~11~

1.5K 78 59
                                    

Spieszyłam się na zakończenie roku szkolnego, nareszcie wakacje, jednak wizja studiów, które najprawdopodobniej zacznę po wakacjach, trochę mnie przytłacza.

Szłam chodnikiem ze słuchawkami na uszach, gdy nagle ktoś z tyłu na mnie wpadł i popchnął do przodu. Dobrze, że nie miałam butów na obcasie, bo inaczej bym upadła na ziemię.

Odwróciłam się w kierunku „napastnika". Moim oczom ukazała się sylwetka Qry'ego.

- Sorki - powiedział łapiąc się za kark.

- W porządku, ale uważaj jak chodzisz. - Odpowiedziałam.

- Gdzie tak lecisz? - Zapytał.

- Na zakończenie roku, naprawdę nie mam czasu na pogaduszki - odpowiedziałam mu.

- Okej, dobra. - Powiedział. - Wymienimy się numerami? - Dodał.

Popatrzyłam się na chłopaka, może to nie taki głupi pomysł? Może dzięki niemu, uda mi się odnowić kontakt z Jaszkiem? W ogóle się do siebie nie odzywamy, nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz widziałam go.

- Spoko - odpowiedziałam, podałam numer i szybko ruszyłam do liceum.

***

Po odebraniu świadectw, odebrałam telefon właśnie od Patryka. Dosłownie całą uroczystość zakończenia, się do mnie dobijał.

- No co tam chcesz? - Odebrałam.

- Chcesz dzisiaj może iść na małą imprezkę?

Na jego pytanie, uśmiechnęłam się pod nosem.

- Gdzie dokładnie i o której? - Odpowiedziałam.

- Przyjechałbym z Olszą po ciebie około 21, wybieramy się do Reto, ma domek nad jeziorem.

Przez chwilę zastanawiałam się, gdzie oni mają najbliższe jezioro za Warszawą, ale po chwili zorientowałam się, że pewnie chodzi o Trzciańskie.

- A kto będzie? - Dopytałam, mając nadzieję że wymieni Walczuka.

- Zobaczysz, to jak będzie?

- Hm, no dobra. Wyślę ci mój adres w sms.

- Spoko, do zobaczenia - rozłączył się.

Miałam nadzieję, że Janusz tam będzie i to wielką. Bez zwracania uwagi, na to co między nami zaszło, po prostu znowu chcę się z nim przyjaźnić. Brakuje mi go, a chyba nadal gdzieś w głębi siebie, czuję coś do niego. Może było to głupie, bo przecież jestem tylko naiwną dziewiętnastolatką, która chuja wiedziała o życiu, ale czułam, że jest on jedyną osobą, która da mi poczucie bezpieczeństwa.

Skierowałam do mojego domu i już powoli zaczęłam się ograniać. Chciałam wyglądać idealnie. O równej wpół do dwudziestej pierwszej byłam gotowa i wyszłam. Została jeszcze kwestia dojazdu z czym miałam problem. Byłam na minusie, więc ubera nie załatwię, a Qry'ego z Olszą jak nie było, tak nie ma. Wybrałam numer Patryka i przystawiłam telefon do ucha.

- Halo? - usłyszałam po trzecim sygnale.

- Hej, nie mam dojazdu i nie wiem czy mam w końcu przychodzić... - powiedziałam mimo, że bardzo chciałam tam być.

- Słuchaj mordo, mam jednego kierowcę który nie jest jeszcze pijany i jest w stanie po ciebie przyjechać. Tylko wyślij adres. - powiedział  i się rozłączył.

W duchu odetchnęłam i wysłałam swoje miejsce pobytu. Szczerze liczyłam, że będzie to młody Walczuk. Piętnaście minut później zauważyłam czarnego Mercedesa, który podjechał pod mój adres. Za kierownicą siedziała szatynka w czarnych okularach przeciwsłonecznych i czerwonej sukience z dość głębokim dekoltem.

Toksyczna| Janusz Walczuk Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz