Rozdział 18.

113 26 7
                                    

- Klaus, mamy problem. Dość poważny.
Kobieta stała przy drzwiach chowając coś za placami.
-Co się stało? - spytał
-Rayna Cruz... Wróciła... I... - podeszła do blondyna podając mu jakąś kopertę
Klaus się przestraszył. Widziałam  to w jego oczach. Koperta miała narysowany duży, czerwony '' x'', a w rogu napisane "Klaus Mikaelson". Nie wiedziałam, o co chodzi. Jakaś Rayna przybyła i dała kopertę Klausowi.
-Naznaczyła mnie... - koperta wypadła z ręki blondyna
Po chwili hybryda wyszła z pokoju w swoim wampirzym tempie. Moje oczy naszły łzami.
-Spokojnie nie zostawi cie - powiedziała - Tylko będzie musiał uciekać, a ty pewnie z nim.
-Kto to ta Rayna?
-Najsilniejsza łowczyni wampirów. Zabije każdego, kto stanie jej na drodze, a dusze zabitego wampira trzyma w Kamieniu Feniksa. Wysyła te koperty z "x" i daje znaki, że ma kogoś na celu. W tym przypadku Klausa. Nie zazna spokoju dopóki go nie zabije... Rayna ma siedem żyć. Z każdym jej zginięciem odradza się jeszcze silniejsza. Ale kiedy wykorzysta swoje ostatnie życie umiera, a z nią każdy wampir przez nią naznaczony.
-Dobra nie chce już tego słuchać! - rzuciłam - Trzeba znaleźć Klausa i poinformować resztę. Nie jesteście tu bezpieczni... A przy okazji... Jestem Nora.
-Hayley. Nie bój się o niego. To pierwotny...
Wstałam i włożyłam na siebie krótki szlafrok i wyszłam z pokoju. Zamknęłam drzwi, zostawiając za sobą cały wczorajszy dzień i noc. Opadłam się o drzwi i zaczęłam myśleć o tym co się może stać. Pragnęłam stać w objęciach Klausa, lecz moje rozmyślania przerwał zbliżający się do mnie wysoki brunet.
-Coś się stało? - usłyszałam
-Co? Nie, nie. - przepłynęłam ślinę - Wszystko Ok.
-Martwisz się czymś?
Otworzyłam usta by odpowiedzieć, lecz Elijah mi przerwał. Przyłożył swój palec do moich ust, a po kilku nastu minutach go zdjął. Serce chciało mi wypaść z piersi. Brunet założył mi włosy za ucho. Zaczęłam się bać, a z drugiej strony nie. Drzwi za moimi plecami drgnęły. Klamka zaczęła się ruszać. Obróciłam głowę do drzwi, w tym momencie Elijah objął mnie w
talii, przysunął mnie do siebie i odszedł ze mną na kilka kroków. Drzwi od pokoju ponownie drgnęły i otworzyły się, a w nich stanęła Hayley. Momentalnie Elijah wziął swoje dłonie z mojego ciała i patrzył się w dziewczynę.
To wszystko mnie przerasta. Wampiry, hybrydy, wilkołaki i czarownice, noc z Klausem, ten cały list od Esther, i to że Elijah mnie dotykać. Byłam w panice. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza i upadłam na podłogę. Czułam jak moja krew się gotuje. Zaczęły oblewać mnie gorące poty. Złapałam się za brzuch. Miałam wrażenie jakby ktoś wypalam mi skórę, a kiedy ją odchylilam było na niej pełno krwi. Oczy same się zamknęły i nie otworzyły...
~~~~
Otworzyłam oczy. Wszystko dookoła mnie było jasne i białe. Słyszałam nic innego tylko pisk w moich uszach.
-Ja umarłam? - szepnęłam
-Nie skarbie, nie umarłaś - usłyszałam znajomy głos
Chciałam spojrzeć na niego, na Klausa, ale nie dałam rady. Moje ciało leżało jak kłoda na łóżku. Nie mogłam się ruszyć. Nie mogłam ruszyć żadną częścią ciała. Począwszy od głowy, szyji i rąk, zakończony na stopach i palcach. Bałam się. Czemu nie mogłam się ruszać? O co chodziło?
-Klaus... Czemu ja nic nie widzę? Czemu ja nie mogę się ruszyć?
-Spokojnie, nie panikuj. Jest dobrze.
-Ale Klau...

Pov Klaus.
Spuściłem głowę ku podłodze. Nie wiedziałem co się dzieje. Dlaczego moja krew nie działa i nie pomaga Norze? Rany na brzuchu często się otwierały i krwawiły. Kiedy zobaczyłem plamę krwi na jej koszulce, podciągnąłem ją i zobaczyłem napis "ŚMIERĆ"
Byłem w stu procentach pewien, że to sprawka Esther. Wstałem i wyszedłem z pokoju.
-Będzie dobrze Klaus... - powiedziała Hayley
-Nic nie będzie dobrze! Moja matka! To wszystko jej sprawka! Pisała w liście, że ona ot tak może ją skrzywdzić... - otarłem spływającą po moim policzku łzę - Mogłem ją w to mnie mieszać...
-Nie mów tak... To nie twoja wina... Nie możesz się o to obwiniać...
-Mówisz jak ona...
Wyminąłem ją i kierowałem się w stronę dużego balkonu. Oparłem się o barierkę i moim oczom ukazała się moja matka. Myślałem, że mam jakieś omamy, dopóki Esther nie dotknęła mojej dłoni.
-Co tu robisz?! - krzyknąłem - Jeszcze Ci mało?!
-Widzę, że się obwiniasz i prawilnie. Dziewczyna cierpi przez ciebie, Klaus. Przez twóją naturę...
-Nie! Przestań! Ty nie istniejesz! Pochowałem Cie 589 lat temu!
-Jesteś potworem, krwiopijczą bestią! Sam o tym wiesz. - kobieta wyjęła ze skrzyni torebkę pełną świeżej krwi - Spójrz na mnie. Spójrz! Boisz się. Nie możesz się przed nią powstrzymać. Ha ha!
Ona miała rację... Jestem krwiopijczym potworem, nie powinienem dawać tej małolcie takich nadzieji. Wziąłem się w garść i wyszedłem z balkonu. Szedłem korytarzem i stanąłem pod drzwiami do mojego pokoju, w którym aktualnie znajdowała się Nora.
Usiadłem na krześle. Serce mi pękało kiedy widziałem ją w takim stanie.
-Dalej tu jesteś? - spytał Elijah
-Zadzwoń do Daviny. Musi rzucić na nią zaklęcie ochronne. Powinno jej pomóc.
-Jasne. Już idę.
Po kilkunastu minutach najpotężniejsza czarownica- Davina była już w domu.
-Jestem! - krzyknęła - Co się dzieje Klaus?
-Pomóż jej. Proszę... Rzuć na nią zaklęcie ochronne.
-Coś się stało?
-Po prostu rzuć!
-Chce wiedzieć o co chodzi!!
-Później ci powiem. Ok?
-Niewerbalna
Kobieta chwyciła za dłoń Nory i trzy razy wypowiedziała to zaklęcie.
Nie chciałem, żeby coś więcej się dzisiaj stało. Wrażeń na dziś było za wiele. W moim życiu od 381 lat nic się nie działo. Dzień w dzień ta sama dobrze mi znana rutyna. Co jakiś czas działo się coś innego, zazwyczaj nie miało takich emocji jak teraz.
-Zaklęcie powinno zadziałać, za niedługo się obudzi - złapała mnie za rękę, przy czym wyrwała mnie z myślenia - A teraz chodźmy...
-Jasne...

My Lovely Psychopath |Kai Parker Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz