Był piękny dzień, Sonea wraz z rodzicami jadła śniadanie. Cały czas patrzyła się za okno. Była 10 godzina, a na polu było pełno biegających dzieci. Przez chodnik przechodził brunet. Sonea czuła, że go zna, chciała wybiec i z nim porozmawiać. Niestety miała ważną sprawę na głowie.
-Mamo! To mogę iść na ten koncert?-powiedziała odwracając głowe w strone matki.
-No nie wiem, o której się zaczyna?-zapytała mama.
-O 17-odpowiedziała dziewczyna i szybko dodała- kończy się o 24.
-Co wy tak długo tam będziecie robić?
-Słuchać muzyki wielu zespoł, później nawet można zobaczyć się z gwiazdami.
-Zawieziemy Cie, ale o 22 przyjeżdżamy po Ciebie.-wtrącił się tata.
-Wtedy nie spotkam gwiazd!!
-Ciesz sie, że w ogóle pojedziesz.-odpowiedziała mama.
-Nigdy nie myślicie o mnie, nie obchodzi was to czego ja chce-wykrzyczała wstając z krzesła.
-Przemyślimy to jeszcze-uspokoiła ją mama.
Sonea bez słowa poszła się szykować na koncert. Była zdenerwowana na rodziców, nigdy by im nie wybaczyła gdyby zabrali ją o 22 godzinie.
Czemu ja się ubieram?-zastanowiła się-Przecież wyjedziemy o 16 godzinie, a nie ma nawet 11.Nagrała coś na Youtube i o 15 zaczęła się powoli ubierać. O 15:55 wzięła do ręki torebke i zeszła na dół, żeby rodzice ją odwieźli.
Świetnie się bawiła aż do 22 kiedy przyjechali po nią rodzice.
-Jak mogliście mi to zrobić?- wykrzyczała dziewczyna.
-To dla Twojego dobra-odezwała się mama.
W jej głosie czuć było smutek. Wiedziała, że źle zrobili, ale jej mogło coś się stać. Nie miała wyboru.
-Chyba dla waszego! Nigdy o mnie nie myślliście.
Dziewczyna czuła złość. Zaraz gdy wysiadli z samochodu Sonea pobiegła jak najdalej domu.
-Sonea!!-wykrzyknęli rodzice i pobiegli za nią.
Dziewczyna się odwrciła i zobaczyła rodziców biegnących przez ulice, a jakieś 50 metrw od nich szybką jadący samochód. Osoba w samochodzoe próbował hamować, ale było za późno.
-N...nieeeeeee!!!- krzyknęła dziewczyna i się obudziła. Była cała we łzach.
-S...Sonea.-powiedział znajomy głos.
-Jaś?- rozejrzała się, była w szpitalu.
-Wreszcie się obudziłaś.
-Co się stało?-zapytała dziewczyna
-Dostałaś w twarz, jeszcze nie wiemy czym, bo przyjechaliśmy tu 3 godziny temu i nie opuszczaliśmy szpitala. To czym dostałaś wyglądało jak jajko.
-Aha, już sobie przypominam.
-Czemu tak krzyknęłaś?- zapytał Jaś i wtedy do sali wbiegł zdyszany chłopak, pewnie tu pracował.
-Co się stało?-zapytał wystraszony.
-Miałam koszmar, przepraszam, że przeze mnie pan tu przybiegł.
-Ahh... nic się nie stało. Dobrze, że się obudziłaś, jutro możesz już opuścić szpital.
-Dziękuję.
Dziewczynie biło serce jak nigdy wcześniej, bała się.
-Nie ma za co- odpowiedział uśmiechnięty lekarz i wyszedł.
-Jaki koszmar?-zapytał Jasiek.
Opowiedziała mu wszystko. Była znowu cała w łzach.
-Wszystko będzie dobrze- powiedział.
Chwycił Soneę za dłonie i patrzył jej prosto w oczy. Potem puścił jej ręce. Chwycił ją za tył głowy i plecy, przybliżając do siebie. Sonea się opierała, ale wkońcu się poddała. Ich twarze były tylko kilka centymetrów od siebie.
-Nie, ja nie mogę-powiedziała Sonea i się odsunęła- przepraszam.
-Nie... to ja Cie przepraszam, nie powinienem był.
W tym momencie do środka wszedł Skkf, a za nim Smav.
-My-zaczęli w tym samym momencie- przepraszamy za to.
-Nie martwcie się.- odpowiedziała z uśmiechem na twarzy Sonea.
Nie chcę mi się sprawdzać czy są błędy, dlatego jak są to piszcie xD
CZYTASZ
Nadzieja
FanfictionHistoria o pięknej osiemnastoletniej dziewczynie, która była samotna. Jej rodzice zginęli w wypadku kilka miesięcy wcześniej, a ona zamieszkała sama. Nie miała pracy, ale nagrywała filmy na YouTube i zarabiała na tym pieniądze, dzięki czemu mogła mi...