Rozdział 26.

79 22 4
                                    

Pov Nora
Wiem jak włączyć uczucia Klausa, tylko muszę wstać z tej cholernej bomby.
-Klaus... - Odwróciłam głowę w jego stronę - Jeśli włączysz te uczucia... To nawet możesz mnie zabić, a mojej krwi będziesz na wyłączność. Tylko włącz uczucia... - do moich oczu napłynęła słona woda. Wyciągnęłam do niego rękę - Chodź tu...
Blondyn patrzył się na mnie przez kilka minut, a po chwili podał mi rękę, co naprawdę bardzo mnie zdziwiło. Podniosłam kawałek szkła leżącego przy moim bucie i rozcięłam dłoń. Podałam ją Klausowi.
-Pij - powiedziałam cicho
Pod oczami mężczyzny pojawiły się ciemne żyłki, natomiast z ust wyłoniły się białe kły. Blondyn złapał za moją rękę i przyłożył ją do swoich ust. Pił moją krew z wielką starannością, nawet tego nie poczułam. Spojrzeliśmy sobie prosto w oczy i już wiedziałam, że człowieczeństwo Klausa jest prawie z nami. Szarpnęłam go za rękę i pierwotny schylił się do mnie. Szybko złączyłam nasze usta w namiętnym i gorącym pocałunku. Nasze języki walczyły o dominację, lecz jednak to Klaus wygrał. Oplótł moją twarz jego dłońmi i dalej kontynuował pocałunek. Po kilku minutach nasze usta się rozdzieliły z powodu braku powietrza. Wiedziałam, że mamy całego  Klausa z powrotem.
-Witaj kochanie - powiedział, na co się uśmiechnęłam
Czułam, że ponownie się w nim zakochuje. Złapałam go za rękę i szybko wstałam z kanapy.
-Nora nie!! - krzyknęła Rebekah
Odwróciłam głowę do kanapy i przypomniała mi się bomba. Klaus szybko zakrył mnie swoim ciałem i w swoim wampirzym tempie wybiegł z domu. Podobnie zrobiła reszta pierwotnych. Natomiast czarownice swoimi czarami usiłowały ugasić ogień.
Po chwili wszyscy usłyszeliśmy trzy głośne wybuchy. Odchylilam rękę Klausa z mojej twarzy i spojrzałam na raczej pogorzelisko domu pierwotnych. Chwila gdzie są Davina, Bonnie i Freya? Jak coś im się stało to nie daruje sobie tego. To wszytko przeze  mnie. Gdybym nie wstawała w tej kanapy, to pewnie dalej byśmy byli w środku, a teraz? Ani oni, ani ja nie mamy dachu nad głową.
Reszta szyb wyleciały w okien. Kilka odłamków trafiło w mój brzuch i nogi. Również trafiły w plecy Rebekah i Elijah.
-Ja... Ja przepraszam... - zaczęłam mówić ze łzami w oczach. Byłam bardzo przerażona tym co się właśnie stało i tym że mam wszędzie szkło. - To wszystko moja wina...
-Nie mów tak, Nora... Co miało się stać, to się stało. - pocieszała mnie Rebekah
-Dobrze, że wszyscy jesteśmy cali i zdrowi. - mówił Elijah
-Zaraz. A gdzie są czarownice? - powiedział Klaus i automatycznie wstał z podłogi.
Szedł,wyciągając z swojego ciała kawałki szkła do zaczynającego się rozpadać domu, aż nagle gorące powietrze, żar i wiatr odepchnęły go na kilka metrów, a może na kilometrów. Był kolejny wybuch. A dom, a raczej pozostałości po nim całe się zawaliły. Od razu odwróciłam się do leżącego Klausa i z bólem pobiegłam do niego, a zaraz za mną Rebekah. Elijah podszedł do mnie i wyciągnął z mojego brzucha i nogi szkło. Nadgryzł się w swój nadgarstek i przyłożył mi go do ust. Od razu poczułam się lepiej. Podbiegłam do Rebekah, która próbowała się zająć nieprzytomnym bratem, lecz nie dała rady. Była w ogromnej panice. Łzy lały jej się po policzkach strumieniami. Nie wiedziałam co zrobić i postanowiłam, że spróbuję naprawić to co zepsułam...

My Lovely Psychopath |Kai Parker Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz