3 ~ Elena

3.1K 115 16
                                    

Nigdy nie byłam informowana o ważnych spotkaniach, wydarzeniach, okazjach z odpowiednim wyprzedzeniem. Miałam wręcz wrażenie, że mój ojciec uwielbia rujnować mi plany i tylko dlatego z uśmiechem oznajmia mi o bankiecie na kilka godzin przed. Próbował podporządkować moje życie zupełnie tak jakbym była mężczyzną, który dla dobra la famiglia mafiosa rzuci wszystko i zrobi to czego wymagają. Zdawałam sobie sprawę, że najbardziej pożądanym zawsze będzie potomek męski, który przedłuży byt nazwiska, ale przecież magiczna wymiana cipki na kutasa nie wchodziła w grę. Antonio musiał się z tym pogodzić.

Stałam właśnie na środku garderoby, przerzucając wieszaki z jednej strony na drugą. Ta sukienka za krótka, za mało elegancka, zbyt dziwkarska, za bardzo zabudowana, ale to akurat podobałoby się ojcu, tamta znowu wygląda jakby ktoś na nią zwymiotował. Kurwa mać, miałam wyglądać dzisiejszego wieczoru jak na córkę gangstera, a zarazem "ozdóbkę" przystało, ale nic odpowiedniego nie posiadałam i to tylko dlatego, że wszystkie drogie suknie oddałam na aukcje charytatywne. Teraz dopiero byłam w stanie zauważyć, że to nie było strategiczne. Zrezygnowana skierowałam się na powrót do sypialni, ale gdy tylko odwróciłam się w stronę wyjścia z gigantycznej szafy z moich ust wydobył się pisk.

-Zwariowałeś Nario? Mówiłam Ci nie raz, żebyś się tak nie skradał! - podeszłam do mężczyzny i trzepnęłam go w ramię. - Długo tu stoisz?

-Wystarczająco długo, by Twój seksowny tyłek wyrył mi się w pamięci. - dopiero po tych słowach uświadomiłam sobie, że paraduje przed nim w samej bieliźnie. Przeklinając pod nosem rzuciłam się do pierwszej lepszej półki po jedną z koszulek w akompaniamencie śmiechu Bruneta.

-Idiota.

-Ja tu się poświęcam i robię za posłańca, a taka mała wredna małpa jeszcze mnie obraża. - westchnął teatralnie. - Matka kazała Ci podrzucić sukienkę na dziś. Jest na łóżku.

I tyle go widziałam. Facet miał ewidentnie wyczucie, żeby pojawiać się zawsze w nieodpowiednim momencie. Zastawał mnie albo umęczoną po treningu albo tak jak dziś w bieliźnie. Prawda była taka, że jeśli chodziło o niego to zawsze chciałam wyglądać dobrze, w jakimś stopniu uzyskać jego aprobatę, zobaczyć ten pociągający błysk w oku. Nario był bardzo przystojny, każda dziewczyna do niego wzdychała, a ja byłam jedną z nich. Nie jedna patrzyła na mnie z zazdrością, bo miałam uwagę kogoś kogo pragnęły. Szkoda, że nic poza tą uwagą nie byłam w stanie uzyskać; pragnęłam jego bliskości w sposób w jaki kobieta może tego chcieć ze strony mężczyzny, ale on zdawał się mnie traktować jak przyjaciółkę. Był dla mnie miły, ale jak mniemam tylko ze względu na to, że znamy się całe życie, oto cały sekret. Ocknęłam się z chwilowego zawieszenia i ruszyłam w kierunku łóżka, na którym leżała piękna czarna suknia. Natychmiast naciągnęłam ją na swoje ciało, uprzednio pozbywając się koszulki. Czarny materiał otulił moje ciało niczym druga skóra, zupełnie jakby była szyta specjalnie dla mnie. Rozcięcie na lewej nodze, kończące się prawie na biodrze dodawało mi niesamowitego pazura. Było elegancko, ale seksownie i o to chodziło. Założyłam srebrne szpilki, poprawiłam makijaż, włosy i przyglądając się sobie w lustrze stwierdziłam, że wyglądam jak typowa kobieta mafii, dajcie mi broń i świat będzie leżał u moich stóp. Zabrałam z garderoby kopertówkę i ruszyłam na dół, gdzie czekał mój ojciec z Gią, swoją zdecydowanie gorszą połówką. Rozejrzałam się po pomieszczeniu szukając swoich stałych towarzyszy na większe wyjścia czyli po prostu ochroniarzy, ale nie było ich w zasięgu mojego wzroku. Stwierdziłam, iż nie ma sensu pytać. Wymieniając się komplementami udaliśmy się do największego hotelu na Sycylii, gdzie miało odbyć się przyjęcie. Oczywiście jak zwykle na miejsce dotarliśmy limuzyną, splendor i te sprawy. Cały czas zastanawiało mnie o co chodzi z brakiem ochrony przy moim boku, wysiadając pod Sicilia Royal Hotel rozglądałam się w poszukiwaniu mężczyzn w czerni. Fakt, ochrona była na pierwszy rzut oka solidna, ale nie ma to jak zaufani ludzie, którzy nie zawiodą podczas zagrożenia. Dotyk na dłoni wybudził mnie z zamyślenia.

-Nario...

-Pozwolisz, że to ja dziś zajmę się Twoim bezpieczeństwem, micetta. - chrapliwy głos wywołał na mojej skórze przyjemny dreszcz.

-A czy to nie umniejsza Twojemu nazwisku, szefie? - kochałam się z nim droczyć.

Nachylił się nade mną, a jego ciepły oddech sprawił, że przez mój kręgosłup przeszedł prąd.

-Ty mi powiedz. Czy ochrona Ciebie umniejsza Naszemu nazwisku?

Słowo naszemu miało swój specyficzny wydźwięk, ale postanowiłam się na tym nie skupiać. Chwyciłem mężczyznę za dłoń i udaliśmy się na salę, gdzie już roiło się od ludzi, do których wolałabym jednak nie podchodzić. Oczywiście moim obowiązkiem było uśmiechanie się uprzejmie do każdego mijanego osobnika i właśnie to przyprawiało mnie o pieprzony szczękościsk. Obecność i silne palce Nario  splecione z moimi dodawały mi w tym wszystkim jakiejś tajemniczej pewności siebie, zupełnie jakbym przy nim odkrywała inną część swojej osobowości, tę bardziej drapieżną. Podobało mi się to.

Przyjęcie wbrew pozorom było bardzo udane, przyjemne, ale to akurat mogła być zasługa szampana, którego zdążyłam wypić w sporych ilościach na złość Nario. Alkohol i bąbelki krążyły we krwi, znacznie poprawiając moje samopoczucie, podejrzane typy już nie wzbudzały mojego strachu ani odrazy i kto powie, że procenty to nie jest świetny wynalazek. Castelli wziął bardzo do siebie rolę ochroniarza, bo gdzie bym się nie oddaliła czułam na sobie jego palący wręcz wzrok. Gdyby mógł zasłoniłby mnie przed każdym męskim spojrzeniem, zupełnie jakby był zazdrosny, co było niedorzeczne. Udało mi się chwilę porozmawiać z wujem Bruno, ciocią Natayą i Matteo, więc mniej więcej zorientowałam się o co w ogóle chodzi w tym całym przyjęciu, krótko mówiąc zlot mafijny. Na tę rewelacje poczułam potrzebę wlania w siebie więcej szampana, ale gdy sięgnęłam po kieliszek na moim nadgarstku pojawiła się wielka łapa.

-Masz dość, micetta. - wycharczał Castelli.

Westchnęłam ciężko.

-W takim razie chodź zatańczyć.

Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, więc chwyciłam męską dłoń i zaciągnęłam bruneta na parkiet. Zmieniono piosenkę na wolniejszą co wywołało grymas na jego twarzy, a na mojej lekki uśmiech. Mężczyzna przyciągnął mnie do siebie bardzo blisko, pewnie jedynie kartka byłaby w stanie wcisnąć się między nasze ciała. Zaczęliśmy się zgrabnie poruszać w rytm muzyki, mój partner był naprawdę bardzo dobry w te klocki, zapewne odziedziczył zdolności po mamie. Zapach jego perfum otulał mnie, uwodził i sprawiał, że chciałam mieć go bliżej, tylko dla siebie. Tak bardzo jak wmawiałam sobie, że to jakaś chwilowa fanaberia i wcale nie pragnę Nario, jego ciała, miłości, tak w tamtej chwili zwatpiłam we wszystko, a to wiązało się z frustracją, dla której nie było miejsca.

Odsunęłam się delikatnie w tańcu, tylko po to aby móc spojrzeć na Bruneta, nasze spojrzenia się spotkały, a z moich ust jak z procy  wypadły dwa słowa.

-Pocałuj mnie.

Okej kochani, jestem. Wybaczcie mi tę dłuższą chwilę nieobecności, ale wiecie jak to jest w dobie pandemii, gdy Covid zbiera swoje żniwo...

W każdym razie... Biorę się ostro do pracy nad losami moich pięknych bohaterów. Jestem ciekawa czy macie jakieś teorie co do tej książki, podzielcie się koniecznie.
Ściskam ❤️

*micetta-kotku

Hate Me [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz