|| 2 | Gdzie jest Wilde i Smith? ||

361 36 37
                                    

25 kwietnia, środa

Następnego dnia w szkole, Skylor próbowała odszukać chociaż jedną ze swoich przyjaciółek, jednak żadnej nie znalazła. Dziewczyny jakby zapadły się pod ziemię, nawet nie odbierały telefonów. Rudowłosa zaczęła się martwić o przyjaciółki, mając nadzieję, że są całe i zdrowe. Mogła pójść i zapytać kogoś o to czy ich nie widział, ale brązowooka nie lubiła rzucać się w oczy. Wolała pozostać w swojej bańce, której nie mogła przebić.

W stołówce po raz kolejny wybrała numer do Seliel. Tym razem usłyszała sygnał, więc pojawiła się nadzieja, że odbierze. Po drugiej stronie usłyszała głos, który niestety nie należał do różowowłosej. Był to męski głos, którego nie potrafiła w ogóle skojarzyć. Zmarszczyła brwi, słysząc po raz kolejny jak nieznajomy mówi "halo". Czyżby Seliel zmieniła numer?

— Halo, czy zastałam Seliel przy telefonie? — zapytała, zaciskając oczy na swoją głupotę. Na całe szczęście siedziała sama przy stoliku, dzięki czemu nikt nie musiał słuchać żałosnej rozmowy, jaką miała przeprowadzić.

— Nie, Seliel aktualnie nie ma w domu, a kto pyta? — spytał, a Skylor mogła usłyszeć w jego głosie ton lekkiej ciekawości.

— Skylor Chen, przyjaciółka Seliel. Chciałam zadzwonić do niej i zapytać gdzie jest, ponieważ od rana nie było jej w szkole przez co zaczęłam się martwić. — wytłumaczyła, nie chcąc wyjść na głupią. Złapała się za kark i zaczęła go masować, czekając na odpowiedź chłopaka.

— Sel jest u lekarza razem z nie jaką Smith. — odpowiedział, a Chen obiecała sobie, że jak tylko spotka obie przyjaciółki, to wydłubie im oczy. Zastanawiała się dlaczego żadna z nich nie powiedziała o wyjeździe, a w dodatku, obie nie odbierały telefonów. Znaczy powód Seliel znała, ponieważ najwidoczniej zostawiła telefon w domu, co też było dość dziwne.

— Okej, dziękuję za informację. — podziękowała, rozłączając się szybko. Westchnęła, zdając sobie sprawę, że do końca dnia będzie skazana na siebie.

Schowała biały smartfon do kieszeni katany i zaczęła zjadać porcję obiadu, który serwowała szkoła. Frytki z sałatką i sokiem marchewkowym były jednym z lepszych wyborów dzisiejszego dnia. Jedząc, rozglądała się po stołówce w nadziei, że znajdzie jednego chłopaka. Stołówka była podzielona na kilka grup szkolnych. Najbardziej popularną grupą, był klub sportowy, do którego należała sympatia dziewczyny. Odsunęła pustą tacę i skierowała swój wzrok w stronę chłopaka, który rozmawiał z przyjaciółmi. Oparła podbródek o rękę, którą opierała o stół, wpatrując się cały czas w tył głowy, bruneta. Skylor słyszała już od wielu, że to tylko dziecinna miłość, którą wpajała sobie od momentu zobaczenia Kaia. Prawda była taka, że rudowłosa po prostu chciała zaznać takiej samej miłości jak jej rodzice.

Wstała z miejsca, słysząc dzwonek, oznaczający czwartą lekcję. Dzisiejszego dnia była zmuszona siedzieć w szkole aż do szesnastej przez co traciła chęci do życia. Nauka przychodziła dziewczynie dość trudno, nawet najprostsze wzory stawały się wielkim murem do pokonania. Zdawała sobie sprawę, że powinna poważniej podchodzić do nauki i wziąć się porządnie do pracy, ale nie potrafiła. Zwalała winę na lenia, którym zaraziła się od pewnej różowowłosej nastolatki.

Chen ruszyła w kierunku sali lekcyjnej, opuszczając stołówkę. Modliła się, aby profesor Hemingway odpuścił kartkówkę z fizyki, której nie lubiła najbardziej ze wszystkich przedmiotów szkolnych. Idąc, wstąpiła do szafki, odłożyć niepotrzebne przedmioty, które miała na wcześniejszych lekcjach. Poprawiła czerwoną torbę na ramieniu, zamykając niebieską szafkę, obklejoną różnymi naklejkami z jedzeniem, które dostała od Seliel. Niebieskooka buntowniczka lubiła imprezy i jedzenie, ale najbardziej chyba uwielbiała spędzać czas ze swoim bratem, którego kochała wkurzać. Skylor nie miała jeszcze okazji go poznać, ale obiecała sobie, że będzie musiała to zrobić.

⭒ Loser || Ninjago ⭒Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz