Siadamy przy rozwalającym się stoliku na kulawych szkolnych krzesełkach w naszym biednym szkolnym bufecie, patrząc na nasze dorodne, gumiaste, stare pączki.
- Mogliśmy iść do sklepu, to byłby lepszy wybór.
- I spóźnić się na lekcję?
- Dla pączków wszystko.
Zastanawiam się chwilę.
- Fakt.
- Nie wierzę, że to miejsce jest finansowane przez miasto. Mój kuzyn z kapitałem 10 złotych lepiej urządziłby to miejsce.
- Ciii! - szepczę, patrząc z niepokojem na panią ze sklepiku. - Będzie jej przykro.
- Pewnie już jest jej przykro, że pracuje w takim miejscu. Ja na jej miejscu bym się załamał.
- Może lubi tę pracę?
- Sprzedawanie starych pączków nikłym ilościom uczniów technikum? Praca marzeń.
Cicho chichoczemy w swoim kącie.
Jesteśmy z Oskarem w jednej klasie, ale na innych kierunkach - ja na architekturze krajobrazu, a mój przyjaciel na techniku żywienia i usług gastronomicznych. Jest wspaniałym kucharzem - wiem to dlatego, że często przynosi na drugie śniadanie do szkoły swoje specjały, a, jak zapewnia, to tylko mała część jego wybitnych umiejętności kucharskich.
- Wpadnij kiedyś do mnie, to coś ci ugotuję! - namawiał mnie. - Moja mama chce cię poznać, mówi że za dużo o tobie słyszała, by cię nie zaprosić.
Dla kogoś stojącego z boku to zaproszenie mogłoby zabrzmieć jak wstęp do udanego związku - dlatego, że jesteśmy przeciwnej płci i podobno przyjaźń damsko-męska nie istnieje. Ale jest parę powodów, dla których nigdy nie będziemy razem.
1. Obiecaliśmy to sobie już dawno temu.
2. Jesteśmy tylko przyjaciółmi i nikt w nikim nie jest zakochany.
3. Nie mogę być w związku. To wykluczone.
Wykluczona jest też zwykła wizyta u Oskara, dlatego pewnego dnia, ryzykując wszystkim, wymknęliśmy się do niego na wolnej lekcji, zamiast siedzieć na świetlicy, której opiekun nie był za bardzo zainteresowany naszym losem, więc od razu puścił nas wolno.
Całą drogę przekonywałam samą siebie, że opiekun świetlicy wcale nie jest szpiegiem pracującym dla mojej ciotki. Jakoś w połowie udało mi się przekonać, może za sprawą żartów Oskara, które zawsze rozbawią mnie do łez.
Może bałam się, że jeśli nasza relacja zostanie tylko w szkole, zostawi mnie jak wszyscy, chociaż z czasem zorientowałam się, że tak nie będzie. Zaufałam mu. Bardziej nie ufałam sobie. A może po prostu chciałam się zbuntować wobec tych wszystkich zasad, które do tej pory mnie tłamsiły i osób rządzących moim życiem. Może chciałam stać się kimś innym i spróbować prawdziwego życia, do którego nigdy nie miałam dostępu.
Wiem tylko, że Oskar rzeczywiście świetnie gotuje. A jego mama jest przemiła. Uwielbia rośliny, jak ja, więc miałyśmy wspólne tematy. Oskar ugotował pyszne risotto i spędziłam wspaniałe popołudnie z prawdziwą, kochającą się rodziną, śmiejąc się i żartując.
Szkoda, że to nie była moja codzienność, lecz ukradziony moment z życia innych.
Ale obiecałam sobie, że będę dążyć, by moje życie było właśnie takie.
A by tak było, muszę się uwolnić.
Nagle kątem oka dostrzegam ciemną, przygarbioną sylwetkę przemykającą się korytarzem. Patrzę na Aleksa i nie jestem w stanie oderwać wzroku, chociaż bardzo się staram.
Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Stanowiliśmy zgrane trio, paczkę najlepszych przyjaciół, którzy zawsze mogli na sobie polegać.
Ale wszystko się skończyło. Ja musiałam odejść. Rodzice Aleksa się rozwiedli. Rodzice Alki się wzbogacili.
Nasze drogi się rozeszły.
Może tak musiało być?
Jakoś ciężko mi w to uwierzyć.
Ale mam Oskara i to jest najważniejsze.

CZYTASZ
Ucieknijmy stąd
Teen FictionAmelia, dla przyjaciół Ami, to z pozoru zwykła dziewczyna z niewielkiego miasta. Ma najlepszego przyjaciela i dobre oceny. Ale tak naprawdę nikt nic o niej nie wie. Trzyma się na uboczu, bo tak jest łatwiej. Woli nic nie czuć niż czuć cierpienie - d...