Rano obudziłam się w łóżku sama w wielkim, na co, szczerze mówiąc, poczułam rozczarowanie. Jasne, wiedziałam, że dla Nario był to tylko seks, ale miałam nadzieję, że coś dla niego znaczył, tym bardziej, że zachowywał się ostatnio jakby miał wobec mnie jakieś plany. Nieważne... Nie było o czym mówić. Najwyraźniej coś mi się uroiło.
Przeciągnęłam się cicho ziewając, po czym wstałam z łóżka, kierując się prosto do łazienki. Byłam trochę obolała, ale miałam nadzieję, że gorący prysznic wszystko szybko załagodzi. Stanęłam przed lustrem i zaczęłam oglądać swoje ciało, malinki na piersiach, delikatne zadrapania na brzuchu i ślady palców na biodrach, tak prezentowały się moje "obrażenia" po pierwszym razie. Zagryzłam wargę, a fala gorąca zalała moje ciało na samo wspomnienie tego co się działo. Coś niesamowitego.
Wzięłam prysznic, ogarnęłam swój ogólny wygląd, po czym zakładając sportowy komplet składający się z legginsów i topu, zeszłam na dół do kuchni, gdzie Nario przeglądał coś w laptopie, popijając kawę. Gdy tylko przekroczyłam próg pomieszczenia poczułam jego wzrok na sobie, palił moją skórę.
-Wyglądasz jak po dobrym seksie. - odezwał się z cwanym uśmieszkiem na twarzy, na co przewróciłam oczami.
-A czuję się jak po torturach. - mruknęłam w odpowiedzi.
Otworzyłam lodówkę z nadzieją znalezienia czegoś na śniadanie, ale zanim dobrze do niej zajrzałam czyjaś duża dłoń zatrzasnęła mi ją przed nosem. Nario jednym ruchem odwrócił mnie do siebie przodem.
-Zrobiłem Ci krzywdę? - zapytał z troską w głosie.
-Nie, spokojnie. Po prostu byłam obolała. - wzruszyłam ramionami.
-Na pewno?
-Tak, Nario. - pogładziłam go po policzku, na co przymknął oczy.
-Dobrze. W takim razie co powiesz na śniadanie na mieście? - nie odpowiedziałam, tylko ochoczo pokiwałam głową. Brunet nachylił się nade mną, pocałował delikatnie moje usta, po czym pociągnął w stronę wyjścia.
Śniadanie zjedliśmy w jednej z najlepszych kawiarni w przyjemnej atmosferze, a potem pojechaliśmy na plażę, na krótki spacer brzegiem morza.
-Dlaczego tutaj przyjechaliśmy? - zapytałam.
-Bo chciałem spędzić z Tobą miło czas. - chwycił mnie za dłoń i splótł nasze palce razem.
-Okej. - mruknęłam patrząc na nasze ręce.
Westchnął.
-Jesteś dla mnie cholernie ważna, micetta. - zaczął. - Znamy się całe życie, od zawsze coś nas do siebie ciągnęło. - stanął nagle przede mną, chwytając również za drugą dłoń. - Chcę żebyś była moja w każdym tego słowa znaczeniu, bez popieprzonych układów. Tylko My.
-Nigdy nie patrzyłeś na mnie w ten sposób, co się zmieniło? - zapytałam szeptem, patrząc mu w oczy.
-Wolałem myśleć o Tobie jak o siostrze, tak było bezpieczniej, ale cholera, z każdym dniem jest to coraz cięższe. Czas przyznać się do pewnych rzeczy.
Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym stając na palcach pocałowałam Nario w sam środek pulchnych warg. Po chwili się chciałam odsunąć, jednak brunet przytrzymał mnie za kark, pogłębiając pocałunek. Jęknęłam cicho, gdy przeciągnął językiem po moim podniebieniu, a moje palce zacisnęły się na jego koszulce.
-W końcu wszystko będzie tak jak powinno.-potarł swoim nosem o mój.
-Ciekawe jak zareagują nasi ojcowie.
-Mój chyba już od dawna wiedział co się święci. Podobno trzymasz mnie za jaja. - parsknęłam śmiechem na te słowa.
-Z pewnością. - pokręciłam głową z niedowierzaniem.
-Twój ojciec mi ufa, nie powinien być przeciwny temu, że kręcę się wokół jego córki. - zamruczał wtulając nos w moją szyję.
Zaczął składać na niej drobne pocałunki, co jakiś czas skubiąc moją skórę zębami, przyjemne uczucie rozlało się po moim ciele, na co przymknęłam powieki.
-Nario, przestań. - sapnęłam, delikatnie go od siebie odpychając.
-Ugh... Później się Tobą zajmę. - zapewnił z błyskiem w oku.
Zaśmiałam się i pobiegłam przed siebie wzdłuż linii brzegowej. Ciepłe powietrze smagało mnie po nagich ramionach, wiatr rozwiewał blond włosy, a ja w końcu mogłam poczuć się wolna. To uczucie sprawiło, że postanowiłam wdrożyć w swoją codzienną rutynę bieganie. Zdecydowanie brzmiało jak dobry plan.
Nie zdążyłam odbiec daleko, bo kilkunastu metrach poczułam silne ramiona oplatające mnie w talii i unoszące mnie do góry. Pisnęłam zaskoczona, gdy mężczyzna zaczął kręcić się wokół własnej osi.
-Postaw mnie. - śmiałam się. - Jak ktoś zobaczy przyszłego szefa mafii w takiej sytuacji, nie będzie brał Cię na poważnie.
Na te słowa Nario natychmiast mnie postawił, poważniejąc. Wiedziałam, że taka beztroska w przypadku tego chłopaka była czymś czego nie powinnam się spodziewać często, tym bardziej w miejscu publicznym, jednak przy mnie zapominał o tym kim był i jakie brzemię na nim spoczywało, podobało mi się to. Lubiłam go w takiej wersji.
Do domu wróciliśmy około czternastej, liczyłam, że resztę dnia również spędzimy razem, jednak przeliczyłam się, bo gdy tylko Nario podładował komórkę zaczęła się jazda. Przez godzinę nie dało się do niego dotrzeć, bo ciągle wisiał na telefonie, a ja nie rozumiałam co się dzieje.
-Spakuj kilka rzeczy. - zaczął, gdy przekroczył próg mojej sypialni. - Dzisiaj będziesz spała w posiadłości moich rodziców. Ja muszę wyjechać, a nie chcę, żebyś była sama w tym domu.
-Co się stało?
-Ostrzelali nam pierdolony transport, który miałem odebrać dziś w nocy. - warknął. - Skurwysyny!
Nie było naszych ojców, więc wiadome było, że sprawą musi zająć się Nario i Matteo, tak więc posłusznie wrzuciłam najpotrzebniejsze rzeczy w podręczną torbę, aby po chwili wpakować się do samochodu Castelli'ego.
Jechaliśmy w ciszy, którą co jakiś czas przerywały telefony dzwoniące do mężczyzny. Z każdym z nich widziałam u niego większą wściekłość, ale nie miałam odwagi tego komentować, nie kiedy prowadził auto.
Gdy podjechaliśmy do domu Castellich na podjeździe czekała na nas tak naprawdę mała armia. Dawno nie widziałam takiej gotowości w naszych rejonach, a to oznaczało, że pojawił się ktoś, kto był na tyle głupi, aby z nami zadzierać. Nie oznaczało to nic dobrego.
-Informowałeś ojca? - usłyszałam głos Matteo, gdy tylko wysiadłam z pojazdu.
-Tak, mamy wziąć najlepszych żołnierzy, reszta ochrania dom. - odpowiedział chłodno Nario.
Ja cały czas siedziałam cicho. Jedynie, gdy Nario ruszył w stronę garażu zdobyłam się na odwagę i chwyciłam jego nadgarstek. Odwrócił się i spojrzał na mnie wściekłym wzrokiem.
-Uważaj na siebie. - szepnęłam.
Jego wzrok natychmiast złagodniał, a on sam chwycił mnie za policzki i złożył mokry pocałunek na moim czole.
-Będę, micetta. Będę. - odpowiedział i odszedł w swoją stronę.
Miałam nadzieję, że ta cała akcja to nie jakaś grubsza sprawa, która zacznie zagrażać nam wszystkim.
CZYTASZ
Hate Me [+18]
RomanceZnali się tak naprawdę całe życie, wiedzieli o sobie wszystko. On był w stanie wskoczyć za nią w ogień chociaż tego nie okazywał. Ona pragnęła jego bliskości i gdy myślała, że wszystko jest na dobrej drodze, coś pękło. Żeby ją ochronić musiał zrobić...