Otworzyła drzwi, a tam stał Jasiu. Był ubrany w koszulkę JDąbrowsky wear, nieiebieskie spodnie i patrzył się swoimi słodkimi oczami prosto w oczy dziewczyny. Sonea to zobaczyła i szybko odwróciła zawsdydzona wzrok. Jaś zdołał to ujrzeć i się uśmiechnął.
-Hej. - zaczął rozmowe podając jej duży i piękny bukiet.
-Cześć - powiedziała Sonea i przyjęła bukiet. - Ja... nie spodziewałam się, nie musiałeś... dziękuje.
-Haha- uśmiechnął się- ale przyniosłem, idziemy?
Ale on jest uroczy, ten bukiet... jest piękny, ale ciesze się, że idę gdzieś z nim, haha nie wiem czy to było o kwiatach czy o Jaśku- pomyślała.-Halo?- zaczął- jesteś tam?
-Yyy... Tak, tak, przepraszam... zamyśliłam się. Już idziemy, tylko odłoże kwiaty, jak jakaś fanka zobaczy, że idę z tobą i niosę kwiaty to mogą nie wiadomo co sobie pomyśleć.- odpowiedziała.
- Dobra, a o czym tak myślałaś?- zapytał.
- O wszystkim i o niczym- nie mogła mu powiedzieć prawdy.
-Haha, okey, ale co niby mogły by pomyśleć fanki? W najgorszym wypadku wzięły by nas za pare.
-W najgorszym?!- krzyknęła żartowliwie- jestem aż tak zła?
-Nie... Nie- zarumienił się.
-Haha, spokojnie- zaczęła się śmiać i poszła położyć gdzieś te kwiaty- a co mogłyby zrobić w najlepszym wypadku?
-yyy... No nie wiem, to pytanie do moich firanek- powiedział gdy wracała.
Zaczęli się śmiać. Sonea zamknęła drzwi i wyszli z hotelu.
-W ogóle to gdzie idziemy?- zapytała.
-Yyy... Nie do konca idziemy, bardziej jedziemy, domyśliłaś się pewnie, że to nie do końca ma być obiad, co?
-C...co?- wyparowała Sonea- gdzie my jedziemy? To miał być zwykły obiad, a ty mnie zabierasz nie wiadomo gdzie.
-Spokojnie, spokojnie, wszystko będzie dobrze, zaufaj mi okey?
-Ehhh... No dobra. -odpowiedziała i wsiedli do samochodu.
-W ogóle gdzie mieszkasz Sonea? - zapytał.
-Yy... Ja, jestem z Legnicy, a ty?
-Ja też, dziwne, że nigdy się jeszcze nie spotkaliśmy.
-Właściwie to nie aż tak dziwne, rzadko wychodzę z domu, czasami biegam, a właściwie to codziennie, ale wcześnie rano.
-Zaraz, mieszkasz w dużym domu z basenem, masz psa, drewniany taras...- Jaś mówił dalej opisując dom, ale ona nie słuchała bo wiedziała że to dokładnie o jej dom chodzi- tak?
-Tak, skąd ty...?
-Mieszkam koło Ciebie, nie raz wcześnie rano widziałem biegającą dziewczyne i pomyślałam, że to ty. Nie rozumiem czegoś wcześniej często rozmawiałem z twoimi rodzicami, ale od pewnego czasu w ogóle ich nie widuję.
-Oni... oni nie żyją - powiedziała odwracając wzrok, żeby nie widział gdyby zaczęła płakać.
-Och... Nie wiedziałem na prawdę przepraszam, nie martw się, wszystko będzie dobrze, obiecuję Ci to.
-Nic się nie stało, skąd miałeś wiedzieć, po prostu to nadal boli.
-Wiem, ale wszystko będzie dobrze, ja dotrzymuję obietic- powiedział Jasiu.
On jest taki miły, nikt nigdy nie zachowywał się tak wobec mnie, jeszcze mieszkam koło niego, możemy być dobrymi przyjaciółmi. Może nawet kimś więcej- zaświeciły jej się oczy na te myśl- nie, nie, to niemożliwe on nic do mnie nie czuje.-Sonea, dojechaliśmy- powiedział i oboje wyszli z samochodu- musimy teraz przejść coś koło kilometra, ale warto.
-Więc chodźmy- powiedziała Sonea i ruszyli.

CZYTASZ
Nadzieja
FanfictionHistoria o pięknej osiemnastoletniej dziewczynie, która była samotna. Jej rodzice zginęli w wypadku kilka miesięcy wcześniej, a ona zamieszkała sama. Nie miała pracy, ale nagrywała filmy na YouTube i zarabiała na tym pieniądze, dzięki czemu mogła mi...