Louis
Kiedy nieznajomy brunet ponownie wyszedł z domu, ja dosłownie od razu rzuciłem się w kierunku zabawek.
Podskoczyłem omal nie lądując na suficie kiedy jedna wydała z siebie piszczący dźwięk. Trąciłem go jeszcze raz łapką, a już po chwili turlałem się po ziemi w stosie zabawek.Jednak po chwili zamarłem gdy do głowy przyszła mi pewna myśl.
Co jeśli nieznajomy wie kim tak na prawdę jestem i właśnie chce zdobyć moje zaufanie?
Cholera
Brawo Louis.
Sprzedałeś się za piszczące zabawki.
Boże jak to głupio brzmi.
Od razu podniosłem głowę i zerwałem się z miejsca zakładając naszyjnik.
Muszę się stąd wydostać.
Pobiegłem (co szczerze było cholernie trudne, bo rzadko bywałem człowiekiem) na dół by rozejrzeć się po domu. Wyglądał pospolicie i szczerze był wręcz ogromny, co znaczyło, że chłopak który mnie przygarnął ma pieniądze.
Na moje szczęście dom był pusty, więc mogłem się rozejrzeć.
Uznałem, że skoro muszę uciec potrzebne mi będą jakieś ciuchy.
Bo w końcu ludzie chodzą w ubraniach, prawda?Chociaż moim zdaniem to głupota, zaoszczędziliby gdyby chodzili nago.
Ale mniejsza o to.
Pierwsze co musiałem zrobić to pójść się umyć, bo szczerze to nie chce sobie wyobrażać jak w tej chwili musiałem śmierdzieć.
Ruszyłem po schodach na górę, a już po chwili dotarłem do tak zwanej łazienki i podszedłem do kabiny.
Chwila? To tak się nazywa?
Na szybko opłukałem swoje ciało, uważając by nie porozlewać dookoła wody.
Cudem mi się udało.
Uśmiechnąłem się dumnie i wyszedłem z łazienki zostawiając na podłodze kilka mokrych śladów stóp i zbiegłem na dół do kuchni.
Szeroko otworzyłem oczy widząc jedzenie.
Pełno jedzenia.
Niemal rzuciłem się na żółtego banana prawie zjadając go w całości.
Uświadomiłem sobie, że przecież nie mogę teraz wyjść.
Na dworze jest pełno śniegu i pewnie zamarzłbym z zimna nawet z moim futerkiem.
Cholera.
Złapałem się za głowę nie wiedząc co zrobić.
Ale przecież ten chłopak nie wyglądał na takiego, który mógłby mi zrobić krzywdę.
Ale co jeśli to tylko przykrywka?
Louis cholera jasna, myśl.
Zimny dwór bez jedzenia czy ciepły domek gdzie może mieszkać chłopak, który może chcieć mnie oddać do laboratorium?
Zdecydowanie wolę ciepły domek.
Po prostu muszę na niego uważać.
Nawet jeśli ma takie ciepłe rączki i mam ochotę cały czas się do niego tulić kiedy głaszcze mnie za uszkiem.
Zamruczałem pod nosem.
Dobra stop.
Wywróciłem oczami i wróciłem do sypialni przybierając swoją wcześniejszą formę.
Zabiłem wzrokiem jedną z zabawek i położyłem się przy łóżku w najmniej widocznym miejscu powoli zasypiając.
***
Niespełna jakiś czas później obudził mnie dźwięk otwieranych drzwi.
Cholera już idzie.
Bardziej zwinąłem się w kulkę chcąc być mniej zauważonym.
- Harry?- Usłyszałem nieznajomy głos na co podniosłem delikatnie oklapnięte uszy.- Gdzie jesteś?- Po chwili z dźwiękiem otwieranych drzwi do środka wszedł jakiś blondyn, który rozglądał się dookoła. W ręce trzymał trójkątny kawałek jakiegoś jedzenia, które pachniało smakowicie.
Kto to jest?
I dlaczego tak po prostu wszedł do tego domu?
Już chciałem podejść by go obejrzeć kiedy ten niebezpiecznie zbliżył się i nadepnął prosto na mój ogonek. Syknąłem głośno zrywając się na cztery łapy.
- Cholera jasna!- Pisnął przestraszony odskakując do tyłu. Zdenerwowany zmierzyłem go wzrokiem strosząc swoje futerko i niebezpiecznie sycząc w jego stronę.
Jak śmiał nadepnąć na mój kochany ogonek?
Który teraz bolał jak skurwysyn.
Chłopak widząc moje wrogie nastawienie wybiegł z pokoju zbiegając na dół prawdopodobnie do Harry'ego, który właśnie przekroczył próg domu.
Czyli ma na imię Harry?
Podoba mi się.
^^^
szpuf0 🖤
CZYTASZ
my kitten || larry
Fiksi Penggemar(ff zostało zaczęte dwa lata temu i wiadomo, że styl naszego pisania się zmienił, więc prosimy byście nie zrażali się po pierwszych rozdziałach, bo z każdym kolejnym jest lepiej! Miłego czytania) Harry pewnego zimowego ranka znajduje nieopodal swoj...