• 𝟙𝟛

1K 77 5
                                    

Obudziłam się, biorąc głęboki wdech. Spanikowana usiadłam i chwyciłam się za głowę, która niemiłosiernie bolała.
Co się stało?

Kilka sekund później zostałam przez kogoś przytulona. Myślę, że ta czynność miała na celu mnie uspokoić, jednak efekt wyszedł zupełnie odwrotny. Byłam przerażona.
Kto to był? Co się stało?
Głosy w mojej głowie przekrzykiwały się nawzajem, potęgując mój ból.

Udało mi się odsunąć od ramion, które mnie trzymały i odruchowo chciałam chwycić za swoją kurtkę, której nie było.

- Moja kurtka... Gdzie moja kurtka?!

Przerażona cofnęłam się kilka kroków i rozglądnęłam się dookoła. Pokój wyglądał jak jedno z licznych laboratoriów, w których miałam okazję przebywać. W końcu za swoimi plecami poczułam ścianę. Co robić? Co mam robić?!

Mężczyzna, który jeszcze niedawno mnie przytulał, stał zdezorientowany niedaleko mnie. Próbował zrobić krok w moją stronę, jednak od razu się zatrzymał, gdy zobaczył strach, jaki we mnie wzbudził. Po chwili zmarszczył brwi i wybiegł, zostawiając mnie samą.

"Musimy uciekać."

"Coś się stało, nie jesteśmy tu bezpieczni."

"Uciekaj! UCIEKAJ!"

Ich wrzaski przyprawiły mnie o zawrót głowy. Chwyciłam się za skronie i chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi. Musimy uciekać.

Udało mi się przejść do kolejnego korytarza, gdy drogę zagrodził mi czarnowłosy mężczyzna — z moją kurtką.

- Nie krzywdź nas. Chcemy stąd tylko wyjść — poprosiłam nerwowo. Spojrzał na mnie zszokowany, ale po chwili się otrząsnął.

- Znasz mnie. Jestem Bruce, pamiętasz? Nie zrobię ci krzywdy.

Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc co powiedzieć. Znałam go?

"Zagrożenie."

"Coś jest nie tak."

"UCIEKAJ."

Pod wpływem ich wrzasków upadłam na podłogę. Nieznajomy szybko zareagował. Podbiegł do mnie i okrył mnie kurtką. Pomógł mi wstać i podtrzymał mnie, abym znowu nie upadła.

- Zaprowadzę cię do kuchni, dobrze? Musisz się uspokoić.

Jego głos był znajomy i spokojny, choć wyglądał na zdenerwowanego.
Przytaknęłam lekko i pozwoliłam mu się prowadzić.
Minęliśmy kilka zakrętów, aż dotarliśmy do kuchni. Posadził mnie przy stole i poszedł do blatu. Nastawił wodę i nerwowo spoglądał w moją stronę, jakby chciał się upewnić, że nie ucieknę.

Ja w tym czasie włożyłam poprawnie kurtkę i nerwowo bawiłam się jej zamkiem. Coś było nie tak... Tak dobrze znany mi materiał nie pomagał.

Nijaki Bruce przesunął papiery leżące na stole, a następnie postawił przede mną kubek gorącej herbaty i sam usiadł naprzeciwko mnie.

- Pamiętasz cokolwiek z ostatnich dni?

Chwyciłam kubek trzęsącymi się dłońmi i upiłam łyk, próbując przypomnieć sobie cokolwiek. Wydawało mi się, że coś pamiętam, jednak wszystko było jakby zamazane.

- Nie wiem co się dzieje — wymamrotałam, kręcąc głową. - Coś jest nie tak... Coś jest nie tak...

- Hej, hej, spokojnie. Oddychaj — przerwał mi, kładąc swoje dłonie na moich. Patrzyłam jak spokojnie oraz rytmicznie oddycha i próbowałam go naśladować. Jego dotyk był znajomy, choć nie mogłam sobie przypomnieć skąd.

Lᴏsᴛ ᴄᴏɴᴛʀᴏʟ // Bʀᴜᴄᴇ BᴀɴɴᴇʀOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz