29 czerwca, 2.00
Warszawa jeszcze nie obudziła się do życia, chociaż można powiedzieć, że w ogóle nie śpi. Za jakieś dwie godziny musimy być na lotnisku, dlatego musiałam już wstać z łóżka.
Na samym początku weszłam do łazienki, aby przemyć twarz, po i tak krótkim śnie. Następnie ogarnęłam swoje nieskłonne do współpracy włosy. Chwilę zajęło mi uplecenie warkoczy, ale bądź co bądź jest to najwygodniejsza fryzura do podróżowania.
Okej. Cały czas jestem w piżamie, ale nie wyglądam już jak potwór. Kierunek: pokój Liama. Trzeba obudzić tego śpiocha...
Liam
Mój błogi stan przerwało pukanie do drzwi. Zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć w ich progu stała już Aria. No jakżeby inaczej.
- Wstawaj leniu! - kochana siostrzyczka zaczęła ciągnąć moją pościel.
- Muszę?! Jest dopiero 2.15.
- Tak musisz. Chyba nie chcesz, żeby samolot odleciał bez nas!
- Dobra, już się zbieram - Aria zmierzała w kierunku drzwi - tylko na drugi raz wymyśl mniej gwałtowny sposób pobudki - uśmiechnąłem się, puszczając do niej oczko. Ona tylko spojrzała się na mnie i ruszyła w kierunku schodów.
W normalny dzień najpewniej zacząłbym się ogarniać, ale nie widzę sensu. Nie wyglądam wcale tak źle, więc zrobię to przed samym wyjściem. Teraz czas ruszyć śladami siostry. Kierunek: lodówka.
Aria
Odniosłam sukces, bo już po chwili Liam zjawił się w kuchni. Szczerze mówiąc jestem w szoku, że nie postanowił znów się położyć. Stwierdziłam, że przed lotem nie powinniśmy jeść nic ciężkiego, dlatego zrobiłam nam najzwyklejsze kanapki i herbatę.
Myśleliśmy, że nasi rodzice jeszcze śpią, ale okazało się, że nie. Chociaż jeden problem z głowy. Kiedy przygotowałam jedzenie także dla nich, poszłam się ubrać w przygotowane wcześniej ubrania. A mianowicie: dresy, koszulkę i bluzę. Po zrobieniu tego zostało mi jedynie wrzucenie kilku rzeczy do podręcznej torebki.
4.00
Nareszcie. Tak długo czekałam na przekroczenie progu lotniska. Wydaje mi się, że symbolizuje to także pewien etap w moim życiu, przekroczenie barier, o których istnieniu nie miałam pojęcia. Nie zwlekając dłużej zrobiłam to.
Moja ekscytacja przeszła głębokie rozczarowanie. Uwaga, w lotnisku nie ma nic szczególnego! Czego ja się spodziewałam? Chyba sama nie chcę wiedzieć. Wracając jednak do tego, że już tu jestem... Trzeba się pożegnać...
- Mamo, tato, dziękuję za wszystko. Będę do was dzwonić, ale wy także dzwońcie do mnie. Obiecuję, że będę pilnowała, żeby Liam nie zrobił przypadkiem czegoś głupiego lub niebezpiecznego - w tym momencie płakałam i śmiałam się jednocześnie.
- Oj tam Ari, nic mi nie będzie. To raczej Ciebie powinno się pilnować. Chociaż też będę tęsknił. Tak, tak wiem, że to nie jest mój pierwszy wyjazd do Nowego Jorku, ale co tam - objął ramieniem mnie i naszych rodziców - szczęśliwa rodzinka w komplecie - uśmiechnął się do nas.
- Dzieci, zawsze będzie was nam brakować, ale pora się z tym pogodzić. Przytulcie się jeszcze raz do waszych staruszków, bo musimy już uciekać - rodzice zaczęli się śmiać.
- No dobra, koniec tego dobrego. Szerokiej drogi. Jeszcze jedno... Zadzwońcie, jak dolecicie - odeszli nie oglądając się za siebie.
5.30
CZYTASZ
Zwykła dziewczyna
RomanceAria to zwykła dziewczyna z niewielkiego miasta. Asher to (nie)typowy amerykański bad boy. Różni ich wszystko, a połączy przypadek. Oto historia o często niełatwym życiu nastolatki, postawionej w zupełnie nowym dla niej miejscu, jak i zupełnie nowe...