Rozdział 3.

392 48 4
                                    

Kiedy wróciliśmy do domu, zastałyśmy siedzących w salonie rodziców. Wyglądali na zaniepokojących.
-Gdzie byliście!? - wrzasnęła mama
-W Grill'u. Przecież do 16:00 możemy wychodzić z domu. - odpowiedziała Caroline
-Teraz w ogóle nie możecie wychodzić z domu! - Powiedział Bill
-Co?! Ale jak to!!? Nie możecie nam tego zakazać! - parsknęłam
-Właśnie, że możemy i teraz to robimy! - powiedziała Liz
Wściekła poszłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz i rzuciłam się na łóżko. Po kilku chwilach mój telefon zaczął wibrować. Spojrzałam na wyświetlacz. Zobaczyłam, że dzwoni Jo. Nie miałam ochoty na rozmowy i plotki. Odrzuciłam połączenie. Po chwili dostałam SMS'a o treści:
"Co ty robisz?! Miałyśmy się przecież spotkać! Odbierz, albo przyjdź do mnie. Tej rozmowy ci nie odpuszczę. Zapamiętaj 😜"
Super. Zapomniałam o własnej przyjaciółce! Czy można być większym debilem ode mnie? NIE!
"Wybacz kochana, ale nie mogłam dziś. Przepraszam, że dałam Ci nadzieję i w ogóle. Sorry."
"Spoczko, loczko! Tylko Nora zadzwoń do mnie teraz! Proszę to ważne!"
Zadzwoniłam do niej. Nie chciałam być wredną jędzą, która powoli robi się fałszywa. Przemyślałam wszystko co mogłabym jej powiedzieć, na wytłumaczenie mojej nieobecności na spotkaniu. Okej jestem gotowa.
- Czemu cię nie było?!
-Nie mogłam.
-Dobra nie ważne. - mówiła Jo. - Ta rozmowa nie mogła sobie ot tak poczekać. Jest bardzo ważna. A ty jako moja najlepsza przyjaciółka powinnaś o niej wiedzieć.
-No mów.
-Pamietasz tę imprezę? Była tydzień temu.
-Tak, pamiętam a co?
-Ok. Czyli pamietasz też to, że pozwoliłam sobie na trochę więcej alkoholu, niż zawsze. - zrobiła przerwę, a ja w jej głosie słyszałam przerażenie, strach oraz płacz - Chyba ktoś dosypał mi czegoś do drinka...
-Co?! Ale jak to? Skąd to podejrzenie?
-Rano obudziłam się w jakimś pokoju... Naga... Przecież jakbym była sobą to bym wiedziała czy do czegoś doszło. A ja tego nie pamiętam!
-Może się upiła... W sumie bardzo dobrze kontakowałaś że światem...
-Boję się... A jak ten ktoś mnie... No wiesz...
-Kup test ciążowy i zadzwoń do mnie, jak coś wyjdzie.
Rozłączyłam się i rzuciłam telefon gdzieś na łóżku. Przymknęłam powieki dosłownie na dwie minuty.
Przynajmniej tak myślałam. Kiedy się obudziłam spojrzałam na zegar. Była 21:08! Spałam od 16:49 do 21:08. Super. Zobaczyłam na telefon. Od razu wyświetliły mi się trzydzieści nie odebranych połączeń i szesnaście wiadomości od Josette. Odczytałam SMS'y, w których okazało się, że jednak zaszła w ciążę. Nie wiedziałam jak mam jej pomóc. Miała 21 lat, ale nie była jeszcze gotowa na bycie matką i założyć rodzinę. Jo znałam od przedszkola. Razem chodziliśmy do gimnazjum i liceum. Josette należała do osób rozrywkowych, którym jedynie tylko zabawa w głowie. Nie widziałabym jej na stanowisku matki.
-Nora!! - słyszałam zaniepokojoną Caroline na korytarzu.
-Coś się stało!?
-Coś z mamą!
-Co? - powiedziałam cicho i od razu wstałam z łóżka. - Co?!
-Leży na ziemi! Nieprzytomna! Nora, chodź tu!
Włożyłam na stopy moje różowe, włochate kapcie. Otworzyłam drzwi, pod którymi stała zapłakana Caroline. Podeszłam do niej i objęłam w pasie.
-Chodźmy tam. - powiedziałam, po czym złapałam ją za rękę i poszłyśmy do salonu. Zobaczyłam leżącą na podłodze mamę. Podeszłam do niej i uklęknęłam obok mamy. Ułożyłam jej głowę na moich kolanach. Zobaczyłam, że na podłodze pozostał czerwony ślad. - Mamo... Co się stało?
Jedziemy do szpitala. Już!
Caroline zrobiła skłon głową. Widziałam, że było jej ciężko. Ona była bardziej zżyta z matką niż ja, ale mi również było ciężko.
Siostra pobiegła do kuchni po kluczyki, wybiegła z domu i wyjechała z garażu. Ja w tym momencie próbowałam podnieść mamę, lecz sama nie dałam rady. Krzyknęłam do Care i czekałam, aż do mnie przyjdzie. Po kilku chwilach zaniosłyśmy mamę do samochodu.

My Lovely Psychopath |Kai Parker Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz