~12~

1.5K 62 39
                                    

Gdy tylko wysuszyłam włosy i wyszłam z łazienki, uśmiech mi się z twarzy nie zmywał. Tego się po nim nie spodziewałam, chociaż to tylko kilka pocałunków.

Zeszłam po schodach na dół, gdzie grała muzyka i dużo osób się bawiło. Na dworze zaczął padać deszcz, więc wszyscy pewnie teraz będą siedzieć tutaj.

- Ej no zajebiście ci pasuje dres Matiego - podbiła do mnie Adelajda.

- Dzięki, trochę przyduży, ale tak to jest git. - Odpowiedziałam jej, a ona za chwilę pociągnęła mnie do boku, z dala od wszystkich uczestników imprezy.

- Widziałam jak Janek wychodzi z łazienki, kiedy ty jeszcze tam byłaś. Zrobił ci coś? - Zapytała.

- Zrobić nic nie zrobił. - Wzruszyłam ramionami.

- Mhm, a tak na serio?

- No dobra, całowaliśmy się, co w tym złego? - Popatrzyłam na dziewczynę.

Jej mina przez chwilę była jakaś dziwna.

- Jesteś zadowolona, że to zrobił? - Zapytała.

- Jestem bardzo zadowolona, nigdy bym się tego po nim nie spodziewała - odpowiedziałam i odeszłam od niej.

Zobaczyłam, że na kanapie gdzie grupka chłopaków gra w fifę, siedzi Jaszek. Jednak nie grał z nimi, siedział z kieliszkiem w ręku, wyglądał na bardzo zamyślonego. Nie wiem co mnie podkusiło, do tego, żeby przejść centralnie przed nim. Chyba za bardzo potrzebowałam jego uwagi.

Gdy tylko zaczęłam iść w stronę chłopaka, zobaczyłam jak energicznie podbiegła i usiadła mu na kolanach jakaś szatynka. Chłopak obdarzył ją uśmiechem, a mnie aż wryło w ziemię. Patrzyłam jak się obściskują, a on nawet pewnie nie wiedział, że patrzę. Moje serce zaczęło być bolesne, do oczy napłynęły mi łzy, a wszystko w środku było tak ciężkie, jakbym nosiła w sobie kamienie.

Odwróciłam się na pięcie, zasłoniłam twarz dłońmi i od razu wybiegłam z domku. Pomimo, że na dworzu zaczynała szaleć burza, mnie to nie obchodziło. Czułam się zdradzona, to co stało się w łazience, straciło dla mnie sens. A ja głupia myślałam, że dla niego to coś w ogóle mogło znaczyć.

Nogi poniosły mnie nad jezioro, byłam już cała mokra od deszczu, ale wtedy usłyszałam znajomy kobiecy głos z oddali. Odwróciłam się w kierunku domku, zobaczyłam postać Adelajdy.

- Ala! Ala wracaj! - Biegła do mnie.

Nie byłam w stanie jej odpowiedzieć. Płakałam, a moje łzy mieszały się z kroplami deszczu, które spływały po moich policzkach.

- Ala, chodź z tego deszczu - powiedziała brunetka, trzymając nade mną parasol.

- Tam? Ja tam nie wracam! Widziałaś ich? - Wykrzyczałam.

- Widziałam niestety...

- Znowu dał mi nadzieję, po czym widzę go z jakąś dziewczyną!

- Ala, uspokój się. Odwiozę cię do domu, chodź - wzięła mnie za rękę i zaprowadziła do samochodu.

Na początku siedziałam cicho, próbowałam otrzeć wszystkie łzy, ale nie umiałam. Płakanie w ciszy jest cholernie trudne.

Adela co jakiś czas spoglądała na mnie, szukając jakby pomocy dla mnie.

- Mogłabym ci powiedzieć, żebyś się nie przejmowała, ale wiem że się nie da. - Przerwała ciszę.

Nie odpowiedziałam jej, patrzyłam się ciągle w jeden punkt.

- Nie rozumiem jego zachowania wobec ciebie, ale on chyba sam nie wie czego chce. - Znowu się odezwała.

Wtedy przyszło mi jakieś powiadomienie. Wyciągnęłam telefon z kieszeni dresów, zobaczyłam sms od Janusza Walczuka. Patrzyłam się w wyświetlacz telefonu, nie wiedząc co zrobić. Nie chciałam nawet wchodzić w konwersację, bo po co? Przecież i tak wiem, że pewnie siedzi teraz z tą swoją suką.

Toksyczna| Janusz Walczuk Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz