- Gotowy, George?- Gotowy, Rose! Gotowy, Fred?
-Gotowy, George!
- Do dzieła! - wykrzyknęliśmy jednocześnie, a bliźniacy wrzucili łajnobombę do biura Filcha, natomiast ja zamknęłam drzwi.
Będzie miał niezłą niespodziankę, gdy przyjdzie.
- Szybciej! - krzyknął Fred.
Zaczęliśmy biec przez korytarze, śmiejąc się głośno. Po drodze minęliśmy Irytka, który zaklejał dziurę od klucza w sali od transmutacji. Uwielbiałam tego poltergeist'a. Uprzykrzał życie Filchowi, nauczycielom, uczniom, Filchowi, wszystkim dookoła i Filchowi... Natomiast mnie i bliźniaków nigdy nie zaczepiał. Polemizowałam, że to dlatego, że sami robiliśmy niezliczoną liczbę żartów i skromnie mówiąc, byliśmy w tym nieźli.
- George, sprawdź na mapie, gdzie jest Filch.- poinstruowałam chłopaka, biegnąc, a ten wyciągnął pogięty, pożółkły pergamin, będący Mapą Huncwotów.
Ta mapa była cudem jakich mało. Bliźniacy pokazali mi ją rok temu. Na ich pierwszym roku znaleźli nią w biurze Filcha, w dziale rzeczy zabranych uczniom. Ten niepozorny kawałek pergaminu pokazywał, gdzie się znajduje każdy w zamku. O jej historii wiedzieliśmy tyle, że została stworzona przez czworo uczniów z zabawnymi pseudonimami...
Lunatyk
Glizdogon
Rogacz
i ŁapaGeniusze.
- Spokojnie, jest daleko.
Pomimo mojego zamiłowania do quidditcha i ciągłych treningów, moja kondycja była gorsza od tej dwóch rudych pałkarzy Gryffindoru. Ze względu na to, że byliśmy wystarczająco daleko od naszego punktu ataku, zatrzymałam się i łapczywie łapałam oddech.
- Ooo, nasz maluszek się zmęczył? - zapytał z udawaną troską Fred.
- Czy musimy naszego maluszka zanieść na rękach? - pochwycił grę jego brat.
- Dam. Sobie. Radę. - mówiłam z przerwami, aby nabrać oddech.
- Myślimy o tym samym, Fred?
- Dokładnie, George. - uśmiechnęli się konspiracyjnie.
O nie...
- Nie, nie, nie... - zaczęłam się cofać, ale nic mi to nie dało, gdy George przerzucił mnie przez ramię i udał się w kierunku wieży Gryffindoru.
- Hej! Potrafię sama chodzić. - krzyczałam oburzona, uderzając piąstkami plecy mojego oprawcy.
Ani drgnął.- Tak, tak wiemy... - mówił przeciągle Fred. - Tylko, dlaczego masz się męczyć, skoro masz tak wygodny transport? - spojrzał na brata. - Poczuj się jak królewna!
- Chyba jak worek ziemniaków... - odburknęłam i zrobiłam minę obrażonej pięciolatki.
Rzeczywiście byłoby wygodnie, gdyby bark tego rudzielca nie wbijał mi się w brzuch.
Po chwili dotarliśmy do obrazu grubej damy, a bliźniacy wypowiedzieli szeptem hasło.
- Hej, czemu nie chcecie mi podać hasła do waszego pokoju wspólnego? Nawet nie wiecie jak ułatwilibyście mi tym życie.
- Bo jesteś ślizgonką, a to pokój gryffindoru, proste. - powiedział Fred i wszedł do wąskiego, kamiennego korytarza.
- Noel na pewno zna hasło... - wymamrotałam, a Fred prychnął.
- Bo jest moją dziewczyną. Może wiedzieć takie rzeczy. - zamyślił się chwilę. - Poza tym, jest prawie puchonką.
- Racja.
- Wiesz, gdybyś bardzo chciała zostać dziewczyną jakiegoś Gryfona, to ja... - zaczął, śmiejąc się George.
- NIE KOŃCZ. - również się roześmiałam. - Auć! - krzyknęłam, gdy przechodząc przez niski tunel, uderzyłam głową w sufit.
- Przepraszam! - George, wciąż dźwigając mnie, schylił się odrobinę.
Pokój gryfonów był przyjemniejszy od naszego. Była tam masa kanap, foteli, dywanów i wszystkiego, czego tylko się dało. Pokój ślizgonów był dostojny i wszystko tam miało swoje miejsce, a tu było wręcz odwrotnie.
Wszędzie dookoła wszystko było w ciepłych odcieniach, głównie czerwonym. Może to przez ten otaczający ich ognisty kolor, byli tak porywczy.- Nareszcie. - odetchnęłam, gdy płomiennowłosy odstawił mnie na ziemię.
- Ja się tak dla Ciebie poświęcam, a nawet nie usłyszę ,,dziękuję"?
Wywróciłam oczami i udałam się w stronę jednego z czerwonych foteli.
Odkąd weszłam do ich pokoju wspólnego, zapanowała tam nienaturalna cisza. Oczy wszystkich były zwrócone dyskretnie lub mniej dyskretnie w moją stronę.Przeklęta reputacja.
Obstawiałam, że kreowali teorie spiskowe o tym, którego z nich pierwszego podeślę tatusiowi.
Gryfoni.
Gdy chciałam coś powiedzieć do bliźniaków, usłyszałam kąśliwy głos.
- Nie masz, czego tu szukać, Black - powiedział Seamus Finnigan.
Powoli odwróciłam się w jego stronę.- Rozwiń.
- Wszyscy wiemy, po co tu jesteś. - powiedział głosem dowódcy, którym nie był. - Myślisz, że ktokolwiek ci wierzy, że ty i Black nie jesteście podobni?
- Nie mieszaj się w nie swoje sprawy, Finnigan. - powiedział najbardziej ślizgońskim tonem, na jaki było mnie stać.
- To pokój Gryffindoru, nie chcemy Cię tutaj Black! - krzyknął jakiś dzieciak.
George i Fred wstali, ale przerwałam im.- Oczywiście, - powiedziałam delikatnym tonem. - i pamiętaj, że jeśli jeszcze raz będziesz rozmawiał ze mną takim tonem... - spojrzałam na Seamusa i powróciłam do nienawistnego głosu. - to pokaże Ci, że wcale nie różnię się od rodziny Black' ów.
Jeszcze raz obdarzyłam wszystkich spojrzeniem godnym samego Salazara i ruszyłam w stronę wyjścia.
Dlaczego akurat Black? Gdybym tylko posiadała inne naziwsko, nie musiałabym wstydzić się chodzić po korytarzach. Nie powstrzymywałabym się przed odwiedzeniem przyjaciół w wakacje, bez obawy, że ich rodzina będzie rzucała mi kąśliwe spojrzenia.
- Nie jesteś moim ojcem, Black. - szepnęłam, opierając się o framugę okna, na korytarzu.
- Nic nas nie łączy...
_-_-_-_-_-_-_
25.03.2021
CZYTASZ
•ᴘʀᴢᴇᴋʟᴇ̨ᴛᴀ ʙʟᴀᴄᴋ•
Fanfic,,Ona sama cieszyła się dosyć dużą popularnością wśród uczniów, ze względu na nazwisko. Przeklęta Black. Córka Syriusza Black'a. Następczyni mordercy. Kogoś, kto zdradził swoich przyjaciół. Przynajmniej tyle o nim wiedziała..." Rankingi: #1 black [1...