Skłamałby, gdyby powiedział, że nie spodziewał się usłyszeć dzwonka do drzwi, bo spodziewał i to doskonale, mało tego – w zasadzie był pewien, że nawet jeśli nie odpisałby na wiadomość, Astrid i tak zawitałaby pod jego domem tego dnia lub właściwie wieczoru. Swego rodzaju przeczucie, czy coś podchodzącego pod szablon intuicji podpowiadało mu te stwierdzenia za uchem, które okazały się być bardziej niż trafne.
Bo między innymi z ich powodu odłożył książkę na stolik przed sobą, wcześniej zakładając strony sklepowym paragonem i wstał, od razu słysząc za sobą wierne dreptanie Szczerbatka.
Bez wahania przeszedł do przedpokoju, równie pewnie przekręcił też zamek. Prawdopodobnie rozważył kilka opcji przywitania, jednak po otworzeniu drzwi uśmiech, który dotąd widniał na jego twarzy najpierw zbladł, a potem zniknął całkowicie równie szybko, co się pojawił.
Chciał zapytać. Nawet nie zdążył się przywitać, powiedzieć choćby jednego słowa, przywitania ani wykonać najprostszego gestu, kiedy jej dłonie znalazły się z tyłu jego karku, palce zacisnęły na skórze, a usta przywarły do tych jego w ułamku sekundy.
Całowała go szybko, zachłannie i na początku Czkawka odwzajemnił kilka muśnięć, ale później coś się zmieniło. Coś było nie tak. Przecież pamiętał jej gesty, każdy z osobna i… żaden z nich nie przypominał tamtego.
Agresywne, wręcz żądne uwagi pocałunki nijak się miały do tamtych namiętnych, jej nierówny, spłycony oddech nie przywodził na myśl tego gorącego i rozedrganego od emocji, palce splecione z tyłu karku nie gładziły skóry w ten sam sposób, w jaki robiły to podczas ich pierwszej wspólnej nocy. Nic nie było tak, by poczuł się z tym komfortowo.
Po raz pierwszy zapragnął to przerwać. Ona nie. On robił jeden krok w tył, ona jeden w przód, wciąż pragnąc dosięgnąć jego ust. Nie pozwalała mu dojść do słowa, raz po raz ujmowała jego wargi i zdawała się nie zauważać niczego poza nim, wliczając w to siebie.
Czkawka nie zauważał nikogo poza nią, gdy zdjął jej szczupłe nadgarstki ze swojej szyi, by opleść je palcami. Odsunął ją od siebie delikatnie, jakby za wszelką cenę nie chciał jej spłoszyć, czy urazić, tylko po prostu zrozumieć tę chaotyczność, którą emanowała. Pod opuszkami czuł, jak drży.
— Hej, hej, spójrz na mnie. — Puścił jej dłonie, a ona się temu poddała, układając je luźno wzdłuż ciała. Jakby nie potrafiła dłużej utrzymać ich bez oparcia, jakby uszło z niej całe powietrze, napięcie, nerwy i wszystko to, co zobaczył w jej oczach, kiedy w końcu podniósł jej podbródek i zmusił, by utrzymała kontakt wzrokowy. — Mała, co jest?
Na początku pokręciła głową, zaciskając wargi. Zamierzała spuścić wzrok, ale jej nie pozwolił. Patrzył na nią właśnie z tym uczuciem, którego nie doszukała się tego dnia u rodziców, ani w zasadzie… nigdy. Nigdy nie dali jej tego, co on pokazał w jednym spojrzeniu.
Nie wytrzymała. Rozpłakała się, nawet nie próbując tego powstrzymywać, bo nie miała na to ani ochoty ani siły. Miała ochotę się przed nim rozpłakać, więc to zrobiła bez najmniejszych wyrzutów sumienia. Przy nim… mogła sobie na to pozwolić. Na to, żeby jej dolna warga drżała od szlochu, a nią samą targały dreszcze, gdy próbowała zaczerpnąć oddechu. Na to, żeby zacisnęła dłonie na materiale jego koszulki i bezradnie oparła czoło na znajomej piersi.
Ona nie mówiła. On też nie. Objął ją ramionami, przytulając jej drobną postać do siebie tak, jakby rzeczywiście potrafił poskładać ją w całość kawałek po kawałku, cokolwiek spowodowało, że się rozpadła. Nigdy nie widział jak płakała, ale to nie znaczyło, że nie poczuł bolesnego ukłucia na ten widok.
CZYTASZ
ᴅʀᴜɴᴋ. ʰⁱᶜᶜˢᵗʳⁱᵈ ᵃᵘ
Fanfic❝ Alkohol nigdy nie był mocną stroną Astrid. ❞ FANFICTION | Hiccup Haddock & Astrid Hofferson - "How To Train Your Dragon" trilogy AU