9

526 25 4
                                    

Kiedy byłam już gotowa do wyjazdu spojrzałam z ogromnym smutkiem na mój pokój. Może być to ostatni raz kiedy tu jestem. Mogę już nigdy nie zobaczyć nikogo z moich bliskich i to strasznie boli.
Ze łzami w oczach zabrałam mój bagaż i zeszłam do salonu gdzie siedzieli Jacob, Bella i tata:
-Olivia...uważaj na siebie- powiedział tata podchodząc do mnie.
-Oczywiście, że będę- szybko przytuliłam się do niego. Nie dawało mi spokoju to, że mogę nie wrócić.
Przytuliłam się również do Belli mówiąc jej, że będę ostrożna.
Na koniec podszedł do mnie Jacob:
-Oliv...kochana...obiecaj mi, że będziesz uważać.
-Obiecuje Jake...-przytulając go bałam się, że to może być ostatni raz. Mogę już nigdy nie zobaczyć jak się uśmiecha, a nawet jak płacze, bądź jest zły. Te okropne myśli nie dawały mi za grosz spokoju.
Po bardzo długiej podróży wkońcu byłam na miejscu. Wraz z Weasley'ami, których spotkałam ruszyliśmy do Hogwart'u. Bardzo szybko mijając uczniów poszliśmy do gabinetu profesor McGonagall:
-Dzień dobry- powiedzieliśmy wszyscy równo wchodząc do pokoju.
-Witajcie.
-To...o co chodzi?-Zapytałam.
-Stało się najgorsze...
-Nie rozumiem?
-Cedrik Diggory...znaczy Edward Cullen...
-Nadal nie rozumiem.
-Olivio...Cedrik nie żyje i wcale nie odrodził się jako wampir Edward Cullen- zaczęłam ciężej oddychać.
-Słucham?-Nie mogłam uwierzyć w słowa Minervy. Jakim cudem to nie mógł być on przecież pamięta on wszystko.
-To...Tom Riddle...-nagle zapadła cisza w sali. Było słychać tylko nasze ciężkie oddechy. Wszyscy byliśmy w ogromnym szoku, a tym bardziej ja. Codziennie widziałam największego i najniebezpieczniejszego człowieka w świecie magii, a ja nic nie zauważyłam.
-Co mamy teraz zrobić?-Zapytał przerażony Harry.
-Pozostaje tylko walka.
-Dlaczego akurat zawsze gdy musi się dziać coś złego my jesteśmy w to wplątani?!-Zapytała zdenerwowana Hermiona w pokoju, który dostaliśmy od Gryffonów.
-Uwierz, że całe życie zadaję sobie to pytanie...-powiedziałam smutno- muszę napisać list do taty i Jacob'a... cholera!
-Co?-Zapytał zdziwiony moim wybuchem Ron.
-Jacob będzie chciał za wszelką cenę dostać się do Londynu, a następnie do Hogwart'u.
-Przecież on nie może...
-Wiem Harry...on nie zna się na magii, ale jak się dowie to będzie chciał tu być. Jest cholernie uparty. Muszę jakoś napisać list do taty tylko nie wiem jak...nie może go zobaczyć Jake.
-Oliv...-powiedziała ze współczuciem Hermiona i mocno mnie przytuliła, a po chwili dołączyli się również chłopcy. Nie mam pojęcia co mam zrobić. Nie mogę pozwolić Jacob'owi się tak narażać.
Następnego dnia...
Obudziłam się dużo wcześniej niż miałam w zwyczaju, a wszystko przez to, że dostałam olśnienia co zrobić ze sprawą z Jacob'em.
-Mam plan!-Krzynęłam do moich przyjaciół na co Harry nie rozbił kubka, Hermiona prawie rzuciła we mnie książka, a Ron mało nie zadławił się rogalem.
-Możesz nie straszyć?!-Naskoczyła na mnie przyjaciółka co oczywiście zignorowałam.
-Muszę znaleźć bezpieczne miejsce dla moich bliskich żebyśmy mieli kontakt.
-Okej, ale jak chcesz to zrobić? Robi się nie zbyt ciekawie w naszym świecie i będzie to bardzo ryzykowne tak nagle zabierać ich do nas.
-Wiem Ron...ale ja muszę ich chronić.
-Oliv...my rozumiemy, że chcesz ich chronić, ale...nie da się.
-Hermiona przecież zawsze jest sposób.
-Są mugolami zabiją ich przy najbliższej okazji. Nie damy rady ich chronić.
-Ale musi być sposób...Harry, proszę...
-Przepraszam, że to powiem, ale...raczej musisz zrobić to samo co ja.
-Nie...nie ma mowy Hermiona! Nigdy tego nie zrobię!
-Oliv nie krzycz...
-Ah...dajcie mi spokój...-wyszłam wściekła z pokoju zabierając torbę, w której zawsze miałam kawałek pergaminu i coś do pisania.
Poszłam na Błonia, ponieważ od zawsze tam mogłam w spokoju pomyśleć. Uwielbiałam to miejsce pomimo tego, że wiele osób je lubiło i kochało spędzać tam czas.
Pisałam to co czuję. Robiłam tak od śmierci Ced'a...pisałam na pergaminie co mnie trapi, a następnie niszczyłam kartki. Dzięki temu czułam się trochę lepiej wiedząc, że chociaż w taki sposób "pozbędę się" bólu.
-Trochę tu naśmieciłaś- usłyszałam nagle nad sobą męski głos i nie powiem przestraszyłam się, nie spodziewałam się tego, że ktoś tu przyjdzie- jako perfekt naczelny Slytherin'u powinien dać tobie karę, lecz pierwszy raz cię tu widzę.
-To dlatego, że nie dawno skończyłam tą szkołę i jako za pewne zadufany w sobie ślizgon nigdy nie zwróciłeś na mnie uwagi.
-Masz szczęście, że już się nie uczysz, bo...
-Bo co? Błagam cię nie kompromituj się. Jako ślizgon powinieneś być lepszy od gryffonki co nie?
-Jeszcze słowo, a...
-Pożałuję? Proszę cię słyszałam to milion razy. Czego chcesz, bo mam dość twoich zaczepek.
-Miałem dać tobie karę za siedzenie na błoniach w trakcie lekcji, ale...
-Właśnie! Ty raczej masz lekcje.
-I tu się myślisz, bo mam okienko.
-Super! Coś jeszcze?
-Oj nie udawaj, że nie chcesz mojego towarzystwa, bo widzę, że chcesz.
-Hmm niech pomyślę...czy ja wyglądam na taką, która chciałaby rozmawiać z wkurzającym ślizgonem? Hmm...nie!-Postanowiłam nie słuchać już jego durnych zaczepek i poszłam w stronę szkoły.
-Ej! Chociaż powiedz jak się nazywasz!-Nie odpowiedziałam tylko pokazałam mu środkowego palca nawet się nie odwracając- i tak się dowiem!
-Nie doczekanie twoje- powiedziałam sama do siebie i dalej szłam do szkoły.

Czas na zmianyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz