miałam jego już tak cholernie dość, że nic nie zmieniłoby moich słów:

– Gówno cię to obchodzi, gdzie byłam! – zawołałam, przystając na środku salonu. – Nie jesteśmy rodziną, parą, a nawet przyjaciółmi, byś się miał zamartwiać o to, czy coś mi się stało!

– Kobieto! Połowa hotelu cię szuka, bo nie dajesz od kilku godzin znaku życia! Zaginęłaś bez śladu! – krzyczał, wyrzucając ręce w powietrze.

Widać było, że jego złość sięgała zenitu. Nie przejął się nawet, gdy nagłym ruchem, zrzucił na ziemię swojego otwartego laptopa. Odległość między stołem kawowym a ziemią nie była duża, a na podłodze leżał puchaty dywan, więc z jego szczęściem sprzętowi nic się nie stało.

– Czemu nie odbierasz pieprzonej komórki?!

Jak na znak, wyciągnęłam telefon z małej torebki i wybudziłam go ze stanu czuwania. Miałam pełno nieodebranych połączeń. Cholera, to jednak nie były informacje o kolejnym pokonaniu założonych kroków, westchnęłam w myślach, karcąc się za zakładanie czegoś z góry. Złość jednak mnie nie opuściła.

– Miałam siedzieć z założonymi rękoma, gdy pieprzyłeś kolejną laskę? – zapytałam, chociaż wcale nie chciałam otrzymywać odpowiedzi na to pytanie. – Twoim zdaniem, ty masz pieprzone prawo flirtować sobie z kim chcesz, robić co chcesz, a ja mam siedzieć na dupie i czekać, aż Jaśnie Pan postanowi do mnie wrócić?

– Miałbym do ciebie wrócić? Niby w jaki sposób? – żachnął się. – Przecież musielibyśmy być parą, bym miał do ciebie wracać. A jak sama ładnie przyznałaś, nie jesteśmy razem! Więc nie widzę sensu w twojej wypowiedzi. Czyżbyś była zazdrosna?

– Ja? Zazdrosna? Pewnie – prychnęłam z sarkazmem, zduszając w sobie prawdziwe uczucia. Czułam się zmęczona tym co się działo. – Jak mogłabym być zazdrosna o faceta, który pieprzy wszystko co się rusza!

Przeginałam, ale w końcu musiał zrozumieć, jak widzi go reszta świata.

– Co ty powiedziałaś?

Ruszył zbulwersowany w moją stronę, a ja mimowolnie cofnęłam się do tyłu, szukając drogi ucieczki. Przystanęłam jednak, uświadamiając sobie, że nie powinnam być ciągle przestraszoną zwierzyną.

– Dobrze słyszałeś! – zawołałam. – Może ja też powinnam zacząć pieprzyć się z kim popadnie? Przynajmniej bylibyśmy kwita!

– Patrząc na to jak wyglądasz, wcale nie zdziwiłbym się, gdyby okazało się, że turlałaś się z jakimś fagasem po piasku, chcąc aby przyłapali cię paparazzi i potem mogłabyś triumfować, jako ta, która zdradziła "Nicholasa McConnella, łamacza kobiecych serc".

Jadąc windą na górę nie spoglądałam w lustro, ale mogłam założyć, że lekka mżawka oraz mocny wiatr niosący za sobą drobinki piasku, sprawiły, iż wyglądałam fatalnie.

– Pewnie, znalazłam jakiegoś ogiera, który mnie rozdziewiczył, bo chciałam zrobić Wielkiemu Panu McConnellowi na złość! – warknęłam i dopiero po chwili zorientowałam się, co powiedziałam.

– A nie było tak? Przynajmniej miałabyś jakieś szanse zabłysnąć! – wysyczał przez zęby, nie komentując wtrącenia na temat mojej niewinności. – Chociaż współczuję facetowi, który poszedłby na taki deal. Jego ogólna opinia społeczna... Biedny. Twojej nic by się nie stało, przecież i tak jesteś uważana już za kur...

Hated HeirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz