~19~

1.2K 55 12
                                    

Obudziłam się w mieszkaniu Walczuka, było po jedenastej.

- Użyczyli mi swojego łóżka, miłe - pomyślałam.

Podeszłam do lustra, które stało w kącie i obejrzałam otarcia na rękach. Nie były wielkie, zaczerwienione rysy, jednak pomimo to postanowiłam je przemyć wodą utlenioną. W tym celu udałam się do łazienki.

- Wstałaś? - Dobiegł głos z kuchni.

Od razu skręciłam do tego pomieszczenia, myślałam że wszyscy gdzieś wyszli.

W kuchni przy kubku kawy siedział Janusz, oparłam się o futrynę i rozejrzałam po pomieszczeniu.

- Wstałam, wstałam. Gdzie Nathalie? - Zapytałam.

- Obiecała mamie, że dzisiaj za nią będzie pracowała w butiku, więc tam ją znajdziesz.

- Aha, w niedzielę? - Usiadłam do stołu.

- Tak wyszło, dzisiaj chyba niedziela handlowa.

- A ty nie w studio? Wcześniej to całe weekendy tam przesiadywałeś - odpowiedziałam.

- Pomyślałem, że zostanę tu dopóki się nie obudzisz. Dużo wczoraj przeszłaś, chciałem się upewnić, że dobrze się czujesz i nic ci nie jest.

- Dzięki, ale jest dobrze. Nie musiałeś - uśmiechnęłam się lekko.

- Od tego ma się przyjaciół. Słuchaj, Nathalie wrzuciła do prania twoje ubranie z imprezy, ale koszulka nadaje się tylko do wyrzucenia. Szew na boku się całkowicie rozpruł.

- A tam i tak nie była moją ulubioną. To koszula Nathalie? - Wskazałam na koszulę, którą miałam na sobie.

- Nie, znaczy tak, jest moja, ale ona z niej korzysta. Ujmę to w ten sposób. - Odpowiedział. - Jeżeli będziesz chciała się przebrać, to Nathalie zostawiła ci ubranie w łazience.

- Nie wiem jak ja wam się odwdzięczę... - Powiedziałam. - Masz może wodę utlenioną i waciki?

- Tak, czekaj powinna być w apteczce - wstał od stołu i poszedł w głąb mieszkania.

Ja w tym czasie rozejrzałam się po kuchni. Na blacie leżał mój telefon i ładował się, podeszłam i odłączyłam go. Gdy tylko zobaczyłam ilość nieodebranych połączeń od mamy i mojej siostry, Olimpii, trochę się zmartwiłam. Nigdy obie do mnie nie dzwoniły, raczej zamiast Olimpii robił to mój ojciec.

Wybrałam w kontaktach siostrę i zaczęłam do niej oddzwaniać.

- Alicja, gdzie jesteś? - Odebrała.

- U przyjaciółki. Coś się stało?

- Oprócz tego, że rodzice są na ciebie wściekli, to nic - powiedziała i rozłączyła się.

- Czyli nic nowego - pomyślałam i odłożyłam telefon na blat.

Wtedy do kuchni wrócił Walczuk z apteczką, wyjął z niej wodę utlenioną i waciki.

- Trzymaj, wszystko co potrzebne masz w apteczce.

- Dzięki. - Odpowiedziałam krótko.

- Jak będziesz już gotowa, to mi powiedz, odwiozę cię do domu.

- W porządku - odpowiedziałam i szybko przeszłam do łazienki.

Jednak gdy tylko ciepła woda, dotknęła mojej skóry na plecach, poczułam pieczenie. Domyśliłam się, że na plecach też jestem poobcierana. Zaczynałam żałować tego, do czego wczoraj się posunęłam.

Toksyczna| Janusz Walczuk Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz