— Szczerze, to żałuję, że nie wziąłem popcornu na wynos. Szczerbatek ostatnimi czasy go uwielbia. — Kluczyk z breloczkiem psiej łapy został przekręcony i wkrótce potem silnik zamruczał znajomo. — Wyżera mi z miski i myśli, że tego nie widzę.
Astrid zapięła pas, ale pokiwała głową w zrozumieniu. Złożyła ramiona na piersi, sadowiąc się na fotelu pasażera przez chwilę, a potem przerzuciła torebkę na tylne siedzenie, żeby nie musieć trzymać jej na kolanach.
— A widzisz? — zapytała żartobliwie, na co Czkawka popatrzył na nią tak, jakby go uraziła, jednak i tak zdradził go lekki uśmiech. — Z tego co pamiętam, z trudem mu odmawiasz, więc-...
— No wiesz co? Myślałem, że gramy w jednej drużynie. — Spojrzał na nią krótko, później przenosząc wzrok na lusterka. Kiedy wycofał samochód, oparł się wygodniej, a uliczne lampy oświetliły gładki asfalt jezdni, na jaką wyjechali. Było już całkiem ciemno, zresztą nawet nie pamiętali, ile czasu przegadali w parku, za to zegarek na wyświetlaczu jednoznacznie wskazywał wpół do dziesiątej wieczorem. — Poza tym, on doskonale zna moje słabe punkty i zawsze je wykorzystuje. Sama wiesz, jak działają szczenięce oczka.
Astrid nie pozostało nic innego jak się z tym zgodzić, bo cóż... Fakt faktem, asertywność w przypadku Szczerbatka wychodziła zarówno jej jak i Czkawce dosyć marnie, żeby nie powiedzieć, że nie wychodziła wcale.
— Spróbuj kiedyś pokazać mu dwa kawałki szynki i dać tylko jeden. — Zaśmiał się na samo wspomnienie. Potem wcisnął hamulec przed przejściem dla pieszych, gdzie samochód gładko się zatrzymał. Czerwone światło łagodnie przepływało przez szyby, nadając nocnej jeździe odrobinę przyjemnej nostalgii. Astrid na moment zapatrzyła się w właśnie taki obraz miasta; spokojna szumiąca ulica, kilkoro ludzi na chodnikach, gdzieniegdzie jakiś rowerzysta wybrał się na przejażdżkę, a z drugiej strony starsza pani wychodząca z posiwiałym jamnikiem na spacer. Spokój. Po prostu.
— Wyrwie ci go z ręki, czy będzie patrzył się tak długo, aż sam mu nie dasz? Strzelam, że to drugie.
— Prawie. Najpierw będzie się patrzył, a potem się obrazi.
Prawdę mówiąc, Astrid naprawdę była w stanie wyobrazić sobie taką sytuację i choćby nie wiadomo jak bardzo się starała, tak czy siak uśmiech sam z siebie wykwitł na jej ustach, bo tak – labrador byłby do tego zdolny z całą pewnością. Za to, chociaż tego nie przyznał, Czkawka zapewne mu ulegał. Czemu się dziwić, wystarczyło spojrzeć na wygniecione miejsce na jego kanapie, żeby dostrzec jak bardzo nie potrafili bez siebie żyć. Nie wspominając już o urokliwym breloczku. I zdjęciu na lodówce, które zresztą sama robiła.
Jechali tak przez kilka minut. Najpierw w ciszy, potem szatyn włączył radio, a jakaś losowa piosenka przebiła się przez szum drogi uciekającej spod opon. Astrid skupiała się na swego rodzaju klimacie miasta nocą, ponieważ – wstyd się przyznać – chyba pierwszy raz zwróciła na nie większą uwagę. Zazwyczaj takie widoki kojarzyły jej się z późnymi powrotami do domu po męczących dniach w pracy z Sączysmarkiem na karku, toną papierów na biurku albo wszystkim na raz. Za to teraz podobało jej się o wiele bardziej. Być może dlatego, że teraz nie była sama, być może dlatego, że nigdy nie próbowała dostrzec w czymś tak zwyczajnym jakiegokolwiek uroku.
Właśnie w tamtym momencie przyznała się przed sobą, że spotkania z Czkawką jej pomagają. Coś w jego podejściu do życia sprawiało, że Astrid czuła się w pewien sposób lżej. On po prostu cieszył się chwilą.
Oderwała wzrok od okna, żeby na niego popatrzeć. Łokieć oparł na ramie, jednak oczy tak samo czujnie śledziły ruch drogowy, więc nawet nie zauważył, że jest obiektem obserwacji. Gdzieś na ustach widniał uśmiech, który nadal nie zbladł i Hofferson automatycznie odetchnęła, opierając się o fotel nieco bardziej.
CZYTASZ
ᴅʀᴜɴᴋ. ʰⁱᶜᶜˢᵗʳⁱᵈ ᵃᵘ
Fanfiction❝ Alkohol nigdy nie był mocną stroną Astrid. ❞ FANFICTION | Hiccup Haddock & Astrid Hofferson - "How To Train Your Dragon" trilogy AU