Rozdział 6.

355 46 8
                                    

Drogi pamiętniku. Ataki w końcu ustały. Podobno ktoś już schwytał to dzikie zwierzę. Po tygodniu siedzenia w domu, bez spotykaniu się ze znajomymi oraz bez wychodzenia z domu jutro idę do Grill'a, aby spotkać się z Jo. Bardzo się cieszę!

Do mojego pokoju weszła Liz, pełna energii i dobrego humoru, nie tak jak było dwa tygodnie temu. Już w drzwiach była uśmiechnięta. Zeszłam z łóżka i kierowałam się w stronę Elizabeth.
-Chodź na dół. Na kawę.
Przytaknęłam i zeszłam razem z szeryf Forbes do salonu. Był to dosyć duży pokój, który był koloru szarego. Kolory ścian kontrastowały z kolorem mebli oraz narożnika i dwóch foteli. Na jednej ze ścian znajdował się dosyć duży kominek, a naprzeciw niego– duże na całą ścianę okno. Usiadłam na moim ulubionym fotelu i miałam dobry widok na ulicę. Wzięłam do ręki filiżanka kawy i napiłam się. Spojrzałam na telewizor, gdzie wyświetlane właśnie były wiadomości o atakach dzikich zwierząt w Virginii. Odwróciłam swój wzrok na ulicę, na której nie było ludzi, co bardzo mnie zdziwiło, ponieważ na tej ulicy zazwyczaj przewala się masa ludzi. Po chwili spojrzałam na moją ukochaną rodzinkę. Mama, tata, siostra i ja. Idealna rodzina, na którą nie trzeba sobie zasłużyć. Byłam bardzo zadowolona, że mam taką rodzinę. Ja w porównaniu do Jo miałam wielki powód do radości, Josette w 8 roku życia  straciła swoich rodziców i wychowywała się sama. A w czym nie daławała rady prosiła o pomoc mnie i moich rodziców. Jej rodzina – siostra mamy i babcia odwróciły się od niej w dniu pogrzebu. Twierdziły, że to przez nią Candice umarła. Uważały, że Jo była bardzo wyrodną córką, która nienawidziła swojej matki z niewiadomego powodu. Lecz tak naprawdę Jo po pogrzebie matki nie znalazła swojego miejsca. Godzinami i dniami przesiadywała u mnie w domu i czuła się jak u siebie. Wiedziałam, że jest naprawdę źle i że musi to jakoś przeżyć, że najgorszy dzień w jej życiu to nie jest dzień pogrzebu, tylko tydzień po pogrzebie. To wtedy będzie jej najgorzej, wtedy będzie uświadamiała sobie jak jest źle bez matki.
-Jutro spotykam się z Bonnie i resztą. Widziałam jak ostatnio dobrze się z nią dogadywałaś, więc pomyślałam, że chciałabyś pójść ze mną na to spotkanie...- powiedziała Caroline - Ty mnie w ogóle słuchasz?!
-Yy... Co mówiłaś? Zagapiłam się.
-Chcesz iść że mną na spotkanie takie jak ostatnio?
-Emmm... Wiesz... Obiecałam się spotkać z Jo. Długo odkładaliśmy to spotkanie...
-Ok spoko - powiedziała jak zawsze uśmiechnięta.

~~~~
Następnego dnia obudziłam się zbyt wcześniej. Dokładnie o 06:31. Postanowiłam, że skoro mam jeszcze dużo czasu - pójdę pod prysznic.
Wstałam z łóżka i podeszłam do komody stojącej przed oknem. Wyciągnełam z niej nową bieliznę, koszulkę i spodnie. Weszłam do łazienki i zamknęłam drzwi na klucz.
Ściągnęłam z siebie wszystkie ubrania i weszłam do kabiny prysznicowej. Po rannym i godzinnym prysznicu zeszłam do kuchni i przyrządziłam sobie moje ulubione danie - naleśniki.
Po śniadaniu spojrzałam na zegarek. Była godzina 09:01.
Za oknem była bardzo słoneczna pogoda. Temperatura wyniosła 31 stopni Celsjusza. Wzięłam kubek z herbatą, wyszłam na werandę i usiadłam na huśtawce. Zaczęłam się delikatnie bujać. Spędziłam na bujającej się ławce z 2 może z 3 godziny. Kiedy już wstawałam z hustawki i chciałam odnieść kubek w drzwiach stanęła moja siostra. Usiadła przy mnie, wziema kubek z ręki i odłożyła do na stolik kawowy.
-Co tak wcześnie dzisiaj wstałaś?
-Sama nie wiem... Jakoś nie mogłam spać, kiedy za oknem taka śliczna pogoda - uśmiechnęłam się i popatrzyłam na ulice- Cieszę się, że ataki w końcu ustały
-Ja też się cieszę... Wiesz chce być z tobą  szczera... MUSIMY porozmawiać - zakcętowała słowo "musimy". - Rodzice nie chcieli ci jeszcze o tym mówić, ale myślę, że czym wcześniej się o tym dowiesz, tym lepiej.
-Która godzina? - przerwałam siostrze i nagle się zerwałam z huśtawki.
-13:00
-Zaraz się spóźnię!
-Ej! Nora. Wysłuchaj mnie! - mówiła Care
-Później siostrzyczko. Później.

Pov Caroline :
-Obawiam się, że nie będzie później... - Powiedziałam, kiedy jej już nie było w pobliżu. - Zostało ci już tylko półtorej tygodnia...
Bardzo posmutniałam, o czym dobrze wiedziałam. Do moich oczy napłynęły łzy. Nie chciałam stracić siostry...
-Skarbie, pomożesz mi przy obiedzie? - zawołała mnie mama.
Pokiwałam jedynie głową i weszłam do kuchni. Stanęłam przy mamie i przyglądałam się jednemu punktowi.
-Kiedy powiemy o tym Norze? Myślę, że powinna o tym wiedzieć. Tym bardziej, że na półtorej tygodnia ma dwudzieste drugie urodziny. Lepiej, żeby się przygotowała do tego wielkiego wydarzenia. Sabat bliźniąt nie zmieni swoich reguł z racji tego, że jest twoją córką!
-Wiem, kochanie. Wiem, ale narazie nie musi o tym wiedzieć. - powiedziała Liz
-Ale tak nie powinno być...
Mama mi nie odpowiedziała, czułam się trochę głupio. Nawet bardzo. Nie rozumiałam, dlaczego Liz nie chce o tym powiedzieć Norze. Dlaczego? A może już jej o tym powiedziała? W głębi duszy miałam wielką nadzieję, że Mary Louise nie pojawi się w ciągu tygodni przed urodzinami. Nie chciałam, aby Nora i Mary się poznały. Ja dobrze znałam młodszą siostrę, to był gwardy orzech do zgryzienia. Była zawzięta, uparta i wszystko miało być po jej myśli, wścipska i wredna. Każdym negatywnych słowem można by było ją opisać. W dniu narodzin Nory i Mary Louise nasi rodzice byli bardzo szczęśliwi, że są to bliźniaczki, ale dla dobra Nory, musieli wywieźć jedną bliźniaczkę jak najdalej od nas. Pierwsza bliźniaczka-Mary szybko nauczyła się chodzić, mówić i używać magii. Rodzice postanowili, że to Mary Louise oddadzą do dalszej rodziny. Oddalili ją o 782km. Przypadkiem 12 lat temu rodzice spotkali Mary Lou, na szczęście 10-latka nie poznała rodziców.
Nie chce już o niej myśleć! Dobrze wiem, że Nora jest słabsza. Nie przeżyje tego połączenia...

~~~~
-Wychodzę! - krzyknęłam kierując się ku drzwią. Była godzina 14:14, do spotkania zostało tylko 16 min, a do Mystic Grill'a był dość spory kawałek.
Miałam nadzieję, że się nie spóźnię.
Kiedy wyszłam z domu, poczułam to uczucie swobody i bezpośredniego kontaktu z osobami. Szłam już pewnie dobre 5 min, kiedy dostałam sms'a od Jo. Wiadomość zawierała ważną informacje, mianowicie "Nie dam rady o 14:30. Spotkanie przekładamy na 15:00". Pomyślałam, że i tak pójdę tam, gdzie zamierzałam. Byłam już niedaleko Grill'a, a dokładniej obok ratusza w Mystic Falls. Ciągle patrzyłam w wyświetlacz mojego telefonu, kiedy nagle "potrąciłam" jakąś osobę...

My Lovely Psychopath |Kai Parker Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz