2 ~ Nario

3.4K 128 33
                                    

Ciążyła na mnie ogromna presja jako na pierworodnym synu bossa mafii sycylijskiej. Byłem świadomy tego czego ode mnie wymagano, ale bywały chwile, w których po prostu nie potrafiłem być taki jak ojciec. Czasem łapałem się na tym, że wolałbym, aby to mój młodszy brat miał ten zaszczyt i został głową "rodziny". Kiedy ojciec załatwiał wszystko polubownie, ja łaknąłem krwi i na odwrót, przez co zdarzały nam się zgrzyty. Tak było jednak do czasu, bo nadszedł w końcu dzień, w którym Bruno Castelli wprowadził mnie w nawet najbardziej potajemne interesy, a wtedy wszystko złożyło się w idealną całość, pokazując czyjej krwi nie warto przelewać.

Za każdym razem, gdy ktoś mi się przyglądał słyszałem: wyglądasz jak ojciec, czysta kopia ojca albo całe szczęście, że nie wdałeś się w matkę. To ostatnie wkurwiało mnie do granic możliwości. Żaden staruch, który już dawno powinien kopnąć w kalendarz, oczyszczając drogę mojej rodzinie, nie miał prawa wypowiadać się w ten sposób. Tak naprawdę nikogo nie obchodziło, że moja rodzicielka nie była częścią Cosa Nostry, ale zawsze musiał się znaleźć kutas, który miał coś do tego szczegółu. Matka była świętością, dla ojca, dla mnie, a nawet dla wielu ludzi z mafijnego świata, co było dość wyjątkową sytuacją. Kobieta nie miała prawa się wypowiadać, wtrącać, panoszyć. Jej obowiązkiem było posłuszeństwo, ale Nataya Castelli wyszła poza schemat i stała się diabelską królową mafii, która trzy lata temu zabiła z zimną krwią Hiszpana, który przeprowadził zamach na ojca. Byłem w szoku kiedy podczas przesłuchania w starym magazynie usłyszałem stukot obcasów matki, która kroczyła dumnie ku zemście z bronią w wypielęgnowanej dłoni. Dopiero później zrozumiałem, dlaczego tak walczy o naszą rodzinę. Wyjawiła mi w jaki sposób zginęła jej młodsza siostra i jak to na nią wpłynęło. Z kruchej dziewczyny stała się pewną siebie kobietą, która dla naszego bezpieczeństwa zabiłaby każdego na swojej drodze. Pokazała, że nie liczy się urodzenie, aby być częścią mafii, a ja byłem dumny będąc jej synem.

Paradowałem właśnie w samym ręczniku po swojej sypialni, gdy nagle jak burza wparował do niej moja siedemnastoletnia siostra.

-Liv! Puka się! - warknąłem wkurzony. Czy oni naprawdę nie potrafili wchodzić z kulturą?

-Matka znowu pojechała do szkoły tańca z Eleną. Ma swoje dzieci, a zachowuje się jakbyśmy nie istnieli. - a ta znowu o tym. Naprawdę ciężko było pojąć Livię i jej dziwne napady. Fakt mama miała bardzo dobrą relację z córką Antonio, ale nie zaniedbywała nas przy tym. Byliśmy wszyscy praktycznie dorośli, więc nie wcinała się w nasze życie i to było naprawdę godne podziwu z jej strony, bo bywała dość nadopiekuńcza. Moja siostra od zawsze była oczkiem w głowie ojca, który rozpieścił ją jak cholera, a matka w jej życiu zeszła na boczny tor. Gdy mama mówiła NIE, młoda leciała do taty, który mówił TAK, a później gdy mama chciała coś powiedzieć słyszała tylko wdzięczne "nie wtrącaj się". Miałem ochotę potrząsnąć tą małolatą, żeby się ocknęła, bo najpierw odpycha kobietę, która dała jej życie, a teraz wielce zazdrosna, bo nie poświęca jej uwagi.

-Znowu to samo?

-Co znowu? Co znowu? Nario nie widzisz tego? - niech tylko nie wrzeszczy. - Elena ma macochę do cholery, a zabiera nam matkę!

-Nam? Nam? A czy Ty ostatnio traktujesz tę kobietę jak matkę? Masz w dupie jej zdanie, mieszasz ją z błotem i gdy ona się na coś nie zgodzi, przekabacasz ojca, aby mieć to co Ci się żywnie podoba. Ogarnij się dziecko! Chcesz jej uwagi? To zachowuj się tak jak na córkę przystało! - pierwszy raz wrzasnąłem na siostrę i byłem pewien, że każdy w tym domu usłyszał nawet przecinki w zdaniach.

-Jesteś ślepy! - tupnęła nogą i wyszła trzaskając drzwiami.

Musiałem w końcu powiedzieć to co myślę, bo to naprawdę cholernie niesprawiedliwe, że Livia wymaga czegoś czego nie daje od siebie.

Ubrałem się, po czym udałem się do gabinetu ojca. Wszedłem do środka, uprzednio pukając trzy razy w pokrywę drewnianych drzwi.

-Co to były za krzyki, synu? - nie podniósł nawet wzroku, aby na mnie spojrzeć.

-Nic szczególnego. Powiem tylko, że za bardzo pobłażasz Livii, nie tak powinna się zachowywać. - mój głos ociekał pretensją.

-Nie tylko ja jestem odpowiedzialny za jej wychowanie, Nario. - mruknął odkładając dokumenty.

-Ale to Ty powinieneś pilnować, aby okazywała szacunek matce! - kolejny ślepy, kurwa.

Nie skomentował już tego, dał mi odpowiednie dokumenty i zdjęcie faceta który był dla nas problemem, miałem za zadanie go znaleźć, przesłuchać i zakończyć jego żywot kulką w łeb. Stałem się swego rodzaju egzekutorem, który czuł satysfakcję, gdy w końcu polała się krew. Opuściłem dom w bojowym nastroju, a to znaczyło, że musiałem znaleźć kolesia ze zdjęcia, aby jak najszybciej pozbyć się napięcia. Wsiadając do samochodu usłyszałem dźwięk telefonu. Spojrzałem na ekran, gdzie wyświetlało mi się powiadomienie, iż Elena Bianchi dodała zdjęcie w mediach społecznościowych. Mieliśmy różnego rodzaju portale tylko po to, aby stworzyć pozory bycia normalną młodzieżą, bo nie każdy zdawał sobie sprawę z naszego urodzenia. Kliknąłem komunikat i już po chwili ją ujrzałem, na moją twarz automatycznie wpełznął delikatny uśmiech.

Elena była mi bliska od dziecka, zawsze starałem się ją wspierać

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Elena była mi bliska od dziecka, zawsze starałem się ją wspierać. Do dziś pamiętam jak powiedziałem jej, że podzielę się z nią miłością mamy. Już wtedy wydawała mi się wyjątkowa i byłem w stanie oddać jej wszystko, aby tylko widzieć jej uśmiech. Byłem gotów pomóc w każdej chwili, wystarczyło  słowo. Dla niej jednak byłem tylko przyjacielem, niemalże rodziną i nie mogłem nawet w najmniejszym stopniu pokazać jej, że mógłbym być kimś znacznie więcej, z resztą Antonio by mnie, zabił gdyby się dowiedział.

Pobrałem zdjęcie, zapisując je w prywatnym folderze, po czym schowałem telefon do kieszeni spodni. Wziąłem głęboki wdech, chcąc oczyścić umysł. Robota czeka, więc nie było miejsca na myślenie o kobiecie w takiej chwili. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem do starego magazynu, gdzie mój brat razem z wujem Enzo nadzorował przeładowywanie dwudziestu ton koki. Gdy chodziło o brudną robotę zawsze zabierałem ze sobą Matteo, który był moim wsparciem, oczami i uszami. Byliśmy jak dobry i zły glina. On grzecznie i w chuj inteligentnie zadawał pytania świetnie przy tym manipulując, a gdy jakiś szmaciarz był nieugięty, do akcji wkraczałem ja z moimi ulubionymi torturami.

Razem byliśmy nie do pokonania.

No i mamy krótkie wprowadzenie, tym razem ze strony Nario. Nadal szukam odpowiedniego kandydata, który wpasuje się w wizję syna Nayi i Bruna, więc jeśli ktoś miałby jakiś pomysł to koniecznie dajcie znać.
Ciao ❤️

Hate Me [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz