-Mamo? - Zapytałem gdy usłyszałem szmer po drugiej stronie słuchawki.
Wszyscy staliśmy się właśnie na środku chodnika zastawiając przejście innym. Co jakiś czas ktoś nas wyklął, że musi iść po ścieżce rowerowej na co Martyna zwyczajnie na niego warczała. Patryk klepał ją wtedy po ramieniu tak żeby się uspokoiła i nie robiła z siebie zwierzęcia, za każdym warknięciem mocniej.
Czekaliśmy właściwie na mnie. Nigdy z nikim nie wychodziłem, więc wolałem wcześniej zapytać się czy w ogóle mogę, tak żeby nie robić rodzicom problemu, chociaż babcia i tak miałaby najwięcej do powiedzenia w tej sprawie.
Martwiłem się tylko tym czy nie wygląda to...lamersko?
~ Coś się stało? Czemu jeszcze nie ma Cię w domu? ~ Zapytała. Zacisnąłem usta w wąską linię, zastanawiając się nad sytuacją.
Z jednej strony chciałbym już wrócić i mieć święty spokój, a z drugiej myśl o zbliżeniu się do tamtych osób jest taka...
Zachęcająca?
Jakby polana miodem. Gdybym mógł wyjść gdzieś po lekcjach ze znajomych...
Pominę fakt, że moi „znajomi" mieli nierówno pod sufitem. Najważniejsze, że byli i chcieli świętować razem ze mną zgodę dyrektora na wyświetlenie reklamy na szkolnych telewizorach.
Nie ważne jacy Ci przyjaciele, ważne, że są, prawda?
-Obraziłabyś się gdybym wrócił później? Chciałbym gdzieś wyjść...- Mruknąłem niepewnie do słuchawki. Zaraz usłyszałem lanie wody, a następnie tłuczenie naczyń w zlewie.
Dlaczego zawsze jak ją widzę albo słyszę musi siedzieć w kuchni?
~ Nie moglibyśmy pojechać tam w weekend razem? ~ Zapytała zmęczonym głosem.
-Nie rozumiesz, chodziło mi o wyjście takie...ze...znajomymi? - Zapytałem niepewnie odwracając się w stronę śmiejących się trójki, która tym razem zaczęła warczeć na siebie, w swoim własnym gronie. Skrzywiłem się widząc jak woda sodowa uderza im do głowy.
A więc to od takich ludzi miałem się trzymać z daleka...
~ Oh...~ Zaczęła ~ No dobrze, tylko nie wracaj zbyt późno, na razie.
-Cześć- Powiedziałem pewnie po czym się rozłączyłem. Mama nie brzmiała na zbytnio zadowoloną z powodu, że gdzieś wychodzę...a może bardziej być zdziwiona, że w ogóle z kimś wychodzę?
Nawet własna matka nie wierzy w to, że mam znajomych.
-I jak?- Zapytała pełna nadziei głosem Martyna. Odwróciłem się na stronę dziewczyny, którą rozpierała radość. Jestem przekonany, że gdyby była w tej chwili psem to zaczęłaby merdać ogonem.
-...Mogę iść z wami- Uśmiechnąłem się delikatnie rozkładając ręce na boki na co reszta zawołała z aprobatą. Szliśmy w cztery osoby więc zwyczajnie Martyna z Patrykiem poszli przodem szukając miejsca do świętowania, a ja z Felicją byliśmy za nimi.
Dwójka przed nami szturchała się, co jakiś czas śmiejąc. Ja z Feli natomiast szliśmy w zupełnej ciszy. Niezręcznej wręcz ciszy.
-To co dalej?- Zapytałem ją naglę. Nie rozumiejąc spojrzała na mnie i przekrzywiła głowę.
-To znaczy?- Odwróciła się w moim kierunku. Zastanowiłem się chwilę nad sensem pytania po czym się odezwałem.
Nie byłem pewien, czy moje pytanie było właściwe. W końcu szliśmy świętować coś w rodzaju wygranej, a ja zastanawiałem się nad tym co będzie później. Nie powinienem był psuć innym zabawy.
CZYTASZ
Jaki ma związek Otaku z Muzykiem?
RomanceHistoria opowiada przede wszystkim o braku zrozumienia. Braku zrozumienia dwójki bohaterów przez społeczeństwo czy własną rodzinę. Nie będzie to dziki romans z niesamowitą akcją itp. Chciałabym jednak zrobić z tego stonowaną, spokojną historię, w kt...