𝔼𝕡𝕚𝕝𝕠𝕘

1.1K 78 41
                                    

Mam do zaoferowania mały dodatek, a dokładniej krótkie alternatywne zakończenie. Może pojawić się już jutro, jeśli chcielibyście w skrócie dowiedzieć się jak inaczej mogłoby się to zakończyć?



~ 4 lata później ~

Widziałam jego ogromny uśmiech i załzawione oczy. Fotograf cudownie ujął scenę, naszego spotkania przy ołtarzu. Staliśmy naprzeciwko siebie ze złączonymi rękami, gdy składaliśmy sobie przysięgi. Tuż obok mnie była moja druhna, Wanda, a obok pana młodego stał Tony, który próbował udawać, że wcale nie płacze.
Nieświadomie dotknęłam swojej złotej obrączki, gdy poczułam ramiona obejmujące mnie w pasie.

- Spóźnimy się, jeśli dalej będziesz wpatrywać się w te zdjęcia.

Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek, w końcu odchodząc od ściany, która była zapełniona zdjęciami z ostatnich lat.

Dokładnie dzisiaj wypadała nasza druga rocznica i dokładnie dzisiaj córka Tony'ego obchodziła trzecie urodziny.
Pobiegłam do naszej sypialni, aby się przygotować do wyjścia.

Po szybkim prysznicu i wysuszeniu włosów Bruce zaplótł mi pięknego warkocza. Włożyłam fioletową sukienkę, która pasowała do koszuli mojego męża i w końcu mogliśmy wyjść z domu.

- Spakowałeś prezent? - zapytałam, wsiadając ostrożnie do auta. Położyłam ciężki karton na swoich kolanach, aby pilnować go w trakcie jazdy i zapięłam pasy.

- Tak.

- A jedzenie? Zabrałeś wszystko, co zrobiłam? - upewniałam się nerwowo. Spędziłam dwa dni w kuchni piekąc wszystkie ulubione rzeczy dzisiejszej jubilatki. Byłabym co najmniej wkurzona, gdyby Bruce zapomniał o czymkolwiek.

- W bagażniku jest prezent, jedzenie, alkohol dla Tony'ego, a na tylnym siedzeniu są kwiaty dla Pepper — wymieniał, przewracając oczami. - Mamy wszystko.

Uderzyłam go delikatnie w ramie i w końcu z uśmiechem odpalił auto.
Często śmiał się z moich starych nawyków, ale po prostu nie umiałam odwiedzić kogoś bez prezentów. Kwiaty i alkohol wydawały się idealne dla tej pary.
Odjechaliśmy spod budynku i w ciągu trzydziestu minut byliśmy na miejscu.

Nasze domy były niedaleko siebie. Tony podarował nam klucze zaraz po naszym ślubie, oznajmiając, że dostajemy jego aprobatę jako jego sąsiedzi.

Jestem prawie pewna, że po prostu chciał mieć nas blisko, żeby podrzucać nam swoje dziecko. Często traktował nas jako niańki, ale nie mieliśmy nic przeciwko. W końcu byliśmy rodzicami chrzestnymi małej Morgan.

Powitały nas okrzyki radości ze strony najmłodszych. Dzieci Clint'a na czele z Morgan od razu do nas przybiegli, gdy Bruce zaparkował auto.

- Ciocia! - krzyczeli, przytulając mnie zaraz po tym jak wyszłam z samochodu. W ostatniej chwili udało mi się uratować karton z cennym ładunkiem. Przez ich uściski prawie upuściłam pakunek na ziemie. Uratował mnie Bruce, który otworzył bagażnik.

- Mam dla was babeczki - oznajmił wyciągając jedno z wielu opakowań.

- Zrobiła je ciocia Delilah? - dopytywał podejrzliwie Cooper. Cała reszta ilustrowała trzymane przez czarnowłosego opakowanie.

- Specjalnie dla was — zaśmiał się, oddając im pudełko. Uciekli z całym opakowaniem, dziękując mi w biegu.
Zaśmiałam się, patrząc jak wzdycha i wyjmuje resztę pudełek.

- Mogę się mylić, ale chyba wolą cię ode mnie. Nawet się ze mną nie przywitali— stwierdził, podając mi butelkę i kładąc kwiaty na trzymanym przeze mnie kartonie.

Lᴏsᴛ ᴄᴏɴᴛʀᴏʟ // Bʀᴜᴄᴇ BᴀɴɴᴇʀOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz