15

278 16 1
                                    

Od razu przepraszam za tą długą przerwę:(
Nie miałam zbytnio pomysłu na kolejny rozdział, ale już do was wracam:)
Mam nadzieję, że jeszcze jesteście haha

Po chwili stwierdziłam, że to nie czas na użalanie się nad sobą. Otarłam łzy, które poleciały mi na myśl o chwilach sprzed kilku lat.
Stanęłam przed drzwiami i w duchu modliłam się by nikogo nie spotkać. Nie chciałam tłumaczyć się z mojego chwilowego załamania.
Otworzyłam drzwi i weszłam do pomieszczenia. Od razu poczułam, że coś jest nie tak. Było podejrzanie cicho i panował co prawda mały, ale bałagan, a przecież znając Panią Molly nawet na minutę nie pozwoliłaby na to.
Gdy weszłam do kuchni na stole zobaczyłam niestarannie zagięta kartkę:
Jeśli chcesz jeszcze kiedyś zobaczyć swoich przyjaciół wpadnij do Malfoy Manor,
Twój kochany Ced
-O boże...-nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Śmierciożercy mają moich bliskich. Co ja mam zrobić? Chodziłam po pokoju zastanawiając się kto mógłby mi pomóc. Nagle dostałam olśnienia. W mgnieniu oka spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i oczywiście ten list i teleportowałam się do Hogwart'u. Przez zdenerwowanie trafiłam do złego kominka. A właściwie znajdowałam się w pokoju wspólnym gryffonów:
-Przepraszam, nie przejmujcie się mną- powiedziałam do zdziwionych uczniów- wiecie gdzie może teraz być Profesor McGonagall?
-Teraz trwa spotkanie wszystkich nauczycieli w Wielkiej Sali.
-Dziękuję- jak najszybciej wybiegłam na korytarz. W WS byłam po paru minutach. Kiedy wybiegłam cała zdyszana na salę przywitały mnie zdziwione miny nauczycieli:
-Profesor McGonagall...to...to bardzo ważne- mówiłam ledwo łapiąc oddech. Podeszłam do niej i podałam list, który znalazłam.
-Mają wszystkich?!
-Niestety...-odpowiedziałam powstrzymując łzy.
-Przykro mi to mówić, ale musimy zacząć kolejną wojnę- mówiła dyrektorka na spotkaniu.
-Możecie wziąć udział, ale oczywiście wybór należy do was- mówiłam smutno zmęczona tym wszystkim- oczywiście zostają tylko uczniowie, którzy mają 17 lat. Na pewno nikt nie pozwoli ryzykować młodszym. Nie bójcie się odmówić. Rozumiem was, że macie swoje rodziny, miłoście dla których chcecie żyć...
-Kto chce pomóc zostaje, a reszta niech się rozejdzie do swoich pokoi wspólnych- z przerażeniem patrzyłam jak młodsi uczniowie opuszczali WS. Czułam dziwne ukucie gdy patrzyłam na osoby, które zostają. Przecież oni na tej wojnie mogą stracić życie, a i tak chcą się poświęcić.
-Okej...najpierw chcę wam podziękować, że zostaliście znając powagę sytuacji.
-Od jutra zaczynamy ćwiczenia i sprawdzimy ile już umiecie. Teraz możecie już iść- jak powiedziałam wszyscy wyszli. Usiadłam przy stole patrząc się prosto przed siebie. Ledwo postrzymywałam łzy.
-Olivia.
-Słucham?
-Spokojnie, będzie dobrze. Musi być- McGonagall usiadła obok mnie i mocno mnie przytuliła. Byłam jej wdzięczna, czułam, że potrzebne było mi czyjeś wsparcie.

Czas na zmianyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz