Część 11 - "Konkurs"

4 1 0
                                    


Dziesięć minut, czterdzieści sekund i dziesięć setnych sekundy.

Dziesięć minut trzydzieści dziewięć sekund i cztery setnych sekundy.

Dziesięć minut trzydzieści osiem sekund i siedem setnych sekundy.

Zostało mi dziesięć minut do rozpoczęcia konkursu. Stałem przed Patrykiem i Martyną na zmianę rozglądając się dookoła i zerkając co chwila na zegarek. Wciąż czekaliśmy na Felicję, która według mnie, miała zamiar się spóźnić.

--Daj spokój, na pewno przyjdzie.—Patryk machnął ręką. Zerknąłem na Martynę, która domyślała się o co może chodzić i wyraźnie wyglądała na zmartwioną.

Po jej minie ja również powoli zaczynałem się obawiać tego, że tak naprawdę dziewczyna w ogóle nie będzie mogła przyjść.

Dziewięć minut, osiemnaście sekund i cztery setnych sekundy.

Co jeśli rzeczywiście w ogóle nie przyjdzie?

Jeśli ojciec nie pozwoli jej przyjść i zatrzyma w domu?

...No właśnie, co wtedy, Marcel...?

--Co?—Nagle podniosłem głowę rozglądając się dookoła. Patryk odwrócił się równie nagle w moją stronę.

--Co?—Zapytał marszcząc brwi na co tym razem to Martyna mu odpowiedziała.

--Co?—Również zmarszczyła brwi patrząc na chłopaka, który tylko wzruszył ramionami i wskazał na mnie. Oboje spojrzeli w moim kierunku pytającym spojrzeniem, co chwilę później wyczułem i także odwróciłem głowę w ich stronę.

--Co?—Zapytałem bardziej poirytowany na co dwójka wzruszyła tylko ramionami.

--Nie wiem, ty pytałeś...--Martyna złożyła usta w dziubek po czym wsadziła dłonie w kieszenie i odwróciła się tyłem.

Westchnęła przeciągle, a następnie przeczesała włosy dłonią i kucnęła obejmując się ramionami.

Miałem ochotę zachować się tak samo, przykucnąć i złapać się za włosy. Martwiła mnie cała ta sytuacja, nawet nie tyle, że bałem się koncertu, po prostu chciałbym żeby...żeby Feli tu była. 

Jeśli coś ma mi się udać bądź nie, chcę żeby ona była tego świadkiem. 

W siedzeniu w takiej pozycji jak Martyna przeszkadzał mi również mój „mundur", który składał się z fraka z dłuższym ogonkiem, krawatu i eleganckich spodni, których nazwy również nie kojarzę.

Boże, przecież tego ogonka nawet nikt już nie nosi w tych czasach! On tylko irytuje!

--Marcel!—Westchnąłem słysząc za sobą ten tak dobrze mi znany, irytujący głos—O twoim ostatnim spotkaniu porozmawiamy ponownie po powrocie, ale teraz idź i siadaj już na sale.—Powiedziała ostro babcia. Wszyscy odwróciliśmy się w jej stronę, a na widok Martyny w delikatnej, krótkiej sukience z opaską oraz Patryka w kolorowej koszuli z uniesionym kołnierzykiem skrzywiła się znacznie—Witajcie...--Wycedziła.

Dosłownie zauważyłem jak Patryka stojącego obok mnie przechodzi dreszcz przerażenia. Chłopak zaraz, niemalże panicznie złapał babcie za rękę i pocałował pochylając się, na co ta wyrwała ją i wytarła w chusteczkę uśmiechając się sztucznie.

Chwilę później przeleciała po mnie karcącym wzrokiem i weszła do sali koncertowej.

--...Ty jesteś po prostu niesamowity...--Wydusiła Martyna próbując nie wybuchnąć śmiechem.

Jaki ma związek Otaku z Muzykiem?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz