Pochyła czcionka oznacza retrospekcję.
- 18 maja, sobota -
Już od początku dnia, Skylor wiedziała, że cały weekend spędzi na nauce. Nie chciała wyjść na korepetycjach aż na taką idiotkę. Rudowłosa nie znała nawet nazwiska swojego nauczyciela, co było trochę absurdalne i sama myśl o tym, doprowadzała ją do śmiechu.
Z samego rana wstała i zapominając o zjedzeniu śniadania czy też przebraniu się w codzienne ubrania, rzuciła się w wir nauki. Skylor starała się opanować ostatnie tematy z grubego podręcznika, skupiając całą swoją uwagę na małych literkach i cyfrach. Każdy wzór czy wyraz, który musiała zapamiętać, mieszał się z wszystkim innym. Chen wiedziała, że nie powinna od razu zabierać się za wszystkie tematy, a powtarzać tylko jeden i dokładnie go przestudiować. Dziewczyna dała ponieść się emocją i skończyła jako kłębek nerwów, zdzierając niechlujnie z paznokci czerwony lakier. Koniec końców nic się nie nauczyła.
Skylor postanowiła zakończyć naukę i znaleźć łatwiejszy sposób na wpojenie matematyki do głowy. Mogłaby przecież poprosić któregoś z domowników o pomoc, jednak wolała nikomu nie kłopotać głowy. Poza tym, wolała uniknąć bycia sam na sam z Annabeth i jej dziwnymi teoriami spiskowymi na temat gadających talerzy. Najgorsze były jednak tematy związane z nią i Kaiem. Skylor już dawno zdążyła zauważyć, że macocha chłopaka miała obsesję na temat jej związku z brunetem.
Chen podniosła się z podłogi, na której się uczyła. Miękki dywan sprawił, że nie miała ochoty usiąść przy biurku na twardym i drewnianym krześle obrotowym. Prosiła ojca o wymianę mebla, ale mężczyzna stwierdził, że powinna czuć się jak w szkole, w której były drewniane ławki i krzesła. Skylor cieszyła się, że nie odziedziczyła głupoty po ojcu. Nie wiedząc co ze sobą zrobić, spojrzała w stronę okna i dostrzegła w oddali lecący latawiec. Nastolatka zmarszczyła lekko brwi i podeszła do okna, opierając ręce o wewnętrzny parapet. Wzrokiem śledziła latawiec w kształcie niebieskiego ptaka, który szybował wysoko na niebie, niczym prawdziwy ptak. Skylor wpatrywała się, zapominając o całym świecie i skupiając swoje wspomnienia na matce. Pamiętała jak za dzieciaka, jak mama wciąż żyła, razem puszczały latawce. Kobieta często zabierała córkę na podwórko i wynagradzała czas, który musiała poświęcić na pracę, puszczaniem latawców. Chen widziała we wspomnieniach szeroki uśmiech matki, który zawsze podnosił ją na duchu.
Mała dziewczynka wybiegła z domu, śmiejąc się z wszystkiego co wydawało się jej zabawne. Miała pięć lat, ale była bardzo mądra. Przynajmniej tak powtarzali jej rodzice. Rzuciła się na zieloną, wiosenną trawę, kładąc się na plecach. Miękka trawa i lekki powiew wiatru sprawił, że poczuła spokój. Zamknęła bursztynowe oczy, ciesząc się przyjemnością.
— Młoda damo, mówiłam już coś na temat kładzenia się na trawie w jasnych ubraniach. Wiesz jak ciężko mamusia musi się męczyć, żeby sprać zielone plamy? – ciepły, ale poważny głos niósł się razem z wiatrem, sprawiając, że dziewczynka poczuła na skórze ciarki.
Otworzyła oczy i podniosła się do siadu, spoglądając na mamę. Kobieta ukucnęła przy córce i pomogła jej wstać. Na jej twarzy gościł lekki uśmiech, powodujący, że ostatnio zmęczona twarz, nabrała delikatnych kolorów. Pięciolatka zdążyła zauważyć, że z jej mamą było coś nie tak. W ostatnich tygodniach mało jadła, dużo kaszlała i strasznie schudła. Odwiedzał ją też często znajomy lekarz, który z uśmiechem witał dziewczynkę i twierdził, że przyszedł tylko na kontrolę. Mała Skylor nie była głupia, dobrze wiedziała, że kłamał. Mama była chora, a ona nic o tym nie wiedziała, ponieważ nikt nie chciał jej nic powiedzieć.
CZYTASZ
⭒ Loser || Ninjago ⭒
Fanfic🫗 WSTRZYMANA NA CZAS NIEOKREŚLONY! Książka nie jest porzucona, rozdziały będą jeszcze się pojawiać. Skylor Chen uczęszcza do szkoły w Ninjago City. Podkochuje się w chłopaku, który jest jednym z popularniejszych uczniów w szkole. Niestety przez p...