11

10.2K 277 68
                                    

Chaos tylko u mnie:)
*

•••

Od razu po przebudzeniu wzięłam gorący prysznic, czyli tak jak lubię, po kąpieli szybko się wystroiłam i jak najszybciej ruszyłam do auta, ponieważ znowu się spóźniłam na spotkanie z ojcem i innymi. Pewnie każdy już tam jest i albo się zanudzają albo już omawiają wszystko beze mnie, czego wręcz nienawidzę, ponieważ zawsze lubię być poinformowana.

Już w przejściu do budynku mojego ojca, zauważyłam recepcjonistkę, która od razu po zobaczeniu mojej osoby, spuściła wzrok na komputer, na co nieumyślne moje kąciki ust powędrowały do góry.

— Dzień dobry... — spojrzałam na jej plakietkę, po czym spojrzałam na nią z sztucznym uśmiechem. — Camilo. — nie czekając na jej odpowiedź, skierowałam się do windy.

Myślałam, że dziś nikogo w tej pracy nie spotkam, lecz jednak Bóg nie podwarza moich myśli, ponieważ wchodząc do windy, spotkałam znów tym pracowników. Jak mieniemam nazywają się Dominic i niejaka Jennifer.

— No serio? Znowu wy? — parsknęłam, klikając przycisk numeru piętra, na którym znajduje się biuro ojca.

— O, to ty. — powiedziała Jennifer, po czym spojrzała na swojego partnera, uśmiechając się wraz z rumieńcem na twarzy.

— Tak, to najwidoczniej ja. — odpowiedziałam jej na ten komentarz, po czym usłyszałam dźwięk, otwierających się drzwi od tej metalowej muszki.

Poszłam w kierunku tych bardzo specyficznych, jak i dużych czarnych drzwi i weszłam.

— Cześć. — Nie patrząc, na nikogo usiadłam na krześle, popijając moją dzisiejszą kawę, którą wzięłam, ponieważ nie mogłam na spokojnie wypić.

— Spóźniłaś się. — zauważył Luciano, na co popatrzyłam się w jego stronę i odruchowa przegryzłam wargę, widząc jak dziś pociągająco wygląda. Miał na sobie czarną koszule, rękawy były podwinięte do łokci oraz ma odpięte dwa guzki, na co automatycznie zacisnęłam nogi.

— Życie. — potwierdziłam, uśmiechając się do niego, na co parsknął śmiechem. — Na czym skończyliście?

— Na tym, dlaczego zawsze się spóźniasz. — odpowiedział Paul, na co prychnęłam.

— Lepiej się spóźnić, niż przyjść na czas i brzydko wyglądać. — powiedziałam na co większość się zaśmiała.

— Ty zawsze dobrze wyglądasz. — powiedziała Olivia.

— Dobrze w takim razie, jak już wiesz to jutro lecisz z Lucianem do Włoch, po czym polecicie do Grecji. Będziecie musieli jakoś zaplanować tą akcje, ponieważ ja będę w tym czasie zajęty. — ogłosił mój tata, patrząc na zegarek.

— Myślę, że to zły pomysł. — powiedział stanowczo Colti, na co zmarszczyłam brwi.

— Bo? — spytałam.

— Agapit.

— Kto to?

— Mówił, że chcą cię tam zwabić i jak narazie idzie im to znakomicie. — powiedział i spojrzał oczekująco na mojego ojca, który wyglądał na zamyślonego.

— Zostajesz tu. — powiedział starzec na co wstałam z krzesła.

— Nie. — powiedziałam. — Dam radę.

— Nie będę narażać mojej córki. — warknął w moją stronę.

— A syna to już tak, hm? — spytałam bardziej pewniej siebie.

Feel it Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz