Rozdział 38

51 15 2
                                    

Kiedy się obudziłam Kai'a nie było obok mnie. Zeszłam z łóżka i kierowałam się do kuchni, skąd dochodził zapach naleśników. Weszłam do pomieszczenia, gdzie zobaczyłam Kai'a w samych jeansowych spodniach.
-No proszę, jesteś psychopatą i kucharzem w jednym. To może jeszcze zrobisz mi paznokcie? - oparłam się o białą futrynę
-Ha! Ha! - Powiedział obracając naleśniki - Możesz wszystko przyszykować, zaraz będę podawać.
Pokiwałam głową, podeszłam do szafki, wyjęłam z niej dwa talerze i postawiłam na stole. Z szuflady wyjęłam dwa widelce i noże i również położyłam na stole. Usiadłam na krześle i spojrzałam na gazetę. Zaciekawił mnie pewien artykuł o mordercy. Sięgnęłam ręką po gazetę i zaczęłam czytać po cichu.
-Ty słuchaj tego - powiedziałam - Gościu ma takie same nazwisko, może go kojarzysz? Artykuł opowiada o jakimś psycholu, który bestialsko pozabijał swoje rodzeństwo. Portland... Kojarzę to skądś... A ty?
-No kojarzę - powiedział kładąc trzy naleśniki na moim talerzu
-W pewnym domu w Portland, doszło do niezapomnianego i licznego morderstwa. W domu jednorodzinnym mieściła się dziewięcioosobowa rodzina. Ich dotychczas spokojne życie przerwało jedno z dzieci. - wzięłam łyk wody i wróciłam do czytania - Podejrzewamy, że zazdrosny nastolatek nie otrzymywał tyle miłości, co inne rodzeństwo, więc postanowił zrobić coś co mogło zmienić jego życie. Młodociany psychopata zabił czworo ze swojego rodzeństwa, a ich martwe ciała powiesił na barierce w ich własnym domu. Malachai Parker, socjopata, psychopata. - poprawiłam włosy - Malachai... To ty.
-Strzał w dziesiątkę, mała - zaczął bić brawa - Plus jeden byczku
-Okej? - zmarszczyłam brwi - Czyli jakby w tej restauracji... Nie kłamałeś?
-Jak w restauracji? Ty pamietasz?-mówił
-Jakby przez mgłę, ale to i tak coś. - ukroiłam kawałek naleśnika - Pyszny - powiedziałam wskazując głową.
-Zabieram cie na spacer - powiedział, uderzając jeden raz w dłonie
Nic nie odpowiedziałam, ale ta dziwnie panującą cisza zaczynała mnie denerwować.
Po kilku minutach razem z Kai'em wyszliśmy z domu i szliśmy ulicą. Zaczynało mi brakować krzyków dzieci, tłumów ludzi przewalających się przez ulice Mystic Falls. Brakowało mi dosłownie wszystkiego.
-Wiesz mała... Muszę Ci coś powiedzieć - przewalała mu wpół zdania
-Nie nazywaj mnie mała - powiedziałam z oburzeniem
-Dobrze, kochanie - przewróciłam oczami i szliśmy dalej - Pamietasz te rozmowę na temat Pustki?
-No... A coś się stało?
-Wygląda na to, że Pustka zniknęła, tylko najgorsze w tym jest to, że nie mam zielonego pojęcia... Czy zniknęła na dobre, czy... któryś z pierwotnych nie żyje.
-CO?! O Boże tylko nie to! Czyli nie daj Boże, któremuś z nich coś się stało, a Pustka to wykorzystała... - otarłam łzę z policzka - Oznacza to, że... Ona teraz będzie mogła wejść do tego świata? W sensie nie koniecznie dosłownie do tego, ale do tego, w którym żyją ludzie...
-Chyba dobrze, że nas tam nie ma - poprawił ręką swoje włosy - A tak w ogóle to jak ci się dzisiaj spało? - zrobił łobuzerski uśmiech
-Spadaj - lekko uderzyłam do w klatkę piersiową - To jest nie możliwe, że akurat poszliśmy do tej samej sypialni. Zrobiłeś to celowo! Przyznaj się.
-Nic nie musiałem robić. Z resztą. Co poradzę, że kobiety nie mogą się oprzeć mojej urodzie
-Ha! Ha! Ha!

My Lovely Psychopath |Kai Parker Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz