Alicja jest obrzydliwie bogata - a raczej jej starzy. Dwa lata temu dostali spadek od jakiegoś jej nadzianego krewnego i teraz mieszkają w wypasionej willi za miastem. To też spowodowało, że ich córka stała się snobką.
Może i jestem wredna, ale taka jest po prostu prawda.
Na pewno nie jestem zazdrosna. Bogactwo nie jest czymś dobrym, bo przewraca w głowie i przyczynia się do nierówności społecznych. Nie wiem, jak można żyć w takim bogactwie z myślą, że niektórzy nie mają gdzie spać ani co jeść. Że dzieci umierają z głodu.
Chyba że wolą tego nie zauważać. Łatwiej nie myśleć.
Willa Kownackich jest najbardziej luksusowym i najpopularniejszym budynkiem w naszym małym mieście, gdzie każdy każdego zna. Stoi na wzgórzu za miastem, tuż przy jeziorze, i naprawdę robi wrażenie. Mimo całej niechęci do bogactwa i do snobistycznej Alicji jestem podekscytowana tym, że spędzę tam trochę czasu. Każdy z naszej szkoły marzy o tym, by zostać zaproszonym na imprezę w tym domu i przekonać się na własne oczy, czy naprawdę mają fontannę i własny basen.
No cóż, mają. Byłam tam, chociaż tylko raz. Alicja i ja byłyśmy kiedyś najlepszymi przyjaciółkami, a właściwie była nas trójka. Wszyscy mieszkaliśmy na jednym osiedlu i spędzaliśmy całe dnie wspinając się po drzewach, budując bazy i zwisając głową w dół na trzepakach. Wtedy mieszkałam już z ciotką i w zasadzie tylko dzięki tej dwójce przyjaciół miałam w życiu jakiekolwiek promyczki szczęścia.
Do czasu.
Prowadząc samochód, Oskar opowiada mi, jak udało mu się uzyskać zaproszenie na imprezę snobów i nie wiem, czy mam go walnąć, czy raczej się śmiać, więc robię obie te rzeczy.
- Nie wolno rozpraszać kierowcy! - woła, ale zarabia za to jeszcze jedno walnięcie.
Zrobił prawo jazdy kilka miesięcy temu i strasznie się tym jara. Dzięki temu zyskał status mojego prywatnego kierowcy, więc ja również jestem usatysfakcjonowana. Nie muszę chodzić do pracy na piechotę, bo Oskar pracuje w tej samej restauracji, jako barman, co tylko dodaje uroku mojemu miejscu pracy.
Otwieram szybę do samego końca i wystawiam za nią głowę. Jest ciepły, letni wieczór, a lekki wietrzyk wykorzystuję do wykonania kilku głębokich wdechów. Muszę się uspokajać za każdym razem, gdy robię coś, czego nie pochwaliłaby moja ciotka, chociaż doskonale wiem, że nie ma racji i że traktuje mnie i zachowuje się nie tak, jak powinna. I że nie ma nigdzie żadnych szpiegów, którzy wszystko jej opowiedzą.
Całe szczęście jej dwie piękne, doskonałe córki już dawno się wyprowadziły i nie odwiedzają za często wujostwa, a na pewno nie wtedy, gdy jestem sama, bo przynajmniej na mnie nie doniosą.
Jak widać, nie jestem w tym domu zbyt lubiana.
Podróż jest przyjemna dzięki świetnej atmosferze i kojącej obecności Oskara. Jadąc, śpiewamy radiowe hity i odzyskuję wiarę w to, że ten wieczór - mimo imprezy snobów - jednak może być fajny. W końcu będą tam moi znajomi, no i Oskar. I oczywiście jedzenie i otoczenie opływające w bogactwo. A obecność Alki jakoś zniosę. Mam nadzieję, że nie będę jej widywała za często. Wcale bym nie narzekała.
Na moje nieszczęście chodzimy do tej samej szkoły, więc regularnie muszę znosić jej chichoty, paplanie i ogólnie jej irytującą osobę. Zdrowe zmysły zachowuję chyba tylko dzięki Oskarowi, który jest zaskakująco dobry w udawaniu jej wkurzających zachowań, co jest prześmieszne - przynajmniej dla mnie, bo Alusia wtedy tylko prycha wyniośle, zarzucając włosami i patrząc na nas jak na coś śmierdzącego - co w połączeniu z teatrzykiem Oskara, który odgrywa również tę rolę, powoduje u nas ogromną salwę śmiechu.
- Zapomnij o byciu wizażystą, powinieneś być aktorem albo komikiem. Jesteś w tym genialny.
- Jestem dla nich za dobry - udaje wyniosły głos Alki, parodiując machanie włosami, co rozśmiesza mnie tak mocno, że ściągam na siebie spojrzenia całego korytarza.
W końcu dojeżdżamy na miejsce i wypakowujemy się z volkswagena Oskara, którego kupiła mu mama za bezcen w świetnym stanie, czym bardzo się szczyci. Karolcia, jak ochrzciliśmy passata, mimo że często się psuje, jest wiernym towarzyszem naszych codziennych podróży do szkoły, pracy i okazjonalnych wycieczek i wypadów na zakupy. Na szczęście mój przyjaciel jest tak samo aspołeczny jak ja, więc nie muszę znosić obecności innych ludzi. Mamy siebie i to wystarcza.
Na parkingu przed domem tłoczą się już samochody i grupki naszych znajomych, z których tylko kilku rozpoznaję. Zasięgi towarzyskie Alki mocno się zwiększyły od czasów wzbogacenia jej rodziców. Cóż za zaskoczenie.
Machamy do ludzi ze szkoły, którzy wydają się zaskoczeni - ale przybyciem moim, nie Oskara. On jest o wiele bardziej towarzyski ode mnie, ale na całe szczęście i tak to ze mną najbardziej się trzyma, nawet mimo moich ograniczeń. Takiego przyjaciela ze świecą szukać, często się dziwię, że jeszcze ze mną wytrzymuje.
- Lubię ciebie, a nie twoje częste wyjścia - powiedział mi raz, przez co aż się popłakałam ze wzruszenia, a on mnie objął i przytulił.
- Mała, wrażliwa Ami - stwierdził, ale przywaliłam mu zeszytem do matmy.
- Może jestem mała, ale groźna. - wyszczerzyłam się teatralnie.
W drzwiach stoi Paulina - dziewczyna, w której mój przyjaciel jest totalnie zauroczony. Wita się z nią, a ja w tym czasie podchodzę do bufetu, żeby dać im trochę spokoju, chociaż trochę boję się zostać sama, zwłaszcza jeśli Alka miałaby mnie zauważyć i do mnie podejść.
Na szczęście nigdzie jej nie widać - ale za to od razu spostrzegam Aleksa. Dziwi mnie to, bo jako bardzo skryty samotnik rzadko można go spotkać gdziekolwiek poza szkolnym korytarzem ze słuchawkami na uszach i całego na czarno. Próbuje wtopić się w tłum i pozostać niezauważony, ale doskonale wiem, że dziewczyny ze szkoły za nim szaleją. Tajemniczy rockman Alex, do którego nikt nie potrafi dotrzeć. Ileż się o nim rozmawia w szkolnych toaletach i szatniach.
Jego wzrok wbija się we mnie intensywnie, więc odwracam się plecami.
Robię tak od dwóch lat.
Od dwóch lat go ignoruję.
W końcu Oskar, z promiennym uśmiechem, bo udało mu się pogadać z cudowną Pauliną, zjawia się obok mnie, akurat gdy wszyscy zbierają się w wypasionej chacie Alicji i ona sama w równie wypasionej kiecce schodzi po schodach. Od razu chowam się za jakiś posąg.
Tak. Posąg. W tej chacie są jebane posągi.
Oskar natychmiast wyciąga mnie za ramię, ale poddaję się mu, żeby nie wzbudzać niczyjego zainteresowania.
- Daj spokój, Ami, nie jesteś złodziejką, czy coś. Jesteś ze mną, a ja jestem zaproszony. Zaciągnąłem cię tu siłą. Zluzuj majty.
Rzucam mu piorunujące spojrzenie, ale nie próbuję się już chować.
- Kochani, mam znakomity pomysł! Całowanie z zasłoniętymi oczami!
Że
Co?

CZYTASZ
Ucieknijmy stąd
Roman pour AdolescentsAmelia, dla przyjaciół Ami, to z pozoru zwykła dziewczyna z niewielkiego miasta. Ma najlepszego przyjaciela i dobre oceny. Ale tak naprawdę nikt nic o niej nie wie. Trzyma się na uboczu, bo tak jest łatwiej. Woli nic nie czuć niż czuć cierpienie - d...