⭒ 8 maja, wtorek ⭒
W poniedziałek Skylor postanowiła nie iść do szkoły z powodu złego samopoczucia. Dzień wcześniej zjadła za dużo i dodatkowo dopadł ją stres związany z zagubionym listem. Rudowłosa za wszystkie skarby świata nie mogła znaleźć koperty, która powinna leżeć na łóżku. W końcu jednak pogodziła się z myślą, że musiała pozbyć się wyznania miłosnego, choć tego nie pamiętała.
Następnego dnia, we wtorek poszła już do szkoły. Gdy została zauważona przez trzy przyjaciółki, Skylor od razu wiedziała jakie męki będzie musiała przetrwać. Nastolatki wypytywały Chen o powód nieobecności w poniedziałek. Chciały też w końcu poznać nowy adres brązowookiej, ponieważ wciąż go nie znały. Dziewczyna nie mogła zdradzić przyjaciółkom żadnych informacji, ponieważ wcześniej złożyła obietnicę Kaiowi. Od natarczywych pytań uratował ją nauczyciel fizyki, który akurat przyszedł pod klasę, aby rozpocząć lekcje.
Skylor aktualnie siedziała w stołówce, objadając się różnymi słodkościami, które zapakowała jej Annabeth. Kobieta naprawdę dbała o dziewczynę jak o swoją własną córkę. Siedziała przy jednym stoliku razem z Nyą i Seliel, które próbowały za wszelką cenę dostać się do śniadaniówki pełnej słodyczy. Chen nie pozwoliła im, zamykając opakowanie i wkładając z powrotem do torby.
Wszystkie zabrały się za spożycie normalnego jedzenia, które dostały od kucharki. Skylor musiała przyznać, że szkolne obiady były nawet lepsze niż kluski ojca. Ze smakiem jadła puree ziemniaczane, będące jednym z ulubionych dań w szkole. Gdy wszystko zniknęło z talerza, oblizała usta i odsunęła się z plastikowym krzesełkiem odrobinę do tyłu. Wpatrywała się w Nyę, która wolała zjeść frytki.
– Gdzie ty to mieścisz? — Skylor zapytała, marszcząc brwi. Jakim cudem Nya tyle jadła i nie tyła?
— Mam kilka żołądków. — mruknęła w odpowiedzi, kiedy przełknęła frytki. Spojrzała z uśmiechem na Skylor i wróciła do jedzenia.
— Jak krowa. — Seliel postanowiła dołączyć do rozmowy, aby trochę powkurzać siedzącą obok czarnowłosą. Chwyciła widelec do ręki i wskazała sztućcem na Nyę. — W sumie z jednej strony przypominasz krowę...
— Zamknij się. Denerwujesz mnie i zakłócasz mój wewnętrzny spokój. — Smith podniosła wzrok na różowowłosą. Seliel wystawiła w odpowiedzi język, chcąc jeszcze bardziej zdenerwować przyjaciółkę. — Dzieciak.
— Jestem denerwująca? — zaczęła udawać zaskoczenie i oburzenie jednocześnie. Wstała i okrążyła stół, aby usiąść obok Skylor. Rudowłosa siedziała w ciszy i śmiała się z zachowania dziewczyn. — Sky, uważasz, że jestem denerwującym osobnikiem?
Zanim Skylor zdołała otworzyć usta i odpowiedzieć na głupie pytanie różowowłosej, Nya wtrąciła się i postanowiła zagrać w grę Wilde.
— Wystarczy, że tutaj jesteś. Twoje istnienie samo w sobie jest głośne
i denerwujące.Seliel złożyła ramiona na klatce piersiowej i w akcie obrazy, odwróciła głowę w inną stronę, aby nie musieć patrzeć na Smith. Nya i Skylor zaczęły śmiać się z zachowania przyjaciółki, pamiętając, że nie są na stołówce same. Całe pomieszczenie było pełne uczniów, jedzących różne dania lub uczniów szykujących się na następne katorgi, czyli tak zwane, lekcje.
Chen odwróciła głowę i wzrokiem przeleciała po całej stołówce. Przy każdym stoliku siedziała inna grupa - to naukowe nerdy, muzyczna grupa czy też cheerleaderki. Najbardziej wyróżniającym się stolikiem był stolik znajdujący się całkowicie po środku pomieszczenia. Jedli przy nim tylko najpopularniejsi i najlepsi uczniowie Ninjago High School. Skylor zatrzymała wzrok właśnie na tym stoliku, aby móc wypalać dziurę w czerwonej bluzie z kapturem, należącą do Kaia. Chłopak siedział tyłem do nastolatki i nie wiedział, że ta patrzy się w jego kierunku.
CZYTASZ
⭒ Loser || Ninjago ⭒
Fanfic🫗 WSTRZYMANA NA CZAS NIEOKREŚLONY! Książka nie jest porzucona, rozdziały będą jeszcze się pojawiać. Skylor Chen uczęszcza do szkoły w Ninjago City. Podkochuje się w chłopaku, który jest jednym z popularniejszych uczniów w szkole. Niestety przez p...