Przetańczyłem z Gabi prawie wszystkie piosenki, nie wliczając jej tańce z innymi chłopcami. Kiedy to robiła, byłem zazdrosny. Nie wiem czy to dobrze czy nie, ale nie podobało mi się to.
Siedziałem sam przy stole i czekałem, aż Gabi wróci ze swojego kolejnego tańca z kimś. Byłem smutny i zawiedziony.
-Baw się a nie siedź- usłyszałem za plecami, a sekundę potem zobaczyłem ja Louis wraz z Eleanor, dosiadając się do mnie. Spiąłem się, widząc go perfekcyjnie wyglądającego w garniturze.
-Sam nie będę tańczyć- mruknąłem.
-A gdzie Gabi?- spytała brunetka rozglądając się. Wzruszyłem ramionami, a wtedy jej oczy natrafiły prawdopodobnie właśnie na Gabi, bo otworzyła szerzej oczy i powiedziała coś w stylu ''Oł''.
-A niby tak cię lubi- prychnął Lou, kręcąc głową. Czyżby mu to nie pasowało?
Zdegustowany tym wszystkim, wstałem z krzesła i poszedłem na zewnątrz.
Kiedy już tam byłem, natrafiłem na palącego Caluma i Ashtona. Stali sami, więc podszedłem do nich, dosiadając się na murku.
-A gdzie Gabs?- spytał Hood, wypuszczając dym z ust.
-Tańczy z innymi- odpowiedziałem, opierając się od kolana.
-To chujowo- mruknął Ash.
-I to bardzo- dodał Cal, z czym musiałem się godzić bo...no było chujowo.
-Mam dość. Idę do domu- powiedziałem, wstając -Miłej zabawy, na balu i nie tylko- dodałem odchodząc. Chłopaki krzyknęli do mnie 'Tak będzie' i poszedłem do samochodu.
Na parkingu znalazłem zapłakaną Dianę- jedną z koleżanek Gabi. Nie byłem bez duszny i podszedłem do niej.
-Ej co się stało?- spytałem kucając na przeciw niej, bo siedziała na ziemi.
-Wystawił mnie- wychlipała przez łzy. Spojrzała na mnie, a ja mogłem wtedy stwierdzić, że nigdy nie widziałem piękniejszych zielonych oczu. Mimo rozmazanego tuszu i tak dla mnie wyglądała ładnie.
-Też zostałem wystawiony, a jakoś żyję- pocieszyłem siadając obok.
-Ale jesteś facetem więc...
-Ale też mam uczucia więc...- ucichła, analizując moje słowa. Tak na prawdę to też, jestem w pewnym sensie zraniony, ale ukrywam to. Bardzo dobrze rozumiałem Dianę. Ten wieczór miał być dla nas obojga świetny, ale taki nie był.
-Moim zdaniem twój facet jest palantem, bo pozwolił odejść tak niezwykłej dziewczynie jak ty i po prostu spieprzył to wszystko- powiedziałem, co wcale nie miało być podrywem czy coś. Po prostu powiedziałem prawdę. Diana zaśmiała się cicho, dziękując za poprawienie humoru.
-Na twoim miejscu wrócił bym tam teraz i bawił się sam, pokazując mu, że nie jest ci potrzebny do szczęścia- doradziłem. Posłuchała mnie, wstając i poszła do budynku, życząc i mi miłego wieczoru.
Taki nie będzie.
_________________
Od dziś nie piszę rozdziałów kiedy nie mam weny, bo wychodzi takie...coś