37; Moim domem był Harry

759 57 7
                                    

Louis

Nie miałem pojęcia co mną kierowało kiedy poprosiłem loczka o pocałunek. Po prostu w głębi serca czułem, że muszę to zrobić nie ważne czy się zgodzi czy nie. Chciałem by po prostu wiedział, że tego chce.

Spojrzałem w intensywnie zielone tęczówki loczka czekając na jego ruch. Sekundy w ciągu, których patrzyliśmy sobie w oczy dla mnie były jak długie leniwe godziny.

Aż w końcu to się stało.

Poczułem jak delikatne pulchne usta stykają się z moimi, a ciepło wypełnia moje ciało. Przymknąłem delikatnie oczy. Nie musiałem go widzieć, wystarczyło że czułem jego dotyk. Potem się zaczęło. Pocałunek przechodził w coraz to namiętniejszy, a ja starałem się ze wszystkich sił robić to dobrze  mimo iż nie miałem w tym wprawy. Zielonooki na szczęście to rozumiał i starał się dostosować do mnie tępo.

To był mój pierwszy i najlepszy pocałunek w życiu.

W końcu gdy nam obojgu zabrakło powietrza oderwaliśmy się od siebie z cichym sapnięciem. Włosy zielonookiego były w delikatnym nieładzie pewnie tak samo jak moje, a jego usta zrobiły się delikatnie opuchnięte.

- Louis...Chciał tego już od dawna.- Wyszeptałem patrząc mężczyźnie w oczy.- Nie chce być już tylko kotem Haly.

- Ja...Louis.- Poczułem ciepłą dłoń na swoim policzku.- Dlaczego nic nie mówiłeś? Myślałem, że nie lubisz mnie na tyle, a gdy nadejdzie wiosna będziesz chciał odejść.

- Nie...Louis nigdy tak nie myślał.- Wyszeptał.- Od dawna chciałem Ci to powiedzieć...Ale potem przyszedł ten Nick...I to co powiedziałeś.- Odwróciłem wzrok.- Chciałem tylko byś wiedział, że bardzo cię lubię.

- Lubisz to znaczy?- Mężczyzna Spojrzał na mnie.

- Nigdy tego nie czułem...Ale Louis, wie że to jest bardzo silne.- Ponownie spojrzałem mu w oczy.

- Chodź tu.- Po chwili poczułem jak mężczyzna zamyka mnie w silnym uścisku.- Obiecuje, że już nigdy nikt cie nie skrzywdzi, a ja będę się tobą opiekował. Jesteś tylko mój.

- Tylko twój.- Wyszeptałem i spojrzałem ponownie w jego oczy. Robiłem to dość często. Uwielbiałem na nie patrzeć.- Naucz mnie.- Wyszeptałem.

- Co? Nie rozumiem.- Mężczyzna spojrzał na mnie.

- Naucz mnie jak być taki jak ty. Jak być człowiekiem.- Słysząc moje słowa zielonooki Uśmiechnął się delikatnie, a potem jego mina spoważniała.

- Louis nie musisz być taki jak ja. Możesz być kim chcesz, rozumiesz? Ja i tak będę cię lubił taki jaki jesteś, rozumiesz?- Przytaknąłem delikatnie.

- Ale chciałbym byś lubił mnie bardziej.- Wyszeptałem z niepewnością.

- Już lubię.- Wyszeptał i splutł nasze dłonie.

***

Następny tygodnie różniły się o wiele od pozostałych. Mój kontakt z loczkiem polepszył się, a ja zrobiłem się pewniejszy. Przestałem się wszystkim martwić i żyłem chwilą przy boku osoby, która jest dla mnie ważna. Do tego zaczynałem się uczyć bardziej ludzkich spraw. Loczek uczył mnie rzeczy typu czytanie i gotowanie. Do dziś wypomina mi pierwszą spaloną patelnie. Do tego mówienie szło mi lepiej chociaż Harry tęsknił za moim uroczym Haly po tym jak nauczyłem się w miarę wymawiać r. Do tego zbliżyliśmy się do siebie. Powoli drobne pocałunki w policzek stały się naszą codziennością. Wszystko było piękne niczym z najpiękniejszych bajek podobnych do tych, które wieczorami oglądaliśmy razem.

Aż do pewnego poranka.

- Harry wstawaj.- Zaśmiałem się szturchając mężczyznę.- Wyobraź sobie, że zrobiłem naleśniki.- Wyszczerzylem się kiedy loczek otworzył oczy.

- Błagam powiedz, że patelnia jest cała.- Zaśmiał się na co ja go szturchnąłem.

- Głupek.- Prychnąłem śmiejąc się.- Idziesz czy nie?- Odparłem na co loczek z westchnięciem podniósł się z łóżka, a ja miałem idealny widok na jego tors. Przegryzłem delikatnie wargę. Od dłuższego czasu zaczynałem patrzeć na niego też w ten bardziej seksualny sposób. Nie przeszkadzało mi to oczywiście.

Potem obaj udaliśmy się do kuchni i zasiedliśmy przy stole. Loczek chwalił moje danie, a ja dziękowałem za każdym razem wspominając, że to jego zasługa.

Ale nikt nie spodziewał się matki loczka, która nagle weszła do kuchni. W końcu miała być na delegacji jeszcze przez miesiąc.

- Witaj skarbie i witaj Louisie.- Uśmiechnęła się.- Wróciłam tak szybko jak było to możliwe. Mam wspaniałą nowinę!- Odparła.- Mam bogatych znajomych w nowym Yorku, którzy marzą o synie w wieku Louisa i już chcieli kogoś zaadoptować kiedy ja opowiedziałam mu o nim.- Mówiła z uśmiechem.- Znalazłam Ci dom kochanie.- Odparła, a ja aż pobladłem.

Nie chciałem innego domu.

Moim domem był Harry.

my kitten || larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz