ONE: party hard

1.8K 72 121
                                    

Astrid zdecydowanie nie lubiła takich miejsc.

Dlatego też zaraz po przestąpieniu progu klubu, skrzywiła się znacznie, od razu wyczuwając nieprzyjemny zapach alkoholu, potu i Bóg wie czego jeszcze w dusznym klubie. Sama dziwiła się, że Heather naprawdę wyciągnęła ją właśnie tutaj, a co ciekawsze – Hofferson się na to zgodziła. Smętnie spojrzała na wyświetlacz telefonu, od niechcenia sprawdzając godzinę i jednocześnie próbując uniknąć jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego z którymś z obecnych tutaj ludzi, bo z tego co zdążyła zauważyć większość z nich już poznała moc procentów.

Ugh.

Zdążyłaby zawrócić i z miłą chęcią spełniłaby te zamiary, gdyby nie dłoń przyjaciółki, zaciskająca się na jej nadgarstku. Już miała powiedzieć swoje typowe „to był zły pomysł”, ale Heather przewróciła jedynie oczami, odpowiadając swoim z kolei typowym:

— Nawet nie chcę tego słuchać — przekrzyczała szum tłumu, po czym poprawiając ciemnozieloną sukienkę, pociągnęła je obie do najbliższego wolnego stolika. Od razu usłyszała w tle bezczelnie gwizdanie, nawet jeśli muzyka uderzająca z głośników, zagłuszała jej własne myśli, więc spięła się znacznie, chociaż nie wiedziała czy bardziej że złości czy z zażenowania.

Blondynka czuła się krótko mówiąc... niekomfortowo. To nie tak, że nie potrafiła się bawić czy wypić parę drinków, bo chyba każda pracująca kobieta ma do tego prawo; bardziej panująca atmosfera w tym miejscu wzbudzała w niej poczucie, że jest jak towar na targu, zwłaszcza jeżeli co najmniej jedną trzecią baru stanowili mężczyźni, którzy skupieni w grupkach przy swoich stolikach, obrzucali pożądliwym spojrzeniem upatrzone sobie kobiety.

Wróciła spojrzeniem na czarnowłosą.

— Wyluzuj, Astrid. Nikt cię tu nie zje — zaśmiała się, opierając się swobodnie o oparcie swojego krzesła, jakby przebywanie w tego typu miejscach miała na porządku dziennym. Cóż, jakby nie patrzeć, Heatherze zawsze zdecydowanie łatwiej przychodziło „luzowanie”, w przeciwieństwie do Astrid, która pod takim pojęciem widziała raczej maraton ulubionego serialu z miską chipsów na kolanach. — To idioci, ale nieszkodliwi.

— Zastanawiam się, co ja tu w ogóle robię — parsknęła Astrid, kątem oka przyglądając się tłumowi ludzi na parkiecie, zawalonym dosłownie wszędzie czyjąś obecnością.

Przeważającą częścią tych ruchów były te, które trudno było zaliczyć do tańca, a niektórzy z tańczących najchętniej już teraz rozebraliby się przed partnerem lub partnerką choćby tutaj. Swoją drogą, ciekawe ile z tych przypadków było zasługą czystego alkoholu.

— Wyłączasz myślenie o problemach i spędzasz czas z najlepszą przyjaciółką.

Blondynka uśmiechnęła się delikatnie. Wypuściła z ust powietrze, czując, że Heather ma rację. I to nie pierwszy i nie ostatni raz. Zawsze wiedziała, czego jej trzeba, w końcu znały się wystarczająco długo, żeby czytać sobie w myślach, więc tak jak zawsze – po prostu jej zaufała.

Jednak mina zrzedła jej zaledwie po kilku minutach rozmowy o, jak zawsze, totalnych pierdołach, gdy do ich stolika zbliżał się nieznajomy. Chociaż sądząc po rosnącym uśmiechu przyjaciółki, wcale nie był aż taki nieznajomy, jak sądziła, w dodatku kiedy przytulili się szczerze, nie stroniąc od chichotów.

— Eret! Kopę lat! — Czarnowłosa wyswobodziła się z silnego uścisku bruneta i odgarnęła włosy na plecy, po czym od razu wskazała dłonią na Astrid, która już czuła, że wieczór nie będzie należał do tych „babskich”, a właśnie takiego potrzebowała. Faceci zdążyli wystarczająco schrzanić jej ostatni tydzień. — Mój przyjaciel ze studiów — wyjaśniła, otrzymując od blondynki jedynie krótkie przywitanie i nieco wymuszony uśmiech. Naprawdę nie miała ochoty spędzać czasu z dwójką przyjaciół, tym bardziej, że najwyraźniej mieli sobie dużo do powiedzenia. — Co cię tu przywiało?

ᴅʀᴜɴᴋ. ʰⁱᶜᶜˢᵗʳⁱᵈ ᵃᵘOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz