17.𝑀𝑦 𝐹𝑖𝑎𝑛𝑐𝑒...

866 42 3
                                    

-Cześć, Pansy. - powiedziałam szybko przechodząc przez próg pokoju wspólnego. Przez ostatni czas zajmowałam się głównie na dokładnym obserwowaniu mojego dormitorium, leżąc na łóżku i unikaniu Potter'a. Dzisiaj wieczorem miała być wspólna wigilia w Wielkiej Sali. W Hogwarcie zostało niewielu uczniów. Nie spodziewałam się, że Parkinson, także spędzi święta w szkole. Nie miałam z nią żadnych konfliktów i można powiedzieć, że byłyśmy dobrymi koleżankami.
Pansy miała krótkie, czarne włosy i takie same oczy. Jej cera była oliwkowa, a jej wyraz twarzy - ponury. Tak jak ja, była ślizgonką czystej krwi.

-Rose! Zaczekaj. - zawołała i zerwała się z kanapy, na której siedziała. Powoli do niej podeszłam i usiadłam naprzeciw niej. Ta zaczęła bawić się sygnetem, który miała na palcu. - Bo, ja mam do Ciebie pytanie.

- Pytaj śmiało. - uśmiechnęłam się, a ta nerwowo nabrała powietrza.

- Bo, ty się przyjaźnisz z Draco, prawda? - pokiwałam twierdząco głową. - Yy czy on mnie lubi? Znaczy, wiesz! Czy mówi coś o mnie? - spojrzałam na nią z uniesioną brwią. - Po prostu, on chyba mi się podoba i chciałam wiedzieć, czy mam u niego jakieś szanse. - finalnie wydusiła, a ja spojrzałam na nią zdezorientowana. Nie spodziewałam się, że ona mogłaby być zakochana w Malfoy'u i nie wiem, dlaczego się tym tak przejęłam.

- Draco nigdy o tobie nie wspominał, ale to dobrze, bo to znaczy, że też Cię nie obrażał. - myślałam na głos. - Wydaje mi się, że masz u niego szanse. Wiesz, jesteś ślizgonką czystej krwi, więc na starcie masz u niego plus. - zaśmiałam się nerwowo, a ona pochłaniała wszystkie, moje słowa jak gąbka.

- Pomożesz mi sprawić, aby się we mnie zakochał? - wypaliła podekscytowana.
Stanęłam teraz pomiędzy młotem, a kowadłem. Mogłabym pomóc Parkinson z Draco, ale Alice była w nim zakochana odkąd pamiętam. Poza tym, jakoś nie chciałam, aby którakolwiek z nich była jego dziewczyną...

- Przyszłaś do złej osoby. Jestem okropna w sprawach sercowych. Naprawdę. - zapewniałam nią,unosząc ręce, lecz ona była nieugięta.

-Wspomnij mu czasem o mnie, czy coś. Dla mnie i to wiele znaczy. - zrobiła chwilę przerwy i westchnęła rozmarzona. - Nie wiesz jak to jest być zakochaną?
Spojrzałam w bliżej nieokreślony mi punkt i zaczęłam się intensywnie zastanawiać. Czy ja kiedyś byłam zakochana? Co prawda, na pierwszym roku podobał mi Chris, ale tylko przez chwilę! Po pierwszym tygodniu odkochałam się i staliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Lecz to, chyba nie było to,, typowe zakochanie". Nie myślałam o nim cały czas i nie zapominałam, jak się oddycha, kiedy on był w pobliżu. Nie byłam zazdrosna o każdą dziewczynę, która znalazła się przy nim, a także nie czułam potrzeby wyglądania przy nim idealnie...

-To jak? - zakończyła moje przemyślenia Pansy.

-Spróbuję pomóc, ale niczego nie obiecuję. - Ślizgonka podniosła się z kanapy, szybko mnie uściskała i odeszła w stronę dormitoriów. Ja, wciąż zaskoczona gestem z jej strony rozmyślałam, nad tym, co mogłabym powiedzie o niej Draco i jak sprawić, aby Alice się niczego nie domyśliła. Jej nie mogłam pomóc przez trzy lata, a Parkinson od razu?
Muszę być bardziej asertywna...

~*~
- Cieszę się, że wszyscy się wspólnie zebraliśmy, aby świętować Boże Narodzenie. - zaczął profesor Dumbledore. Byliśmy w Wielkiej Sali, w której był teraz tylko jeden stół. Zasiadało przy nim kilku puchonów, jedna krukonka, garstka gryfonów i ja i Pansy, która siedziała tuż obok mnie. Zorientowałam się, że wszyscy Weasley'owie zostali w Hogwarcie i czułam na sobie nienawistny wzork Ron'a i Potter'a.
Święta w Hogwarcie zawsze były klimatyczne. Po całej szkole były rozstawione choinki przyniesione przez Hagrid'a. Gdy chodziło się korytarzami, wyrastały nad nami jemioły, a śnieg za oknami dodawał prawdziwego klimatu świąt.

•ᴘʀᴢᴇᴋʟᴇ̨ᴛᴀ ʙʟᴀᴄᴋ•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz