Przez okno w salonie, ktore zapewniało mi idealny widok na podjazd, widziałam jak Nario wydaje rozkazy. Nawet z tej odległości mogłam dostrzec, że z każdą minutą jego wściekłość wzrastała, z pewnością wyrzucał sobie, że nie dopilnował zadania, które powierzył mu ojciec, ale jak miał to zrobić skoro w jego kwestii leżało tylko odebranie towaru. Do tej pory nikt nie miał odwagi zadzierać z rodziną Castelli, każdy doskonale wiedział, że z nimi nie da się wygrać, a i tak znalazł się w końcu ktoś kto skazał się na ich gniew, a to mogło oznaczać wojnę. Nagle mężczyzna podniósł wzrok i nasze spojrzenia się skrzyżowały. Jego oczy nie wyrażały nic pozytywnego, widziałam w nich tylko chłód, wściekłość i... śmierć.
-Wszystko w porządku, skarbie? - usłyszałam za sobą głos matki Nario.
-Tak, ciociu. Przyglądam się temu co tam się wyprawia. - obejrzałam się przez ramię, aby na nią spojrzeć.
-Nic mu nie będzie. - powiedziała zupełnie jakby wiedziała o czym własnie myślałam.
-Mam nadzieję. - mruknęłam. - Da się do tego wszystkiego jakoś przyzwyczaić?
Nataya stanęła obok mnie, oglądając jak z podjazdu znikają kolejne samochody.
-Do życia w tym brutalnym świecie? Tak i osobiście czuję się w nim nadzwyczaj dobrze. Do tego, że przy każdej komplikacji umierasz ze strachu o życie ukochanych osób? Do tego nie da się przyzwyczaić, Eleno. Dlatego każdy dzień traktujesz jak ostatni. - spojrzała na mnie z oczami zbitego psa.
Westchnęłam ciężko, po czym złapałam ciotkę pod ramię, ciągnąć ją do salonu. Właśnie takie chwile jak ta sprawiały, że żałowałam, że żyję w świecie, gdzie codziennie przelewa się hektolitry krwi.
Siedziałam w domu tak jak przekazał mi Nario razem z jego matką i ku mojemu zdziwieniu siostrą, która raczyła do nas dołączyć bez zbędnego marudzenia czy dogryzania mojej osobie.
-Coś jest między Tobą, a moim bratem? - wypaliła nagle dziewczyna.
-Skąd takie pytanie? Jesteśmy ze sobą blisko, ale to chyba normalne skoro znamy się od dziecka. - starałam się odpowiedzieć jak najbardziej neutralnym tonem na jaki było mnie stać.
-Może coś mi się wydawało w takim razie, nieważne. - wzruszyła ramionami.
-Eleno pamiętasz, że kończą się ferie wiosenne? W poniedziałek szkoła. - cholera faktycznie. Nataya zawsze o wszystkim mi przypominała, kochana kobieta.
-Teraz już pamiętam, ciociu. - uśmiechnęłam się lekko.
Kolację zdecydowałyśmy przygotować samodzielnie, był to pewien rodzaj odwrócenia uwagi od tego co mogło się dziać z Nario i Matteo. Wbrew pozorom było to skuteczne, bo naprawdę dobrze się bawiłyśmy przygotowując sobie wszystko czego dusza zapragnie. W pewnym momencie Livia rzuciła we mnie mąką śmiejąc się jak mała dziewczynka i właśnie to wywołało prawdziwą wojnę. Ciocia próbowała nas uspokoić, ale koniec końców sama musiała odpierać nasze ataki. Kuchnia wyglądała jak pobojowisko, które sprzątałyśmy dobrą godzinę, bo przecież kucharka dostałaby zawału po wejściu do pomieszczenia.
* ** *
Tej nocy spałyśmy w trójkę w salonie, jedna na drugiej, ściśnięte na sofie, ale tak było nam dobrze. Chciałyśmy czekać i być w pogotowiu w razie powrotu chłopaków. W środku nocy usłyszałam hałasy, więc biegiem zerwałam się z miejsca i zaspana podbiegłam do okna. Pierwsze co zobaczyłam to naszych ojców, którzy krzyczeli do telefonów, jednak po chwili mój wzrok przeniósł się na samochody przeniósł się na samochody wjeżdżające na posesję. Z jednego z nich wyleciał jak z procy Matteo, który okrążył pojazd i wyciągnął z niego trzymającego się za brzuch Nario. Był cały we krwi.
O mój Boże...
-Jezus Maria... Synku! - krzyknęła Nataya. Nawet nie zauważyłam kiedy znalazła się obok mnie razem z córką.
Niewiele myśląc podbiegłam do drzwi, gdy w tym czasie kobiety pobiegły zrobić miejsce dla rannego w jadalni, bo przeciez nie można było zawieść go do kliniki, której płacą za dyskrecję, prawda?! Nie mogłyśmy lamentować, nie było na to czasu.
Otworzyłam drewnianą pokrywę, przez którą Nario został wprowadzony przez brata i swojego ojca. Za nimi kroczył mój ojciec, drący się niemiłosiernie przez telefon. Gdy mnie dostrzegł ucałował mnie w czoło i wrócił do "rozmowy".
Byłam przerażona tym jak wygląda Nario. Blady, zakrwawiony, z grymasem ogromnego bólu na twarzy. Bruno zaprowadził syna do jadalni, gdzie położył go na stole, po czym rozerwał jego koszulkę odsłaniając ranę, a w zasadzie dwie.
-Rana cięta i postrzałowa. Gdy upadł chcieli dobić go norzem. Te kurwy zastawiły na nas zasadzkę! - Matteo wymachiwał rękami.
-Porozmawiamy o tym później Matteo! Skup się na bracie! - warknął wujek. - Eleno, uciskaj ranę, my przygotujemy sprzęt na przyjazd lekarza.
Podbiegłam do leżącego na blacie chłopaka i chwytając leżący obok niego materiał zaczęłam uciskać ranę.
-Ty cholerny idioto. - mruczałam pod nosem.
-Nawet w tym stanie zamiast słów otuchy dostaję od Ciebie burę? - prychnął Nario, gdy zostaliśmy sami.
-Nie moja wina, że nagle Twoja koncentracja poległa i pozwoliłeś im się postrzelić. - docisnęłam dłonie do rany, na co syknął.
-Przyzwyczajaj się do takich widoków. Jako moja żona będziesz je miała na porządku dziennym.
-Żoną... Czuj się jak nią zostanę. - znów docisnęłam.
-Kurwa, boli. - jęknął.
-Serio? Myślałam, że nie masz czucia. - ironizowałam.
Chłopak mimo bólu złapał mnie za bluzkę i pociągnął tak, że moja twarz znalazła się nad jego.
-Daj mi kilka dni aż wydobrzeję, a wypieprzę Cię tak mocno, że nie będziesz mogła chodzić. Zobaczymy kto nie będzie miał czucia. - wysyczał, a mnie mimo sytuacji w jakiej się znaleźliśmy zalała fala gorąca.
Kurwa... Naprawdę?! Nawet teraz?!
Gdy usłyszałam, że zbliżają się nasi bliscy, odsunęłam się od Nario i wróciłam do uciskania ran. Po jakimś czasie dołączył do nas lekarz, który wyprosił mnie, Livię i Natayę z pomieszczenia. Mój ojciec i wujek mieli mu asystować. Nic dziwnego, skoro tego typu rany to dla nich codzienność, wiedzieli już jak sobie z nimi radzić.
Ja w tym czasie poszłam zmyć z siebie krew chłopaka, zostawiając przy nim swoje serce i myśli.
Błagam, niech wszystko pójdzie dobrze.
Moje drogie, jestem. Chociaż powiem wam szczerze było ciężko. Udało mi się coś napisać, chociaż totalnie nie mam do tego głowy i mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba.
Szczerze mówiąc od jakiegoś czasu walczę z myślami czy nie zniknąć z wattpada. Pewne wydarzenia w moim życiu sprawiły, że mam totalnie złamane serce i nie nadaje się ono nawet do tworzenia dla was tych wszystkich historii. Narazie z tym wszystkim się wstrzymuje, ale nie obiecuję, że rozdziały będą często, o ile będą... W każdym razie będziecie na bieżąco z moją ewentualną decyzją.
Buziaki ❤️
CZYTASZ
Hate Me [+18]
RomanceZnali się tak naprawdę całe życie, wiedzieli o sobie wszystko. On był w stanie wskoczyć za nią w ogień chociaż tego nie okazywał. Ona pragnęła jego bliskości i gdy myślała, że wszystko jest na dobrej drodze, coś pękło. Żeby ją ochronić musiał zrobić...