Piknik

1.2K 103 6
                                    

Sonea i Jaś ruszyli w drogę. Dziewczyny cieszyła się, że codziennie biegała. Droga była krótka, ale podczas niej musieli musieli się na prawde nieźle wysilć. W okolicy nie było żadnych domów, ale nie można opisać tych widoków, to trzeba zobaczyć. Przez ten 1 kilometr trzeba było wspiąć się po ruinach. Nie było innej drogi. To co wcześniej tu było musiało być ogromne. Dobrze, że ubrała się tak , a nie inaczej. I tak udało jej się nabić siniaka. Później musieli przejść pod krzakami. Nie było to łatwe, ale na szczęście się nie ubrudzili. Wreszcie dotarli do upragnionego miejsca.

-Ale tu pięknie-zaczęła dziewczyna- skąd wiedziałeś o takim miejscu?

-Rodzice zabrali mnie tu raz jak byłem mały, później sam tu przychodziłem. To miejsce...- powiedział rozkładając ramiona i pokazywać na krajobraz- to część mojego dzieciństwa... nigdy o nim nie zapomnę.

-Nie dziwię Ci się.

Blisko miejsca w którym stali wypływał mały strumień. Mieli widok na las, ale w tym miesiącu nie wyglądał tak pięknie jak wyglądałby jesienią. Chociaż i tak był zaskakująco ładny, było widać różne zwierzęta, które piły wodę z oddalonego strumyka. Jaś powiedział, że te zwierzęta są tu codziennie. Lekki wiatr był przyjemny, a nawet bardzo.

-Dziękuję, że mnie tu przyprowadziłeś -powiedziała Sonea.

-To nie wszystko- odpowiedział Jaś i wskazał na koc, na którym położone były talerze, kwiaty, kubki i jedzenie. -Panie przodem.

Dziewczyna zbliżyła się do koca i usiadła.

-Co myślisz o kwiatach?- zapytał chłopak dając je Sonei.

-Są piękne... ale jak ty to zrobiłeś? Ile zajęło Ci przygotowanie tego?

-Koledzy mi pomogli.

-Dziękuję musiałeś się bardzo namęczyć, prawda?

-Wcale nie było to takie trudne- powiedział, a że poczuł sie tak jakby zrobił to, "bo było to łatwe" dodał- są osoby dla których warto się natrudzić- i się uśmiechnął.

-Ja... yy... dziękuję- powiedziała zarumieniona dlatego odwróciła wzrok.

-Dziękujesz mi już któryś raz- i chwycił ją za podbródek odwracając jej głowe- nie trzeba.

-Bo jeszcze nikt się tyle dla mnie nie natrudził.

-Nieważne teraz, jesteśmy tu my i nie myśl o innych, powiedz mi coś o sobie, na przykład, co lubisz robić?

-Ehh... czuję się dziwnie, nigdy nie opowiadałam o sobie.

-Zawsze musi być ten pierwszy raz.

Oboje się uśmiechnęli i zaczęli jeść i rozmawiać o różnych rzeczach. O karierze i innych rzeczach, dziewczyna dowiedziała się dużo o Jasi, ale Sonea nie powiedziała niczego o sobie.

Około godziny 21, gdy słońce było już nisko i widok był coraz piękniejszy, Sonea i Jan musieli się zbierać. Wrócili do samochodu i pojechali.

-Jaś- zaczęła rozmowe już w aucie.

-Tak?

-Zabierzesz mnie tu jeszcze kiedyś?

-Oczywiście...- odpowiedział i zaczął myśleć- dla ciebie wszystko- dodał cicho, ale tak, że Sonea nie usłyszała, a może jednak?

Dziewczyna udała, że nie słyszy, ale szybko odwróciła wzrok, żeby nie widział, że się zarumieniła.

Znalazłam kogoś bliskiego, myślę że pojechanie do Wrocławia to był świetny pomysł- pomyślała.

Gdy byli przed swoimi pokojami. Sonea powiedziała pa, ale Jaś chyba nie zaakceptował takiego pożegnania. Chwycił ją za biodra, przybliżł ją do siebie. Ich twarze były tak blisko. Jasiu chciał ją pocałować. Jega głowa zmierzała ku twarzy dziewczyny, ale ona chwyciła go i położyła głowe na jego ramieniu, żeby nie mógł jej pocałować. Obojgu podobała się ta sytuacja, ale Jaś liczył na więcej. Sonei serce biło 10 razy szybciej niż zwykle. Pożegnali się jeszcze raz i wrócili do mieszkań, z nadzieją, że jeszcze się spotkają. Jaś po powrocie odpowiadał na asku i nagrwyał filmik, ale nie mógł przestać myśleć o dziewczynie którą poznał. Zasnął o 2 godzinie. Sonea poszła spać o 24, bo robiła jeszcze różne rzeczy.

NadziejaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz