23 czerwca
Od samego rana rodzice i Liam krzatają się po domu. W sumie nic dziwnego, bo dzisiaj ma się odbyć pożegnalna kolacja. Wspólną decyzją było urządzenie jej w ogrodzie, korzystając z pięknej pogody.
Powinnam być teraz bardzo szczęśliwa, w końcu za kilka dni spełnię swoje największe marzenie, ale mimo wszystko jest mi jakoś smutno. Zostawiam tu wszystko - rodzinę, Harper, miasto... Kiedy wrócę, nie będę mogła przenieść się w czasie, aby przeżyć z nimi wszystkie momenty, które mnie ominęły...
Nawet nie wiem, w którym momencie łzy poleciały po moich policzkach. Nie mogłam się opanować. Co jest ze mną nie tak?
Nagle rozległo się pukanie do drzwi...
- Hejka Ari, pobudka! Masz tutaj śnia... Hej, co się stało?! - do mojego pokoju wparował Liam.
- Nic, nie ważne, dziękuję.
- Mała, to nie jest "nie ważne". Mów i to w tej chwili.
- Nie dasz mi żyć, prawda?
- Zgadza się.
- Okej... Chyba w końcu do mnie dotarło, że wyjeżdżam na cały rok, zostawiając to wszystko tutaj... Jakoś tak dziwnie się z tym czuję... Tylko nie mów mi, że wszystko będzie dobrze, bo to nieprawda. Na pewno w Stanach nie będzie łatwo. Boję się, że nie poradzę sobie tam zupełnie sama...
- Nie będę Cię okłamywał, to na pewno przetestuje twoją psychikę, ale nie należy się tego obawiać. W moim przypadku było troszkę inaczej, bo wymiana dotyczyła studiów, a nie liceum. Jak widzisz, nie poddałem się i Ty też nie możesz tego zrobić. Obecnie tam mieszkam i pokonuję swoje granice. Jednego jestem pewien - nie żałuję i Ty także nie będziesz. To piękne doświadczenie i na leży się z niego cieszyć - tu przytulił mnie, na chwilę przerywając swój monolog - pamiętaj, że zawsze będę obok Ciebie, jasne? Między moją uczelnią, a Twoim nowym domem będzie jedynie 40 minut drogi samochodem. Jeśli będziesz czegoś potrzebowała, wystarczy, że zadzwonisz. Dla jasności bez potrzeby też możesz dwonić 😂
- Zrozumiałam. Jesteś najlepszym bratem na świecie i moim aniolkiem, wiesz to?
- Tak, wiem - najlepszy z najlepszych.
- No głuptasie, aleś ty skromny. Ale dobra, daruję, bo bardzo Cię kocham.
- Też Cię kocham mała. A teraz schodzimy na dół nadzorować przyjęcie.
Od tamtej pory minęło kilka godzin, a mój ogród zmienił się w prawdziwe cudo. Liam zamontował ekran, na którym będziemy mogli wyświetlać zdjęcia i filmy. Moja mama przygotowała pyszne jedzenie, a tata napompował balony i przywiesił światełka. Muszę się pochwalić, że sama miałam w to wkład. Na całym trawniku poukładałam koce, poduchy i drewniane skrzynki, służące za stoliki - bylo idealnie.
Kiedy dopięliśmy wszystko na ostatni guzik, poszłam się szykować. Postawilam na coś bardzo prostego i wygodnego, ale efektownego. Była to biała sukienka w stylu boho, zaplatane warkocze i buty na grubym obcasie. Idealne połączenie na imprezę w ogrodzie. Wszystko dopełniłam delikatnym makijażem i zeszłam na dół powitać gości.
Ku mojemu zdziwieniu, wszyscy goście wraz z moimi rodzicami i bratem, znajdowali się w ogrodzie. Przechodząc przez drzwi tarasowe, stanęłam w pół kroku, a oni zaczęli krzyczeć:
- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO! - za ich plecami znajdowała się wielka dmuchana osiemnastka. Trochę zbiło mnie to z tropu.
- Przecież ja nie mam dzisiaj urodzin, o co chodzi? - byłam zdezorientowana.
- Kochanie. Osiemnaste urodziny trzeba świętować, wchodzisz w dorosłość. Skoro nie będzie Cię z nami w dniu twoich urodzin, będziemy obchodzić je dzisiaj! - krzyczała moja uradowana babcia.
- Jesteście cudowni, brak mi słów... - po policzkach poleciały mi łzy szczęścia - lepszej rodziny nie mogłabym sobie wymarzyć, dziękuję.
Przez dłuższy czas wszyscy mnie ściskali, gratulowali, wręczali prezenty itd. Dla niektórych mogłoby to być przytłaczające, ale ja za nic nie oddałabym takiej rodziny. Nawet taka twardzielka, jak Harper uroniła łzę. Bo w końcu kolejna nasza rozmowa nie będzie prowadzona na żywo, a co najwyżej na wideo.
Najbardziej pozytywnie zaskoczył mnie jednak brat. Stwierdził, że osiemnastka jest wyjątkowa i powinnam ją zapamiętać na zawsze. Postanowił więc w dniu moich urodzin porwać mnie do Nowego Jorku, żebym spędziła tam swój idealny dzień. Wierzę, że taki będzie...
Podczas imprezy żartowaliśmy i śmialiśmy się. Głównie było to spowodowane bardzo starymi i kiczowatymi fotkami mojej osoby. Dużo rozmawialiśmy, a pod koniec pożegnaniom nie było końca. Kiedy wszyscy mnie wyściskali - ja, Liam i nasi rodzice - zaczęliśmy sprzątać. No dobra, oni to robili, bo ja poszłam do domu. Zasypiając marzyłam o swoim "american dream", który niedługo się spełni...
24-28 czerwca
W ostatnich dniach nie działo się nic interesującego. Wszyscy chodzili zestresowani (w szczególności ja). Moi rodzice ciągle gadali tylko o tym, jak to dzieci szybko wylatują z domu itd. Ledwo zapiełam walizkę (musiałam odjąć kilka rzeczy, bo przekraczałam dozwoloną wagę). Żegnałam się z rodzinnymi czterema ścianami nastawiając budzik, aby nie spóźnić się jutro na lotnisko...
Hejka :)
Mam nadzieję, że zdecydowaliście się przeczytać to, co ja w tej chwili piszę. Szkoda, że tak niewiele osób to robi... Nieistotne... Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał. Liczę, że uda mi się jutro dodać kolejny rozdział, bo jeśli nie, będziecie musieli czekać do poniedziałku, a wiem, że nie chcecie. Zaczyna się robić ciekawie (ale nic nie zdradzę 😂). Za waszymi namowami napisałam dłuższy rozdział, więc liczę, że się cieszycie. Jak zwykle: udostępniajcie książkę, głosujcie na rozdziały i dodawajcie komentarze.
P.S. Ten rozdział składa się z 869 słów.
Buźka 😘
CZYTASZ
Zwykła dziewczyna
RomanceAria to zwykła dziewczyna z niewielkiego miasta. Asher to (nie)typowy amerykański bad boy. Różni ich wszystko, a połączy przypadek. Oto historia o często niełatwym życiu nastolatki, postawionej w zupełnie nowym dla niej miejscu, jak i zupełnie nowe...