6. Rzeczy, które robimy z miłości

715 61 7
                                    

Snape tylko prychnął w odpowiedzi, jakby te słowa rozbawiły go w najbardziej gorzki sposób. Rookwood spojrzał na niego ponuro i dodał gardłowym tonem:

— Mówię poważnie, Snape.

— Jesteś po stronie tego, kto da najwięcej pieniędzy — sarknął Severus. Zmarszczyłam brwi, słysząc ich wymianę zdań, jakby nic z tego, co się przed chwilą stało, nie miało miejsca. Zsunęłam się po ścianie, haratając jeszcze mocniej dłonie i stanęłam obok Snape'a.

— Uch... — jęknęłam, kręcąc z niedowierzaniem głową, kiedy zobaczyłam krew na zgięciach palców. Musiałam być taką ofiarą, żeby zawsze sobie coś zrobić?

— Daj to — mruknął Snape, ale ja szybko mu się wyrwałam, niepewnie obserwując poczynania Rookwooda. Obydwoje prychnęli, co w pierwszej chwili mnie zaskoczyło. Spojrzeli na siebie, po czym Snape spytał: — Co tu robisz, Rookwood?

— Patroluję — odparł mężczyzna wymownym tonem. — Aberforth kazał mi mieć oko na swoją gospodę i w razie, gdyby ktoś się tu zjawił, miałem dać mu cynk.

Snape uniósł brwi, a ja aż otwarłam usta ze zdziwienia.

— Więc on żyje? — spytałam z nadzieją, na co Rookwood skinął głową. Uśmiechnęłam się pod nosem, czując ogromny ciężar spadający z mojego serca. Może nie wszystko było stracone.

— Ukrywa się, ale wszystko z nim w porządku — wyjaśnił śmierciożerca.

— A dlaczego nas nie wydałeś? — spytał Snape, mierząc towarzysza podejrzliwym spojrzeniem. — Miałbyś wtedy murowany awans.

— I co by mi z tego przyszło? — spytał obojętnie Augustus, podchodząc do ciała jednego ze swoich ludzi i podnosząc z ziemi jego różdżkę. — Dobrze wiesz, że już dawno mnie to nie kręci.

— No tak. Nic w życiu nie cieszy tak, jak sakiewka pełna galeonów.

— A gdzie ta twoja mała? — spytał mężczyzna mimochodem, a ja dopiero po chwili zrozumiałam, kogo miał na myśli. Spojrzałam na niego przelotnie, po czym spuściłam wzrok w podłogę, marszcząc brwi. O ile z twarzy Snape'a nie dało się nic wyczytać, tak na widok mojej miny Rookwood od razu zrozumiał co się stało. — Przykro mi, stary.

Rana była zbyt świeża, żebym mogła myśleć o Elenie swobodnie. W niezręcznej ciszy słyszeliśmy tylko tępy odgłos rzucanych ciał, które śmierciożerca ułożył na sobie, po czym odwrócił się w naszą stronę.

— Przekaż Aberforthowi, że wiadomość poszła. Za dwa dni, w knajpie na Camp Bell Road, godzina dwudziesta — powiedział Snape, posyłając śmierciożercy porozumiewawcze spojrzenie. Ten tylko skinął głową i otworzył usta, chcąc coś jeszcze dodać, ale ostatecznie się wycofał i stwierdził:

— Miło cię widzieć w jednym kawałku.

— Ciebie również — odparł Snape. — A co z nimi?

— Jakoś z tego wybrnę. Wiesz, że kłamstwa to moja specjalność — zaśmiał się Rookwood, uśmiechając się szeroko. Zniknął równie szybko, jak się pojawił; z cichym pyknięciem i podnosząc z ziemi warstwę kurzu. Przez chwilę wpatrywałam się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą leżały ciała śmierciożerców.

— Profesorze...

— Nie zaczynaj — warknął Snape, łapiąc mnie za rękę. Poczułam szarpnięcie w podbrzuszu, a obrazy zaczęły wirować. Wylądowałam na ziemi, tracąc równowagę. Zakaszlałam, wciąż nieprzyzwyczajona do teleportacji na duże odległości i podniosłam się ociężale, widząc tylko plecy Snape'a, kiedy znikał w domu Claire. Oparłam się ciężko o drzewo, wzdychając z rezygnacją.

III Rebelianci ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz