3

382 16 1
                                    

Scena 3
Stoick: (w Twierdzy) Albo my wykończymy je, albo one nas. To jest jedyny sposób. Jeśli znajdziemy ich leże i je zniszczymy, odlecą. Poszukają innego domu. Próbujmy dalej, za nim wszystko zamarznie.

Czkawka parsknął śmiechem- nie chce być zwiastunem złych wieści- Szczerbatek popatrzył na niego sugestywnym wzrokiem- dobra chcę. Smoki po zniszczeniu leżą przeniosą się na najbliższą wyspę czyli Berk.

Wiking: Jak dotąd żaden okręt nie wrócił.

Stoick: Jesteśmy Wikingami, to ryzyko zawodowe. Kto ze mną płynie? Dobra… Ci, którzy zostają, niańczą Czkawkę.

-Kurcze serio?- zapytał Czkawka- od czasu moich ósmych urodzin potrafię o siebie zadbać!

Valka już wstawała by nawrzeszczeć na Stoicka, kiedy Czkawka coś jej powiedział, a ta przystała na to ale dalej mordowała go wzrokiem. Nie wytrzymała urwała ostry kawałek ze zbroi i rzuciła w Stoicka.

-A-a-a zawieszenie broni.-powiedziałam z uśmiechem, kiedy Stoick wyciągnął z policzka igłę.-pamiętasz? Czy mam skrócić waszą wolność ruchu w stronę ostrych przedmiotów?

-Jak z dziećmi- skomentował Czkawka

-No dokładnie! Chociaż jeden normalny człowiek się ze mną zgadza

Sączyślin: Ja płynę z tobą Stoick.

Stoick: No i to rozumiem.

(ludzie wychodzą)

Pyskacz: Ach, to idę spakować gacioszki.

Stoick: Nie. Zostaniesz i będziesz szkolił nowych rekrutów.

Pyskacz: O, świetnie. Ta, a jak będę zajęty, Czkawka zastąpi mnie w kuźni. Będzie kuł żelazo, ostrzył topory i miecze. Nikt go nie będzie pilnować. Najbezpieczniejszy możliwy układ.

-No dokładnie. Zgadzam się z tym.

Stoick: No i powiedz, co ja mam z nim zrobić.

Pyskacz: To na szkolenie go poślij.

-To nie był pomysł ojca- Czkawka był zbyt zszokowany by to skomentować.

Stoick: Ja mówię poważnie.

Pyskacz: No i ja też.

Stoick: Sam by się zabił zanim wypuściłbyś pierwszego smoka z klatki.

Dzięki za wiarę- powiedział jeździec nocnej furii.

Pyskacz: Tego nie możesz wiedzieć.

Stoick: No więc, niestety mogę…

Pyskacz: Nie, nie możesz…

Stoick: Nie. Właśnie mogę, niestety.

Pyskacz: Nie, nie możesz!

Stoick: Przestań! Wiesz o co mi chodzi. Już jako niemowlę był jakiś… inny. Ach, robi co chce. Na niczym nie umie się skupić. Zabieram go na ryby, a on rozgląda się za… za trollami.

Ale trolle istnieją. I kradną onucki. Ale tylko z lewej nogi. Bądź tu mądry…- Pyskacza zaparodiował Czkawka. I było słychać parsknięcia śmiechu i chichoty.

- Jak wiele osób umiesz parodiować?- spytał Mieczyk

-Każdego z wioski. Jak mi się zachcę.

Pyskacz: Ale trolle istnieją. I kradną onucki. Ale tylko z lewej nogi. Bądź tu mądry…

Stoick: Ach, kiedy ja byłem chłopcem…

-Och, zaczyna się...

Pyskacz: Och, zaczyna się…

Więcej śmiechu

Stoick: …ojciec kazał mi walić głową w ogromny głaz. No i waliłem. Wiedziałem, że to głupie, ale słuchałem ojca. I wiesz co się stało?

-Nabiłeś sobie guza.

Pyskacz: Nabiłeś sobie guza.

Całe Berk ze smokami się śmieją do rozpuku

Stoick: Pewnego dnia ten głaz pękł. Heh, wtedy zrozumiałem, że Wiking może wszystko, rozumiesz? Może… Może przenosić góry, kosić drzewa jak trawę, okiełznać morze. Już jako chłopak wiedziałem kim jestem i kim kiedyś będę. A Czkawka tego nie wie.

Pyskacz: Nie ochronisz go przed przeznaczeniem. Ale możesz go przygotować. Wiem, że szanse są marne, ale prawda jest taka, ze cały czas i tak go nie upilnujesz. W końcu i tak się gdzieś wymknie, a jak znam życie to już to zrobił.

Wybaczcie mi ale przez następny tydzień muszę to napisać żeby kontynuować, bo wolę mieć zapas rozdziałów.  Tym co się chce to niech będą czekali, ale na pewno tego nie zawieszam. Tylko przerwa na góra trzy tygodnie

HTTYD watching the movie~martwe~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz